wtorek, 28 lipca 2015

Dwa lata z Exkonsumpcją




Witam w piękny wtorkowy poranek!:)

Dzisiejszym postem chciałabym przypomnieć, że blog Exkonsumpcja już za chwilkę skończy dwa lata. Dwa! W tym czasie powstało dla Was 155 postów i napisaliśmy 735 komentarzy!

Blog nie jest jakimś fejmem w internetach, ale jednak statystyki od jakiegoś czasu powoli i systematycznie drepczą w górę - dlatego dziękuję tym, którzy tutaj wracają i tym, którzy polecają mojego bloga innym i tym, którzy do mnie piszą z pytaniami. To dzięki Wam cały czas pojawia się w głowie myśl: napiszę dzisiaj posta!

Dzisiaj w ramach uczczenia tych dwóch lat przypominam 5 najpopularniejszych tekstów i 5 moich ulubionych postów.



5 NAJCZĘŚCIEJ CZYTANYCH:

1. Styl paryski, styl francuski...

2. 6 miesięcy bez zakupów - moje powody i zasady

3. Capsule Wardrobe i Project 333, czyli znowu zaczynam :)

4. Jak kupować mniej, a lepiej

5. MOJA SZAFA: ile mam ciuchów, ile kosztowały, czy chcę zmniejszyć tą liczbę?




5 MOICH ULUBIEŃCÓW:

1. 5 rzeczy, których nie zrobię w 2015 

2. Jak przez ROK nie musieć pracować

3. Byle do piątku?

4.5 powodów dlaczego kawalerki rządzą!

5. 5 składników luksusowego życia



I tak jakoś po cichu uświadomiłam sobie, że ten blog mnie więcej nauczył i bardziej zmienił, niż rok pracy w korpo. Tutaj nie ma miejsca na kopiuj-wklej, chcesz wszystko robić coraz lepiej, szybciej, ładniej. Gdyby nie blog, nawet bym nie wiedziała, jakie ustawienia ma mój aparat fotograficzny, ani co to jest Adobe Illustrator. Także opłacało się włożyć w bloga serce i pracę, nawet jeśli bezpośrednio na tym nie zarabiam.


Wiecie co sobie jeszcze sobie uświadomiłam? Że przez te dwa lata nigdy nie byłam na urlopie od blogowania! Nigdy chyba nie było na blogu przerwy dłuższej niż 9 dni, a wtedy po prostu rozwaliła mnie grypa. Więc nie ma lepszego momentu niż teraz, żeby oznajmić dwa tygodnie wakacji od Exkonsumpcji. Wracam koło połowy sierpnia z nowymi pomysłami :)



Jeśli ktoś będzie za mną bardzo tęsknił znajdzie mnie na #KARIEROWNI, szczególnie polecam ostatnio popełniony post O TALENCIE i karierowniowego Insta, na którym znajdzie się sporo fot z naszych podróży :)

Trzymajcie się ciepło :)



środa, 22 lipca 2015

Jak kupować mniej ubrań?




Zauważyłam ostatnio sporo wejść na bloga z hasła "ile ubrań potrzebuje człowiek?".
Po przekopaniu się przez spory kawałek internetu stwierdzam, że to zależy od człowieka. W końcu są mnisi, którym wystarcza kawałek tkaniny przewieszony przez ramię. Są członkowie projektu 333, którzy w szafie mają czasami kilkanaście ciuchów.
Uczciwie przyznam, że w naszym klimacie to spore wyzwanie, kiedy z jednej strony potrzebujesz szortów, a z drugiej puchowej kurtki. Co nie zmienia faktu, że spora część z nas zmaga się z przepełnioną szafą i nałogiem (tak, nałogiem!) kupowania coraz to nowych ubrań i dodatków. Dlatego dzisiaj dzielę się moimi sposobami na to, jak zwyczajnie zacząć kupować mniej ubrań.


# Wybieraj trendy dla siebie

Na każdy sezon proponują nam coś innego. Zazwyczaj w tym "czymś" dobrze wygląda jedynie ułamek ludzkości, dlatego nie rzucaj się na każdą przelotną modę. Oceń na chłodno, czy dana tendencja w ogóle do Ciebie pasuje i czy ma szansę utrzymać się dłużej niż miesiąc.


#Albo całkiem zrezygnuj z trendów

Bardzo dobra strategia. W końcu szkoda być kopią kopii kopii. Wiele osób wychodzi z założenia, że jeśli coś mają wszyscy, to oni będą się od tego trzymać z daleka.


# Wymyśl 20 nowych zestawów z ciuchów które już masz

Najprawdopodobniej w zawartości Twojej szafy drzemie spory potencjał. Musisz tylko wyjść poza utarte schematy zestawów, które narzucasz na siebie codziennie rano. Najprawdopodobniej okaże się, że możesz przez miesiąc ubierać się inaczej nawet nie zaglądając do sklepów.


# Odrzucaj kiepską jakość

Jeśli kupujesz, kupuj tylko to, co ma najlepszy fason, krój, materiał i jakoś wykonania. Po pierwsza dobra rzecz wygląda o wiele lepiej. Po drugie wystarczy na o wiele dłużej, więc rzadziej będzie trzeba wybierać się na zakupy, żeby poszukać następcy. Po trzecie o wiele trudniej ją dostać, a to powoduje, że częściej rezygnujesz z zakupów, ale też bardziej cieszy Cię wybranie nowej rzeczy.


#Opracuj plan

Dlaczego kupujemy kolejny ciuch, który do niczego nam nie pasuje? Zazwyczaj dlatego, że nie wiemy, jak chcemy wyglądać. Dobry plan nie jest zły. Sama zrobiłam to w ten sposób, że poszukałam zdjęć pokazujących mój wymarzony styl, wybrałam sobie paletę kolorów, materiały i kilka fasonów, w których dobrze się czuję i wyglądam. Kiedy rozważam zakupy sprawdzam, czy dana rzecz spełnia narzucone kryteria.


# Nie łaź tyle po sklepach

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Odklej się od galerii handlowych i przeglądania zasobów sklepów internetowych. Jest cała masa rzeczy bez których możesz żyć, dopóki ich nie zobaczysz i jakiś spec od reklamy nie wmówi Ci, że jednak ich potrzebujesz. Pozbaw go tej okazji, idź na spacer do lasu.


#Powymieniaj się z kumpelami

Dobry sposób bo wychodzisz na zero. Ty dajesz swoje niechciane ubrania, Twoje przyjaciółki swoje. Pozbywasz się gratów (które dla kogoś mogą stać się użyteczne) i zaspokajasz swoją potrzebę nowości w szafie. A portfel pozostaje nietknięty.


poniedziałek, 20 lipca 2015

30 moich celów na lato









     Na samym początku lata zaczęłam sobie tworzyć w głowie listę rzeczy, które fajnie byłoby zrobić korzystając z ciepła, błękitu nieba i bardziej uśmiechniętych ludzi. Lista rosła i rosła, aż w końcu zaczęłam mieć trudność z zapamiętaniem wszystkich tych rzeczy i postanowiłam ją spisać. A że pomysł wydał mi się pozytywny - postanowiłam ją spisać na blogu i przy okazji gorąco Was ponamawiać do zrobienia swojej listy. W końcu jeszcze sporo lata przed nami i warto je wykorzystać tak, żeby było potem co wspominać.

P.S. Tytuł kłamie! Załapało się trochę więcej niż 30 celów :)
P.S. 2 Kursywa i pogrubienie to znak, że daną rzecz już zrobiłam :)


1. Przejść się po molo w Sopocie.
2. Zobaczyć zachód słońca na plaży.
3. Zobaczyć wschód słońca.
4. Wypić piwko na Gubałówce.
5. Wybrać się do Doliny 5 Stawów.



6. Przejechać się kolejką na Kasprowy.
7. Schronisko na Kalatówkach.
8. Imprezować do samego rana.
9. Wybrać się na plaże nad Wisłą.
10. Obserwować spadające gwiazdy w sierpniu.



11. Pojechać nad Zalew Czorsztyński...
12. I do Szczawnicy.
13. I do Krynicy Zdrój po wodę mineralną.
14. A jak starczy czasu to na Słowację - Szczyrbskie Pleso.
15. Objeść się owocami (truskawki, poziomki, arbuzy, czereśnie, nektarynki, ananasy).



16. Zrobić konkurs na najlepszą krakowską lodziarnię w którym będę głównym sędzią.
17. Przejechać się do Katowic.
18. Pojechać na piwko do Dworku Białoprądnickiego.
19. Spacerować po Puszczy Niepołomickiej.



20. Czillować w hamaku.
21. Iść na jogging o 5-6 rano.
22. Pójść do Ogrodu Botanicznego i ukradkiem podotykać czułka wstydliwego.



23. Pójść do kawiarni/restauracji, które znajduje się na dachu.
24. Pojechać nad rzekę.
25. Wybrać się na Kazimierz na jakieś dobre żarcie.
26. Pójść na elegancką kolację.



27. Wstać w sobotę o wschodzie słońca i wybrać się na grzyby.
28. Przerobić znowu kurs Adobe Illustratora.
29. Narysować ogromną kwiatową mapę świata.
30. Pójść na jakiś fajny targ staroci.



31. Odwiedzić Zalipie - wioskę malowanych domków.
32. Upiec ciasto. Jakiekolwiek.
33. Wdrapać się na Turbacz.
34. Wypić pyszną mrożoną kawę na plaży.




Ktoś ma jakieś fajne letnie cele? Podzielcie się!



środa, 15 lipca 2015

Poradnik Córki Młynarza - czyli jak przetrwać lato będąc Bardzo Bladą Osobą





Lato to ciężki moment dla bladziochów. Jak to nie możesz wysiedzieć na słońcu przy czterdziestostopniowym upale? Jak to się nie opalasz?! Jak to w cieniu?! I jak to, że SPF 50?! Żarty sobie robisz?
Sprawa jest prosta, chociaż dla niektórych taka trudna do zrozumienia: istnieją ludzie, którzy się nie opalają. Tylko tyle.

Dzisiaj oddaję hołd wszystkim bladziochom - wiem, że czasem macie ochotę wybić zęby setnej osobie, która pyta "A coś Ty taka blada?" - więc na osłodę dzielę się moimi sposobami przetrwania lata.

Jeśli należysz do klubu BBO (Bardzo Bladych Osób) i masz własne patenty, to podziel się nimi w komentarzu. Niech i inni skorzystają :)

#Mentalność

Najbardziej wkurza mnie zawsze bycie swoistym "miernikiem opalenizny". Czemu ludzi tak jara przykładanie ich przedramienia do mojego i stwierdzanie, że są opaleni? Czy ja podchodzę do kogoś i porównuję to, że mam dłuższe nogi, lepszą talię, albo gęstsze włosy? Wkurzają mnie komentarze w stylu "O! Jaka opalona!" i wysyłanie mnie na solarium. Nikt nie ma prawa mówić ani mi ani Tobie, jak mamy wyglądać. Możemy sobie być tak blade jak tylko chcemy. Ba! Możemy nawet oślepiać swoją bladością i nikomu nic do tego.


#BB do ciała

BB, albo CC, chociaż DD też widziałam. Zazwyczaj zawierają trochę pigmentu, ale nie na tyle żeby narobić sobie paskudnych plam i smug jak w przypadku samoopalaczy. Ten, który obecnie posiadam jest... różowy. Ładnie wyrównuje koloryt i dodaje skórze satynowego blasku, ale nie próbuje mnie przerobić na Mulatkę. Dobre są też rajstopy w spreju, chociaż tutaj aplikacja wymaga już trochę więcej roboty.


#SPF 50

Większość bladziochów ma problem ze słońcem - na chwilę się zapomnisz, nie posmarujesz, nie zakryjesz, nie schowasz w cieniu i po kilku godzinach zamiast skóry masz piekący czerwony twór. Filtry mają różną prasę (że rakotwórcze, że ograniczają produkcje witaminy D), ale jeśli mam wybierać pomiędzy smarowaniem się białą mazią, a bólem poparzonej skóry, to... chyba wiecie, co wybiorę?



#Bycie FIT

Opalenizna jest świetnym filtrem dla braku jędrności, dla cellulitu, rozstępów i innych małych defektów. Opalone ciało wygląda szczuplej, jędrniej, apetyczniej. Niestety my nie mamy co liczyć na ten filtr, dlatego musimy być bardziej zadbane niż koleżanki, które wyjdą na godzinkę na słonko i będą wyglądać jak boginie.


# Ciuchy z naturalnych materiałów

Jeśli lekko się przysmażysz, to pierwszym krokiem planu naprawczego powinno być osłonięcie skóry. Możesz schować się w cieniu, możesz też narzucić na siebie bawełnianą bluzkę. Wbrew pozorom w długich ciuchach możesz wcale nie odczuwać większego gorąca - jeśli tylko nie są wykonane ze sztucznych i ciemnych tkanin. A najlepszym patentem kiedy za oknem upał, a Ty musisz się zakryć jest długa kiecka! Modnie, ładnie i wygodnie!


#Balsam z mocznikiem

Na poparzenia słoneczne wszyscy polecają D-Panthenol, ale szczerze mówiąc wypróbowałam już z milion produktów aptecznych i nie tylko i nigdy nie czułam jakiejś większej ulgi. Za to pewnego razu w Hiszpani nie miałam dostępu ani do apteki, ani nawet do zwykłego sklepu. Miałam tylko próbkę balsamu z mocznikiem, więc wysmarowałam się nim ile się dało. I dla mojej skóry to niesamowita ulga. Patent stosowałam teraz po tym, jak spiekło mnie słońce w górach i znowu się udało :)

#Kapelusz

Lato i wisząca na niebie nieubłagana lampa to idealny pretekst, żeby się schować pod kapeluszem. A przy okazji możesz rzucać tajemnicze spojrzenia spod szerokiego ronda albo zawadiackie uśmiechy wprost spod lekko przekrzywionej fedory. Każda znajdzie coś dla siebie.






Czego się wystrzegam?

#Samoopalaczy

Problem nr 1 to plamy. Nawet jeśli równo się posmaruję to i tak potem pójdę popływać, albo zwyczajnie pod prysznic. I wyjdę ze skórą w ciapki.
Problem nr 2 to kwestia tego, że i tak nie uda mi się wysmarować równiuteńko całego ciała. Nogi, ręce, szyja, twarz, kolana, stopy, łokcie. Zawsze coś się pominie, co zdradzi, że jestem bladziochem. Będę wyglądać tylko dziwniej.


# Smutnych odcieni beżu i łososiowych

Unikam kolorów zbliżonych do skóry, bo zauważyłam, że wyglądam w nich trupio. Dobrze za to prezentują się kolory jaskrawe, które mocno odcinają się od skóry, a przy tym są wesołe. Niektórzy będą Was przestrzegać przed czernią, ale według mnie jesli lubisz i pasuje do Twojego stylu, to możesz ją nosić ile chcesz.


#Smutnej miny

Tak, chciałabym się opalać na śliczny złotobrązowy odcień. Przyznaję. Zamiast tego po wyjściu na słońce wyglądam jak polska flaga. Biało-czerwona. Ale nie zamierzam się tym zamartwiać. W końcu tylko idioci oceniają człowieka po kolorze skóry.



sobota, 11 lipca 2015

Ile straciliście?




"Nie oceniaj książki po okładce" - słyszymy po pierdyliard razy. I dalej to robimy, tylko inaczej. Za dużo dziwnych ludzi i zjawisk jest w modzie. Nie obśmiewamy człowieka w różowym moherowym sweterku, który nosi kapelusz zrobiony z mięsa - nie daj Boże jutro okaże się, że koleś jest gwiazdą internetu. Czekamy, aż inni powiedzą nam co mamy myśleć.



Czekamy, aż powiedzą nam, co czytać. Po jaką książkę wypada sięgnąć, a jaka to kompletne dno. Czego i kogo wypada słuchać. Na kogo głosować, a kto jest oszołomem. Czasami zapominam nawet, że w naszym kraju obowiązuje demokracja, bo kiedy tylko otwieram usta, żeby wygłosić własne poglądy, zostaję zasypana gradem słów, które mają udowodnić mi, że robię źle. Robię źle, bo przecież tylko mój rozmówca wie, kto jest dobry, a kto zły. To on ma monopol na wiedzę, to on wie, jak uzdrowić ten chory kraj. Demokracja? Owszem, ale tylko jeśli nie masz swojego zdania.



Zastanawialiście się czasami ile Was ominęło przez to, że zawierzyliście słowom innych? Bo powiedzieli, że coś jest złe, słabe, że to czytają tylko niewyżyte baby, a tego słuchają tylko gimbusy? Czego nie zobaczyliście, nie przeczytaliście, nie posłuchaliście?



Od jakiegoś czasu mam taką zasadę, że staram się "dotknąć" danej rzeczy, zanim ocenię. Uświadomiłam sobie, że to dobra zasada, kiedy ostatnio koleżanka puściła mi piosenkę częściowo wykonywaną przez Biebera. Nie muszę chyba nikomu mówić, że na chwilę obecną trudno zabłysnąć w towarzystwie wyznaniem, że się go słucha. Ale ta piosenka strasznie mi się spodobała. Słuchałam jej nawet przed chwilą. A przecież mogłam oznajmić, że Biebier robi gównianą muzykę i nawet nie zniżę się do kliknięcia na znaczek "play". Dobrze, że tego nie zrobiłam.



Wyznam Wam też, że przeczytałam "Zmierzch", żeby wyrobić sobie swoje zdanie. Spodobał mi się. Zaczęłam czytać "50 twarzy Grey'a" - nie spodobały mi się. Przeczytałam tez kilka Harlequinów i dwa wspominam całkiem dobrze, a przecież na fali jest nabijanie się z romansów. Nawet obejrzałam kawałek "Warsaw shore" i "Celebrity splash", chociaż nie po drodze mi z tym typem rozrywki. Obejrzałam kilka filmów, które na pierwszy rzut oka wydawały mi się niemiłosiernie głupie i kilka faktycznie wolę wyprzeć z pamięci, ale kilka okazało się całkiem zabawnych.


Według mnie społeczeństwo dosyć często się myli przy wydawaniu osądów w kwestii tego, co jest cool, a co jest gówniane. Oczywiście czasem ma racje, ale i tak warto sprawdzić osobiście zamiast bezmyślnie powtarzać cudze opinie. Zresztą nie ma nic durniejszego, niż osądzanie czegoś o czym się nie ma bladego pojęcia. Czasem lepiej mieć odwagę do powiedzenia, że podoba Ci się najbardziej wyśmiewany ostatnio film (btw przyznam się, że całkiem dobrze bawiłam się na "Kac Wawa" - po paskudnym dniu w pracy tego typu "odmóżdżacz" był dla mnie jak zbawienie), niż udawać, że interesuje Cie tylko ambitne kino.


Nie wszystko będzie fajne, ale chociaż spróbuj - nie pozwól, żeby ominęło Cie coś fajnego tylko dlatego, że postanowisz pójść na łatwiznę. Daj szansę zanim skrytykujesz.



P.S. Publikuję w sobotę wieczorem, co totalnie mija się z celem, bo przecież prawie nikt nie publikuje w weekendy, jeszcze o takiej godzinie. Ale może komuś się nudzi, albo ktoś nie może spać. Poza tym zmagamy się w domu z ropną anginą, więc zamiast lodów i chłodników mamy rosół i herbatkę z czystka. I dlatego nie jestem jeszcze w stanie sklecić fajnych tekstów, a w planach mam coś na temat pielęgnacji jasnej skóry i coś na temat mojej wizyty nad Bałtykiem :)




poniedziałek, 6 lipca 2015

Mój niezbędnik na górskie wypady + trochę ładnych zdjęć






  Kiedyś już wspominałam na blogu, że uradziłam się i do wyjazdu na studia mieszkałam w Zakopanem. Dlatego pewnie niektórym wyda się dziwne, że akurat tam chciałam spędzić kilka pierwszych wakacyjnych dni, skoro miałam 18 lat na poznanie całej okolicy. Nie zmienia to faktu, że to właśnie w Tatrach najlepiej mi się odpoczywa. Nie wiem dlaczego. W końcu teraz na szlakach jest sporo ludzi i można tylko pomarzyć o ciszy. Samo miasto jest dosyć drogie. A po kilku godzinach wędrowania nogi człowiekowi do tyłka wchodzą i kolana też dają popalić. A jednak wystarczy, że tam jestem i cały stres gdzieś ucieka.



Możliwe, że część z Was w tym roku też zechce spędzić kilka dni odkrywając cuda TPNu, dlatego mam dla Was mój mały niezbędnik. Na wstępie zaznaczam, że to niezbędnik dla osób wędrujących po raczej łatwych i bezpiecznych szlakach - na wspinaczce wysokogórskiej się nie znam. Ale jeśli chcesz odwiedzić choćby Dolinę Pięciu Stawów, to przeczytaj, co ja bym zabrała na takie wyjście.










#Dobre buty
Przyznaję, że na większość moich górskich spacerów chodziłam w adidasach. I w tym roku też widziałam masę ludzi w zwykłym sportowym obuwiu. Niby da się, ale dobre buty górskie zapewniają taką stabilizację, ochronę i wygodę, że przestałam widzieć w tym sens. Przecież może być wygodniej, szybciej i bezpieczniej, więc jeśli lubisz spacery po szlakach i lasach to dobre buty są konieczne.

#Odzieżowa cebulka
Na moje ostatnie wyjście założyłam legginsy, na to długie spodnie, tank-top, na to koszulkę z rękawem do łokcia, a w plecaku miałam jeszcze bluzę z kapturem. Pogoda w górach na serio zmienia się w przeciągu chwili. Odczuwalna temperatura nawet szybciej. Raz słońce ci przygrzeje, raz zawieje zimny wiatr. Trzeba być przygotowanym na to, że człowiek będzie chciał zrzucić nieco odzieży, a za chwile czymś się okryć. Warto też mieć przy sobie lekką wodoodporną kurtkę czy choćby foliową pelerynkę - na wypadek gdyby pogoda jednak postanowiła wypiąć się na prognozy mówiące o błękitnym niebie.











#Sportowy stanik
W tym roku na górskie spacerki chodziłam tylko w sportowych stanikach i bardzo to sobie chwalę. Żegnajcie wiecznie spadające lub wrzynające się w ciało ramiączka! Witaj wygodo! A jak jest bardzo ciepło to można paradować tylko w nim i nikt nas nie oskarży o sianie zgorszenia.

#Filtr przeciwsłoneczny. Wysoki.
W górach słońce grzeje mocno, ale temperatura jest niższa, więc łatwo się zapomnieć. Filtr i to wysoki to konieczność. Nie zapominajcie, że warstwa ochronna łatwo się ściera, kiedy się pocimy, przebieramy itp. i trzeba regularnie aplikować nowe warstwy filtra. Ja się trochę zapomniałam... i teraz cierpię.

# Coś na głowę
Kapelusz, chusta, czapka z daszkiem. Chrońmy nasze głowy przed intensywnym słońcem.











#Duuuuużo wody
To chyba jasne.

#Antybakteryjny żel do rąk i chusteczki higieniczne
TOI TOI'e w TPN nie są ani luksusowe, ani higieniczne, ale jeśli będziesz pić całą tą wodę z poprzedniego punktu, to w końcu zaczniesz się za jakimś rozglądać. Nie zawsze jest gdzie potem opłukać ręce, więc żel jest ratunkiem.

#Plastry na odciski
Jeśli planujesz dużo łażenia, to lepiej zaopatrz się zawczasu w ochronne plasterki. Nawet najlepsze buty czasami "obgryzą" człowiekowi stopy.













#Drobniaki
Wejście do TPNu jest płatne (chyba, że masz farta zaliczać się do grupy, która może wejść za darmo). Schroniska też nie należą do najtańszych miejsc, a może akurat będziesz miał ochotę na herbatkę lub ciepły posiłek. Warto mieć ze sobą trochę gotówki.

#Dobry humor i uważność
Nie brakuje ludzi, którzy w górach tylko zaliczają kolejne punkty. Morskie Oko? Jest! Kościeliska? Jest! Czarny Staw? Jest! Po drodze stękają, że niewygodnie, drzewa zasłaniają widok i czy daleko jeszcze? Jeśli nie stać Cie nawet na zatrzymanie się na chwilę i obejrzenie ciekawego kwiatka, posłuchanie ptaka, czy po prostu zjedzenie bułki z z serem i szynką i chwilę śmiechu ze znajomymi, jeśli nie dostrzegasz piękna wokół siebie, to nawet nie wyruszaj w góry. Nie ma po co. Tylko się zmęczysz.

#Żel do zmęczonych nóg
Podziękujesz mi za tą poradę kiedy już wrócisz ze szlaku. Przynosi ulgę i działa dobrze na żyły. Mój ulubieniec to kasztanowy żel Ziaji. Kosztuje niecałe 6zł i łatwo go dostać w aptekach czy nawet w Hebe.











Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...