sobota, 17 sierpnia 2013

Dzień 17: dwa tygodnie bez zakupów :)


No cóż minęło ponad dwa tygodnie, ale nie byłam w stanie od razu opisać swoich wrażeń, bo  za zaoszczędzoną kasę postanowiłam zorganizować sobie spontaniczny wyjazd do Zakopanego. Pogoda dopisała, towarzystwo też. Już nie wspominając, że brakowało mi właśnie czegoś trochę szalonego. Nie ma to jak stojąc na dworcu pomyśleć sobie „kurcze pojechałabym do Zakopca”, a chwile później już siedzieć w autobusie :) Przyznam, że nie byłoby to możliwe, gdybym normalnie chodziła na zakupy i wydawała pieniądze na pierdółki.

A więc podsumowanie:
-przez dwa tygodnie wydałam 130zł, co dało mi co najmniej 70zł oszczędności (zazwyczaj wydaję 100zł/tydzień plus kasa na jakieś dodatkowe zakupy),

-kończy mi się tusz do rzęs i balsam do ciała, więc kombinuję co zrobić bez nich przez dwa tygodnie,

-Połówek przeżywał kryzys z powodu braku piwa po szczególnie ciężkim dniu w pracy, ale dał radę,

-znalazłam nową pracę,

-znaleźliśmy z Połówkiem nowe mieszkanie (już teraz się martwię, jak my przetransportujemy te wszystkie ciuchy i całą resztę dobytku),

-schudłam 1,5 kg chociaż nie chce mi się ćwiczyć – to chyba skutek braku „obiadków” w galeriach i coli/pepsi do popicia,

-moja aktywność na pudelkach i blogach znacznie spadła, bo nie chcę żeby mnie kusiły reklamy pod różną postacią, ograniczam się do kilku ulubionych raz na jakiś czas,

-dużo czytam głównie o zarządzaniu własnym budżetem (jeśli chcecie, to mogę się podzielić tym, co najciekawszego wyczytałam :) ),

-ogólnie czuje się szczęśliwa i przestaje mi brakować sklepów.


A jak Wam minęła pierwsza połowa sierpnia? Jakieś duże zakupy, czy może podobnie jak u mnie – całkowity ich brak? Dajcie znać :) 

I kilka zdjęć z mojego "kalkulatora"...






10 komentarzy:

  1. Witaj... Fajnie, że udał Ci się spontaniczny wypad oby takich więcej zawsze są najlepsze:) Cieszę się, że znalazłaś pracę i nowe mieszkanie. Dobrze, że nic nie kupowałaś ostatnio będzie mniej do przeniesienia! Ja taż już dawno nic nie kupowałam. Letnie przeceny nie zrobiły na mnie w tym roku wrażenia i w sumie to nie kupiłam NIC! Takie to wszystko nijakie było. Mam dużo łachów z zeszłego roku, które są bardzo ładne a że przeważnie w klasycznych fasonach więc korzystam póki mogę i póki jeszcze ciepło na dworku i docieram te rzeczy z poprzedniego sezonu. Widzę również zmianę w mojej osobie bo jak zakupy to tylko przemyślane i bez zbędnych głupot. Sierpień podobnie jak lipiec upłynął pod znakiem pracy... urlop dopiero od 2 września - czyli za 2 tygodnie (dam rade jakoś). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja może jakaś dziwna jestem, ale ogólnie nigdy nie przepadałam za wyprzedażami. Ścisk, tłumy i ubrania najczęściej niechlujnie porozrzucane, często walające się po ziemi... A ja lubię spokój i porządek :) A co do urlopu to zazdroszczę, bo ja w tym czasie będe się wdrażać w nową pracę :)

      Usuń
    2. Chyba ja również nie lubię wyprzedaży. Czasem faktycznie można "złapać" coś fajnego ale trzeba mieć szczęście jeżeli poluje się na konkretną rzecz od początku sezonu. Mi w zeszłym roku udało się kupić śliczną spódnicę a na zimowych przecenach porządną sukienkę, która będzie mi długo jeszcze służyła no i zrobiłam biznes życia w CCC kupiłam za 79 zł buty, które pierwotnie kosztowały 279 zł! Mój urlop faktycznie wyczekany. Może nawet uda mi się gdzieś pojechać na kilka dni (może Zakopane?) o ile dekarze skończą dach w naszym domku : )

      Usuń
    3. Zakopane polecam :) Zwłaszcza, że we wrześniu ilość turystów powinna się już lekko przerzedzić, a pogoda może jeszcze być całkiem niezła. No i nie ma nic lepszego niż spacer po górach w trakcie złotej polskiej jesieni :)

      Usuń
  2. W podsumowaniu widzę same pozytywy=) Chętnie przeczytałabym jakąś książkę o zarządzaniu własnym budżetem, bo czasami mam z tym problem. U mnie wielkich szaleństw zakupowych nie było, tzn, w ostatnią sobotę wybrałam się z siostrą na buszowanie po sh, kupiłam 2 sukienki i 2 koszulki, zmieściłam się w 30zł, więc jestem mega zadowolona i nie mam wyrzutów sumienia=) Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SH to jest fajna alternatywa :) Myślę, że we wrześniu też się przejdę po kilku. Chociaż patrząc na kilka osób z mojego otoczenia można powiedzieć, że istnieje zakupoholizm ciucholandowy :) Na pewno wychodzi im to taniej, ale szafy również przestają się domykać :)

      Usuń
  3. gratulacje! dobrze, ze najwiekszy głód zakupowy za Toba - sama wiem jak przerwa w oglądaniu blogow etc. w internecie pomaga przerwac ten zaklęty krąg ;-) teraz będzie łatwiej, ale nadal miej sie na baczności :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom chyba przesadziłam z optymizmem - wczoraj nastąpił kryzys dobrego samopoczucia :) Ale na szczęście obyło się bez sklepów. A dzisiaj zaaplikowałam sobie po prostu trening, tak żeby nie mieć sił na głupoty :)

      Usuń
  4. Cześć!
    Fajnie "spotkać" Twojego bloga:) Parę miesięcy temu wskutek niezbyt mądrych decyzji życiowych wpadłam w długi (na szczęście wobec przyjaciół i rodziny, a nie chwilówek czy mafii;)) ) i musiałam zaakceptować fakt, że przez pewien czas pensja zostanie uszczuplona o kilkaset złotych co miesiąc. Byłam przekonana, że tak się po prostu nie da żyć, ale udało się:) uznałam, ze gdy już niebawem spłacę zobowiązania, tę kwotę, którą przeznaczałam na spłatę długu, będę oszczędzać. Trzymam się zasad zbliżonych do Twoich.
    A co do tuszu - gdy stanęłam przed podobnym problemem i skończył się mój ulubiony tusz za 150zł, wymyłam opakowanie i uzupełniłam je tuszem w tubce za złotych CZTERY (dostępny w wielu drogeriach, takich zwykłych, nie-sieciowych). Efekt jest niemalże identyczny. Może u Ciebie również się sprawdzi:)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję :) Wiem, co znaczy wychodzenie z długów, bo sporo osób z rodziny wpadło z pułapkę pożyczania kasy. Ciężki proces i wymaga sporo samozaparcia, ale zawsze się człowiek czegoś nauczy. Ja, patrząc na te osoby, nauczyłam się, że pożyczki są złe. Dopiero teraz przyzwyczajam się do myśli, że niewielki procent kredytów jest mądry.
      A co do tuszu, to odkryłam akurat sposób na odświeżenie mojego starego (nowego, nawet takiego za 4zł jeszcze nie wolno mi kupić :)). Okazuje się, że taki wyschnięty egzemplarz można tak odratować, żeby jeszcze z 3 tygodnie służył całkiem dobrze :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...