poniedziałek, 23 marca 2015

5 technik dzięki którym zaczniesz kupować mniej!



Ok, dzisiaj wracamy do podstaw. Jest wiosna, jest pięknie, są nowe kolekcje w sklepach. Do tego reklamy zarzucają nas kolejnymi wersjami pigułek, od których na pewno pozbędziemy się oponki i zwałów cellulitu, kremów które zmienią naszą skórę w idealną taflę photoshopa i pełnoziarnistych płatków, które mogłyby nam pomóc żyć zdrowiej, gdyby w połowie nie składały się z syropu glukozowo-fruktozowego.

Tak, mi też samo cieszenie się promieniami słońca i pąkami na drzewach nie wystarcza i kusi mnie ta porcja photoshopa w słoiczku. Chociaż sprawdziłam skład i wiem, że to nie ma prawa zadziałać. A jednak ten malutki wredny głosik we mnie wciąż żyje i powtarza: kup, kup, kup.

Szczególnie, że humor ostatnio nie dopisuje. Pewnie to tylko przesilenie, ale muszę walczyć ze sobą potrójnie, żeby nie utopić doła poprzez całkowite spłukanie swojego konta. Głos rozsądku mówi, że to raczej i tak nic nie da i zamiast tego powinnam się zabrać do porządnej rysunkowej roboty.

W związku z tym, że bardzo prawdopodobne jest, że nie tylko ja czuje się jak kupa i nie tylko mnie kusi sprawienie sobie sukienki uwodzicielskiej jak fiołek na wiosnę (czy jak to tam leciało w tej irytującej reklamie) postanowiłam zebrać wszystkie techniki, które kiedykolwiek pozwoliły mi ograniczać zakupy. Widok wszystkich razem mam nadzieję przywróci równowagę moim neuronom i nie pozwoli im ulegać marketingowym sztuczkom.




Miesiąc bez zakupów

Zacznijmy z grubej rury. To dobry moment, żeby spróbować. Przeżyłam to, więc Ty też przeżyjesz. To w końcu jeden mały miesiąc, kiedy nie kupujesz nic poza najpotrzebniejszymi rzeczami. Uwierz mi, a powtarzałam to wyzwanie już kilka razy – nie będziesz wcałe płakać/żałować/wypominać sobie/tęsknić za tym czego nie kupiłaś. Za to na pewno zobaczysz, jak wiele masz. I zaoszczędzisz sporo kasy, którą możesz wydać choćby na świetny wakacyjny wyjazd, albo wykorzystać jako kapitał swojej przyszłej firmy. Wmawia nam się, że właściwie jedyne, co musimy robić, to kupować, gonić trendy, konsumować, robić zdjęcia tego co kupiliśmy i skonsumowaliśmy i wrzucać je do neta. Cholera, z tym się tak bardzo nie zgadzam. Gospodarka nie upadnie, facet Cie nie rzuci, nie zginiesz marnie, a Twoje konto bankowe odetchnie z ulgą.



Wyzwanie stylizacyjne

Bardzo dobrze łączy się z Miesiącem bez zakupów. Wyjmij z szafy swoje ciuchy. Przede wszystkim te najlepsze, które prawdopodobnie oszczędzasz na wyjątkowe okazje. I wymyśl 30 różnych strojów. Po jednym na każdy dzień miesiąca. Jestem pewna, że zawartość Twojej szafy mogłaby dać radę nawet na dłużej, ale to już mniej ważne. Najważniejsze, żebyś mogła nacieszyć się tym, co masz. Ile rzeczy zaraz po kupieniu ląduje na dnie szafy razem z nieodciętą metką? Ile razy przy sprzątaniu znajdujesz coś, o czym kompletnie zapomniałaś? Wykorzystaj te rzeczy, testuj je. Jeśli trafisz na coś, co okaże się leżeć źle, to po wyzwaniu możesz to oddać. Przynajmniej zrobisz miejsce. Przy okazji pewnie wymyślisz kilka takich ciuchowych zestawień, w których zakochasz się na kolejnych kilka miesięcy.



Opóźniona gratyfikacja

Jesteś w sklepie i nagle słyszysz ten głos. Kolejna para butów, kolejna sukienka, kolejny błyszczyk proszą, abyś je kupiła. W końcu jesteście sobie przeznaczeni i jeśli się oprzesz, to życie nie będzie już takie samo. To pozorne „zakochanie” dopada i zakupoholiczki i zatwardziałe minimalistki. Ale zakochanie od miłości różni się tym, że czas skutecznie je uśmierca. Więc daj sobie trochę czasu. Najlepiej przynajmniej dobę. Przez pierwsze kilka godzin będziesz non stop myśleć o wymarzonej rzeczy, a potem dopadnie Cię życie. W 95% przypadków nie będzie Ci się chciało wracać.*


*Nie stosuj tej zasady jeśli czujesz, że dosłownie poraził Cie piorun miłości, a dana rzecz to pojedynczy egzemplarz na który już ostrzy sobie zęby ktoś inny. Ale jeśli to bluzka z sieciówki, to nawet nie próbuj szukać wymówki. Będzie ich jeszcze sterta na wyprzedażach. A nawet jeśli nie, to trudno – najwyraźniej nie byliście sobie przeznaczeni.



Lista życzeń



Ok, przyznaję, że tworzone co tydzień wish-listy, to coś co mnie odrzuca. Kiedyś też przechodziłam od jednej do drugiej, niczym alkoholik, który ledwie skończył jedną flaszkę, a już sięga po kolejną. Na długo odpuściłam, ale kilka miesięcy temu stworzyłam sobie nową listę. Póki co kupiłam z niej dwa egzemplarze. Ta lista bardzo mocno opiera się na opóźnionej gratyfikacji: każda rzecz musi wytrzymać na niej przynajmniej kilka miesięcy. Jeśli po takim czasie dalej jej chcę, to chyba faktycznie musi mi być potrzebna. Tak dorobiłam się bawełnianej bluzki z jaskraworóżowymi rękawami. I chodzę w niej kiedy tylko mogę. Z rzeczami z listy się nie spieszę. Nie szukam ich po sklepach, nie przeglądam neta. Spokojnie czekam, aż trafię na wymarzony egzemplarz. Przez ten czas połowa i tak odchodzi w niepamięć, jako chwilowe zaciemnienie umysłu.



Wyższy cel

Łatwiej stawić czoła pokusom, kiedy na horyzoncie majaczy coś fantastycznego. Podróż do Rzymu, wymarzona suknia ślubna, własna firma. Łatwiej sobie odmówić setnej spódniczki, kiedy wiesz, że czkasz na coś lepszego niż ten kawałek szmatki. Kiedy masz na oku cel tak fantastyczny, że żaden ciuch, żaden krem, żadne kolczyki nawet do małego paluszka mu nie sięgają. Więc znajdź taki cel. Obojętne, czy marzysz raczej o zwiedzaniu Afryki, czy o płaszczy od Burberry. Byle to było coś, przy czym zakupki w galerii zblakną jak suszony na słońcu podkoszulek.



Czekam na Wasze sposoby w komentarzach.

EDIT: Nie pytajcie mnie czemu czcionka w tym poście tak wariuje. W panelu wszystko ok, na blogu każdy akapit jakby się wyrwał z innej parafii. Kombinuję na wszystkie strony i nic.

22 komentarze:

  1. Mam za sobą trzy miesiące bez kupowania ubrań. Na początku było ciężko, kiedyś nałogowo odwiedzałam lumpeksy i wyprzedaże. Teraz nawet mnie do tego nie ciągnie. Zastanawiam się, czy nie przedłużyć tego wyzwania o kolejne 3 miesiące. Nie kupuję i dobrze mi z tym. Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego napiszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli możesz to przedłużaj - 6 miesięcy bez kupowania to już jest COŚ! Zbieram się na to i zbieram, może się uda w tym roku :)

      Usuń
  2. Jejku, jak ja nie lubię zakupów. Ciuchy są najgorsze. Jestem nienormalna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli w grę wchodzi parę godzin łażenia po galerii i to jeszcze z koleżanką, która mierzy każdy ciuch, to rozumiem. Ale już zakupy z moim chłopem trwają max pół godziny i to duże zakupy i tu jest gorzej :)

      Usuń
  3. "Opóźniona gratyfikacja" to coś co często stosuję :) Na początku niekupowanie bywało ciężkie, ale z czasem stało się u mnie nawykiem, że nie kupuje od razu sukienki, która mi się spodoba. Daje sobie kilka dni i jak dalej jestem "chora" na nowy ciuch to wtedy wracam do sklepu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najlepszy sposób na sprawdzenie, czy to właśnie "miłość" czy jednak tylko zauroczenie :)

      Usuń
  4. Ciekawa jestem tych 30 dni bez zakupów. Sama raczej nie czuje takiej potrzeby bo nie robię zapasów i nie sądzę żeby mi to w czymś pomogło :) Choć przypadki losowe same zmuszając mnie do robienia sobie takich zakupowych przerw. Jak choćby w tym miesiącu - musiałam zapłacić 1300zł za polisę.

    A moim największym marzeniem jest spłacenie w końcu kredytu na samochód. Zostało mi jeszcze 10 tys, a spłaciłam już 2/3 :) Kredyt na samochód to głupota ale bez niego nie byłabym w stanie dojeżdżać do pracy. Nie jestem nawet pewna czy w ogóle mogłabym pracować w Krakowie. I ten mój cel mi przyświeca zawsze kiedy sięgam po tańszy krem czy kiedy sobie czegoś odmawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście to nie hipoteka - szybko spłacisz. U nas chyba samochód pójdzie na sprzedaż - nie jest niezbędny, a to pozwoli pożegnać się z comiesięczną wcale-nie-mini-ratką.

      Usuń
  5. Język jakim piszesz rozwala mnie na łopatki:-) Ja zawsze staram się robić zakupy sezonowo, tworze listę wcześniej i nad każdym punktem grubo się zastanawiam jeśli faktycznie znajdę to co chcę to wiem,ze będę zadowolona a przypadkowym zakupom mówię stop! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. ja także stosuję opóźnioną gratyfikację (nie wiedziałam, że tak to się nazywa;>). to naprawdę się sprawdza, w większości przypadków po paru dniach już nie pamiętam czemu chciałam coś kupić:P poza tym, jeśli w danym momencie chcę ogólnie uniknąć zakupów, zwłaszcza ubraniowych, staram się nie przeglądać zbyt wielu blogów, żeby się nie nakręcać. a kiedy ewidentnie czegoś potrzebuję, najpierw staram się przemyśleć czy przypadkiem nie posiadam czegoś, co mogłoby mi to zastąpić. często udaje coś znaleźć, a wtedy jestem z siebie dumna;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, często wystarczy trochę kreatywności, żeby zmniejszyć ilość zakupów - ostatnio uparłam się, żeby strój na przebieraną imprezę skomponować z ciuchów, które mam. Udało się. Zaoszczędziłam trochę kasy i czasu i zebrałam pare pochwał za przebranie :)
      Co do blogów to do kilku się zniechęciła przez nachalne namawianie do kupowania różnych rzeczy.

      Usuń
  7. Ja też stosuję się do tych punktów, instynktownie. Od stycznia spłacałam długi i wypłata pod koniec marca miała pójść na zakup garderoby letniej. Ale dostałam pieniążki, zrobiłam listy marzeń na zalando, i tak jakoś odechciało mi się kupowania (straciłam kilka rzeczy w tym mcu, ze względu na słabą jakość i głupote - zamek od kurtki zaciął mi się na ulubionej bluzce...ouch). Pójdę do sklepu na początku kwietnia, bo niestety jestem zmuszona, bo nie mam nic wiosenno-letniego, co by nie było z poliestru. A już ubolewam nad tym :(

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że znajdziesz kilka przepięknych rzeczy, które dobrze posłużą przez parę kolejnych wiosen :)

      Usuń
  8. Narobiłaś mi ochoty na miesiąc bez zakupów, ale chyba poczekam z nim do maja, bo czeka mnie wesele, na które kompletnie nie mam butów. Co do listy życzeń to mam taką w głowie i muszę przyznać, że to świetny pomysł;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzenie mi, że narobiłam innej osobie ochoty na miesiąc bez zakupów to jak najlepszy komplement ever :)

      Usuń
  9. Wpadłam na Twojego bloga szukając inspiracji organizacyjno-minimalistycznych (pozbyłam się w zeszłym roku większości szafy i od dawna nie kupuję nic ponad potrzebne rzeczy) i wsiąkłam! :D (już zdąrzyłam polecić Cię koleżance i ona też wsiąkła! tak trzymaj! :>)

    Dodatkowo okazało się, że dzielimy ten sam talent i ślędzę Twoje rysunki na Insta (chociaż bez konta). Katalizatorem zmian w moim życiu był powrót do Boga i tak jakoś przy pierwszym czytaniu Nowego Testamentu siadła mi na sumieniu przypowieść o talentach, więc wracam do rysowania. Twoje postępy mnie inspirują! :) jednak widzę wyraźnie, że ja mam mało cierpliwości do moich rysunków :P pół godziny szkicuję i porzucam, ciach, do następnego rysunku... Ile czasu zajmuje Ci taki fajny portret z kredek jak ten ostatni? Eh, potrzebuję się jakoś zdyscyplinować nawet przy rysowaniu :DDD

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :)
      Zgadzam się z tym, że nie powinniśmy marnować swoich talentów i pasji i z nich rezygnować. Co do rysunku, to większość zajmuje około 6 godzin. Czasem więcej, czasem mniej. Aczkolwiek daleko mi do moich rysunkowych idoli, którzy na dopracowanie rysunku poświęcają nawet i 50 godzin :)

      Usuń
  10. Trafiłam od Ani(aniamaluje.com) i zdecydowanie zostaję na długo :D Zauważyłam, że u mnie wystepuje połączenie wszystkich technik Zazwyczaj jak się uprę, przymierzę i leży idealnie nie kupuję od razu, daję sobie czas na zastanowienie i chodzę po paru różnych sklepach. Gdy zapominam o tej rzeczy(a tak zazwyczaj jest :)) to nie było to, jeżeli wciąż pamiętam i się stale ekscytuję wracam. Czasami przez to zapominanie żałuję(wciąż nie mogę odżałować bransoletki i zegarka, które były idealnie i których nigdzie potem nie znalazłam), ale moje metody się sprawdzają. Tworzenie zestawów jest zawsze idealnym wyjściem tak jak wyznaczanie np.: w tym miesiącu kupię to i to i nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze trafi się coś, co jednak zostanie w głowie i od czasu do czasu pojawi się myśl: "trzeba było to kupić". Zawsze wtedy powtarzam sobie, że najwyraźniej nie byliśmy sobie przeznaczeni :)

      Usuń
  11. Jeśli coś mi się podoba, robię zdjęcie. Do większości zdjęć nie wracam. Jeśli jednak po dłuższym czasie ciągle pamiętam, wracam po daną rzecz, lub kupuję ją online :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...