Po tygodniu pora na małe podsumowanie. A zatem w trakcie
minionych 7 dni NIE ZAKUPIŁAM:
· ani jednego ciucha,
· kosmetyku (nawet lakieru do paznokci, który tak bardzo chciałam-taki śliczny delikatny róż, ajjjjjjj…),
· jak również żadnych dodatków,
· kolczyków,
· czy innej biżuterii.
Nie weszłam też do żadnego
sklepu, poza spożywczym. Przyznaję, że musiałam wejść do paszczy lwa, czyli do
galerii. Ograniczyłam się jednak tylko do zakupu owocowego napoju w jednej z
lansiarskich i megadrogich kawiarni (przysięgam, że bardziej mi smakuje kawa,
którą sama robię i która nie kosztuje 12zł!). Chociaż przyznaję, że z wystaw patrzyło
na mnie tyle pięknych rzeczy, a w szczególności uwielbianych przeze mnie
sukienek.
Czy Wy też tak macie, że
najpiękniejsze rzeczy w sklepach znajdujecie akurat wtedy, kiedy:
a.)
nie macie pieniędzy,
b.)
nie macie czasu,
c.)
postanowiliście założyć się ze swoim facetem, że
przez miesiąc nie będziecie niczego kupować
???
Poza tym mam kilka dodatkowych
obserwacji po tym tygodniu. Po pierwsze spędzamy razem z Połówkiem więcej
czasu. Niby na zakupy galeriowe też często jeździliśmy wspólnie. Ale teraz mam
poczucie, że to jest takie bardziej RAZEM. Więcej rozmawiamy, bardziej zwracamy
na siebie uwagę, bardziej się słuchamy.
Po drugie więcej spaceruję, co
oznacza, że odkrywam więcej ciekawych miejsc. Trochę zmęczyło mnie miasto, w
którym mieszkam (o ile Kraków może kogoś zmęczyć…), a teraz odkrywam jego urok
na nowo. Spróbowałam lodów robionych przez prawdziwego Włocha – a przynajmniej
wyglądał na prawdziwego J
I mam na oku dwie restauracje, do których muszę zajrzeć.
Po trzecie więcej czytam i się
uczę, a mniej czasu marnuję na wszelkiego typu fejsbukach, pudelkach,
kozaczkach, zeberkach , papilotach i innych pochłaniaczach życia. Niby jedno z drugim nie ma związku, a jednak jakoś szukam sobie innych aktywności.
Bilans tygodnia jak najbardziej na TAK!!!!
OdpowiedzUsuńMoże to był właśnie najgorszy tydzień? Może teraz będzie już lepiej. Trzymam kciuki!
PS. Wiem, że to żadne pocieszenie ale byłam dziś w małej galerii w moim mieście i lipa straszna. Letnie przeceny to chyba już przeszłość, a botki za kostkę z grubej skóry nie przemawiały do mnie przy 40 stopniach na zewnątrz.
Tak właśnie myślałam, że miesiąc w którym dominują resztki przecen, albo wchodzą już kolekcje na chłodniejsze dni będzie dość łatwy do przejścia. I pewnie tak by była, gdyby nie ta jedna sukienka zobaczona na wystawie... :)
UsuńZawsze znajdzie się jednak jakaś pokusa... której tak ciężko się oprzeć. Najważniejsze, że dałaś rade.
UsuńPozdrawiam :)
Gratulacje dla Ciebie, że się tak dobrze trzymasz=) Też kiedyś założyłam się z chłopakiem, że przez miesiąc nie kupię nic nowego, o dziwo dałam radę i miałam masę satysfakcji. Ostatnimi czasy prawie w ogóle nie kupuję ubrań, bo jestem w ciąży i szkoda kupować mi ciuchów na miesiąc, ale coś czuję, że jak już poznam płeć dziecka to wtedy ogarnie mnie szał zakupowy na nowy, tyle, że będą to ubranka dla malucha=)
OdpowiedzUsuńOj sklepy z gadżetami dla dzieci mogą być chyba nawet bardziej wciągające :) Ja ostatnio oglądałam kolekcję Barbie z myślą, że kurde fajnie by było mieć córeczkę :)))
Usuńhaha w takim razie gratuluję :)
OdpowiedzUsuńwww.rumeur-rose.blogspot.com
Doskonale Cię rozumiem. Ja też przy braku kasy kompensuje sobie większe zakupy mniejszymi jak róż czy lakier do paznokci, których mam miliony ;) najtrudniej będzie na wyjściach z koleżankami, które oprócz kawiarni będą chciały "tylko zajrzeć" do jekiegoś sklepu... ja zawsze się wtedy łamię xD.no i obawiam się, że bywanie w kawiarniach z pysznymi napojami, może trochę zastępować ten "miły dreszczyk", który odczuwamy podczas zakupów, w końcu często idą w parze, więc uważaj... ;) Trzymam kciuki i jestem maga ciekawa jak będziesz sobie radzić!
OdpowiedzUsuń