poniedziałek, 21 grudnia 2015

Zawieszenie



A jednak: napisałam jedno, a muszę zrobić drugie. Prowadzenie 2 blogów i kilku innych projektów niestety by mnie wykończyło - już teraz mózg pracuje niemal non stop i prawie nie odpoczywa. Zresztą głupio byłoby pisać o minimalizmie, kiedy nie jest on wyborem, a raczej kwestią braku czasu :)

Kto lubi mnie czytać zawsze znajdzie coś TUTAJ ale uprzedzam, że to zgoła odmienna tematyka :)

W kwestii wyzwania 6 miesięcznego - udało się! Nawet nie wiem, kiedy zleciał ten czas, a rzeczy kupione mogłabym policzyć na palcach 1 ręki. Niemniej ciesze się, że to już koniec - to był bardzo długi okres bez zakupów i szczerze mówiąc zdarłam przez ten czas trochę ciuchów :)

Większe podsumowanie pokaże się na wspomnianej wyżej KARIEROWNI :)

Ten blog póki co zostaje w sieci - niech o moich przygodach z minimalizmem czyta każdy zainteresowany. Ja tymczasem biegnę do innego projektu :)

Buziaki i Wesołych Świąt :)

wtorek, 6 października 2015

O pieniądzach, forsie i kasie słów kilka.




Ostatnio życie zaskoczyło mnie pozytywnie :) Uwielbiam być zabiegana. Serio! Lubię mieć na głowie różne ciekawe sprawy i projekty, tworzyć rano listę rzeczy do zrobienia i cieszyć się na myśl o nich. Powoli wszelkie trudy podjęte po zwolnieniu z korpo zaczynają przynosić rezultaty, jeszcze nie finansowe, ale mam nadzieję, że wszystko będzie się fajnie rozwijać. Niemniej ostatnio wszystko trochę mnie przytłoczyło, jeszcze pojawiły się zaczątki przeziębienia (na szczęście mam swoje naturalne sposoby na ozdrowienie, ale przez dwa dni czułam się tak sobie) - coś musiało ucierpieć i był to niestety ten blog. Przywalona projektami i gorączką nie miałam nawet jak myśleć o minimalizmie. Ale już powoli wracam na właściwe tory. 

Póki co mam dla Was odpowiedzi na pytania przygotowane przez tajemniceportmonetki.pl a w nich sporo o moim stosunku do kasy :)


Jak wyglądała Twoja pierwsza świnka skarbonka?

Plastikowa skrzyneczka w żarówiastym pomarańczowym odcieniu. Największą zaletą było zamykanie na kłódkę. Wrzucałam do niej drobniaki za które miałam sobie kupić drugie śniadanie. Prawie nigdy nie kupowałam (przepraszam Mamo, ale już od małego najwidoczniej niezależność finansową ceniłam wyżej niż zjedzenie drożdżówki :D). Mogę też powiedzieć, że w rodzinie pełniłam funkcję małego Providenta, zawsze mając trochę kasy do pożyczenia na dość wysoki procent. Można powiedzieć, że pierwsze inwestycje w tym stylu wykonywałam już w wieku 6 lat :D


Kiedy potrzebujesz dodatkowych pieniędzy, wolisz ciąć wydatki czy podjąć dodatkową pracę?



Najlepiej i to i to. Wtedy skuteczność jest podwójna! Niemniej po głowie cięgle lata mi maksyma "work smarter not harder" i coraz częściej zastanawiam się, co zrobić, żeby pieniądze pracowały same na siebie. Oszczędzanie na wszystkim nie ma sensu - w moim przypadku zbędne wydatki są od dłuższego czasu mocno ograniczone. A sprzedawać swojego czasu za pieniądze nigdy nie lubiłam, szukam więc lepszych możliwości.


Czy i jak zarabiasz na swoim blogu?

Nie, w tym momencie na blogach nie zarabiam, ale nie wykluczam tego w przyszłości :)



Dokończ zdanie: „Pieniądze szczęścia nie dają, ale…”

Nie dokończę, bo moim zdaniem pieniądze mogą dać sporo szczęścia i wywołać wiele dobra. Wystarczy spojrzeć na pana Gates'a! Pieniądze mogą pomagać, spełniać marzenia, dawać spokój.
Jestem absolutnie przeciwna robieniu z pieniędzy źródła zła i negatywnemu nastawieniu wobec ludzi bogatych. Pieniądze to tylko narzędzie. Możesz za ich pomocą przekupić polityka, a możesz wybudować schronisko dla bezdomnych. Wybieram skupienie się na tych pozytywnych aspektach bogactwa.


Jaka jest według Ciebie najcenniejsza rzecz, której nie można kupić za pieniądze?

Miłość, zdrowie i czas. Tego nie dostaniemy za pieniądze, chociaż podobno naukowcy pracują nad tym, żeby pojawiła się taka możliwość.


Twoja najlepsza inwestycja w życiu (niekoniecznie finansowa).

Inwestycja czasu - w swoją pasję i poprawę umiejętności i wiedzy. Zaczyna się powoli zwracać i procentować, a co najważniejsze przynosi mi sporą satysfakcję :)
Inwestowanie w samą siebie, w swój rozwój i swój wizerunek - 10 lat temu byłam zalęknioną dziewczynką, pełną kompleksów i niezbyt przyjemnych uczuć wobec świata. Dzisiaj sama nie mogę uwierzyć, jak daleką drogę przeszłam i jak bardzo się zmieniłam.


Na czym nie oszczędzasz?

Na wartościowym jedzeniu. Lubię jeść pysznie, zdrowo i prawdziwie. Dlatego nie żałuję kasy na jajka od szczęśliwej kury, prawdziwy ser, owoce i butelkę wina do kolacji.
Nie oszczędzam też na przyborach do rysowania - lubię, żeby były dobrej jakości, bo wtedy rysowanie staje się dla mnie ogromną przyjemnością i relaksem. Lubię dobrze napigmentowane kredki, porządne ołówki i wspaniałe akwarele. Tego nie da się zastąpić tandetą.


Co według Ciebie znaczy dużo zarabiać?

Duże zarobki to takie, które pozwalają na wykonanie tych kilku trafnych inwestycji dającą wolność finansową. Nie jestem zwolennikiem zostania rentierem i przechodzenia na emeryturę w wieku 30 lat. Muszę coś robić, działać, tworzyć. Nie mogłabym tylko leżeć na hamaku i popijać drinki z kokosa. Nuda! Ale nie pogardziłabym dochodem pasywnym - nad którym zresztą zaczęłam ostatnio pracować :)


Co zrobiłabyś z milionem złotych?

Kupiłabym mieszkanie na wynajem za maksymalnie 400 tys. zł (w tej kwocie też remont i wyposażenie). 500 tys. zł po konsultacji z dobrym doradcą finansowym rozdysponowałabym tak, żeby mieć fajne miesięczne odsetki. 100 tys. zł podzieliłabym między schroniska dla zwierząt i domy dziecka. Nie pojechałabym na wczasy, nie kupiłabym Porsche (chociaż podoba mi się 911), nie wybrałabym się na drogie zakupy. Nie zmieniałabym drastycznie stylu życia i nie trąbiła dookoła o własnym bogactwie.
Tak, jak widać mam bardzo konkretny plan - to dlatego, że gorąco wierzę, że ten milion znajdzie się kiedyś na moim koncie :)


Na co możesz wydawać mnóstwo pieniędzy i nigdy nie będziesz mieć z tego powodu wyrzutów sumienia?

Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, bo czym jest "mnóstwo"? Dla jednego moje mnóstwo pieniędzy będzie oznaczało tandetę. Coraz częściej pytam siebie o sens kupowania drogich rzeczy i ze spełnieniem drogich zachcianek czekam po kilka miesięcy. Muszę być pewna, że dana rzecz faktycznie mi posłuży, a nie zostanie tylko kolejnym drogim gadżetem kurzącym się na szafce.
Wyrzutów sumienia na pewno nie mam po zakupie dobrych perfum, pięknego zegarka i skórzanych botków :)


Nie nominuję nikogo do dalszych odpowiedzi, ale byłoby super gdybyś Drogi Czytelniku wybrał sobie chociaż jedno z tych pytań i odpowiedział na nie w komentarzu. Jestem bardzo ciekawa Waszych przemyśleń :)


wtorek, 22 września 2015

Moda na minimalizm przemija





   Ufff udało się odpisać na Wasze komentarze pod poprzednim postem! :) Częstotliwość publikacji tutaj trochę spadła, co jest wynikiem całej masy rzeczy tak naprawdę. Głównie tego, że dobijam powoli końca z wyzwaniem 100 rysunków w rok (możecie weryfikować postępy na Instagramie), uczę się obsługi programów graficznych i tworzenia stron internetowych, ogarniam drugiego bloga, zamówienia na rysunki, ćwiczenia i całą masę innych rzeczy. Nie, to nie jest stękanie :) Chętnie przyjęłabym jeszcze kilka fajnych obowiązków :) Niemniej ilość wolnych godzin się skurczyła.

Ale, ale! Dzisiaj nie miało być wcale o moim życiu ostatnio. Tylko trochę o minimalizmie. 

Zauważyliście, że moda na minimalizm znowu przemija? Był wysyp blogów (w tym mój), artykułów, reportaży, a wreszcie książek na temat i nagle cisza. Szczerze bardzo mnie to cieszy, bo coraz mniej przepadam za modą. Moda zaczyna mi obrzydzać pewne rzeczy. Tak było ze złotymi tatuażami - podobały mi się, póki nie było ich w każdym sklepie z pamiątkami made in china. Kiedy zaczął się szał i wszyscy chodzili oblepieni w złote wzorki moja sympatia w prędkością światła pikowała w dół.

Z modą na minimalizm było tak, że najpierw wszyscy się zachwycali i szaleli. Jedni odcinali kupony, inni pozbywali się zbędnych przedmiotów. W końcu minimalizm zaczął wyskakiwać z lodówki, więc naturalną koleją rzeczy było pojawienie się ludzi, którzy będę wyśmiewać minimalistyczne zapędy. I się pojawili. Trochę przykro mi czytać rzeczy ośmieszające coś dobrego. Bo nigdy nie chodziło o to, żeby posiadać 100 rzeczy i zamknąć się w 4 gołych ścianach. 

Przynajmniej dla mnie słówko na M od początku oznaczało mniejsze skupienie na pieniądzach, ich zarabianiu i wydawaniu, a większe na tym, kim się jest i czego się doświadcza. Od początku wszystko zamykało się w dobrze znanej frazie "BYĆ, A NIE MIEĆ". Ale to też nie oznacza, żeby nie mieć niczego, a jedynie żeby nie topić się w stertach zbędnych ciuchów i gadżetów. I żeby nie biegać jak szczur w kołowrotku w pogoni za większą wypłatą, którą trzeba jak najszybciej wydać.

No ale stało się - media i influencerzy odpuszczają powoli minimalizm. I dobrze. Komu miało coś zostać w głowie, zostało. Kto miał przemyśleć pewne sprawy, przemyślał. Ja się cieszę, że mogłam trafić na kilka fajnych blogów i wprowadzić pewne zmiany w życiu. Przestać robić wiele głupich rzeczy, w tym definiować swoją wartość modelem jeansów albo telefonu. Wyrzucić kilka rzeczy o wartości sentymentalnej, które tak naprawdę przypominały o smutnych sprawach i wgniatały w ziemię. Pozbyć się ciuchów w których czułam się jak uboga krewna. Nauczyć lubić siebie bez makijażu. Paradoksalnie jestem teraz bardziej zadbana i mam czas pomalować paznokcie (btw mam tylko jeden lakier do paznokci, piękną czerwień :)

Czy wolę siebie teraz, czy z czasów kiedy bezmyślnie co miesiąc przepuszczałam kilkaset złotych na zachcianki? Sami sobie odpowiedzcie.

P.S. Wyzwanie 6 Miesięcy Bez Zakupów idzie póki co tak gładko, że prawie zapominam o nim :)

środa, 16 września 2015

7 powodów, dla których marzę o domu na wsi

zalipie, malowany dom, wieś, na wsi, sielsko

Dzisiaj będzie krótko, ale będzie to też post o moim wielkim marzeniu, które mam nadzieję spełnić za kilka lat. Wizja wyprowadzki z miasta coraz częściej przewija się przez mój mózg. I coraz przyjaźniej patrzę na ten temat. Dlaczego?

1. Koniec z mieszkaniem w bloku. Prawie całe życie mieszkam w bloku, w mieszkaniu z widokiem na inne bloki. W sąsiadami z góry, z dołu i po bokach. Czuje się już mocno klaustrofobicznie w miejscu, gdzie boje się głośniej kaszlnąć, albo pofałszować sobie do jakiejś piosenki. Za to słyszę kiedy sąsiedzi mają randkę w łóżku, albo testują nową wiertarkę.

2. To nie balkon i doniczka z ziołami z hipermarketu. To ogród. Ogród, do którego możesz wyjść. W którym możesz mieć swoje maliny i sałatę. Opalać się. Walczyć z ślimakami i chwastami. Gonić psa, kiedy próbuje obsikać krzak dzikiej róży. Dla mnie ogród = najprzyjemniejsza praca pod słońcem = szczęście. Mój mały wewnętrzny ogrodnik miałby wreszcie frajdę.

3. Czyste powietrze. Miła odmiana od Krakowa, czy raczej SMOGOWA. Niestety więcej much. Ale od czego są moskitiery i zwierzaki domowe, które uwielbiają polować na muchy?

4. Kredens. Taki stary. Odmalowany na biało, a w środku na niebiesko. Pomieści wszystkie moje ulubione kubki. Kredens w mieście wygląda dziwnie (zresztą gdzie go upchnąć w standardowej klitce?), ale w domku na wsi to już bardzo stylowy mebel. O i jeszcze duży regał na książki, a w nim cała moja biblioteczka.

5. Las. Chce mieszkać pod lasem. Nawet kleszcze jakoś przeżyję i wygrzewające się latem na leśnych polankach żmije. Zresztą uważam, że żmije są całkiem śliczne, oczywiście dopóki nie postanowią zaatakować Twojej nogi lub psa.
Dla lasu przeżyję wszystko. Mogę spacerować i zbierać grzyby albo borówki. Wypatrywać sarny lub zająca. Albo nic nie robić i po prostu lasu słuchać.

6. Jajka od kury, która widziała słońce, mleko od krowy, a nie woda z białym barwnikiem. I targ z warzywami. Muszę coś dodawać?

7. Kominek, basen i hamak. 3 niezbędne elementy w życiu każdego szczęśliwego człowieka. Raczej ciężko je sobie wyobrazić w blogu. Zresztą co to za frajda, kiedy sąsiedzi podglądają jak się pluskasz? Nie wyobrażam sobie życia bez zimowego wygrzewania przed kominkiem, wiosennego relaksu w hamaku i chłodzenia się w basenie w trakcie upalnych dni.

A Wy co wolicie? Domek na wsi, czy piękne mieszkanie w mieście?

Kiedyś sobie nie wyobrażałam mieszkania w jakiejś zabitej dechami dziurze, ale chyba z wiekiem (i rozwojem sieci internetowej) zmienia mi się światopogląd :)

poniedziałek, 7 września 2015

3 miesiące bez kupowania!



Ej, szczerze mówiąc ja nie wiem kiedy zleciały trzy miesiące. Wczoraj stałam w Empiku z książką w ręku i szczerze mówiąc zastanawiałam się, czy nie przerwać wyzwania. Tak, bardzo bardzo chciałam ją kupić. A potem policzyłam sobie miesiące (tak, normalnie wyższa matematyka :P) i dotarło do mnie, że już połowa za mną. Nie przerywam, szkoda by było zmarnować cały ten czas. Szczególnie, że póki co nie jest jakoś źle.

Jedynym ciuchowym zakupem są eleganckie spodnie. Sierpień i lipiec były iście niszczycielskie dla moich ubrań. Zdewastowałam jedne ukochane dżinsy, a potem jeszcze schudłam 4 kg i drugie zrobiły się za bardzo workowate. Zostałam z jedna parą dżinsów granatowych i jedną czarnych. Co w sumie wystarczy na zwykłe warunki, ale jakoś uświadomiłam sobie, że nie mam żadnych eleganckich portek. A nóż widelec będzie trzeba iść na rozmowę o pracę, albo założę własną działalność i trzeba się będzie ponetworkingować? I co wtedy?

Dlatego skusiłam się na zgrabne materiałowe spodnie w kant. I zgodnie z poprzednim postem wróciłam do szpilek. Nie było tak źle, do wszystkiego można się przyzwyczaić. Tylko schodzenie po schodach mnie denerwuje, bo jednak byłam przyzwyczajona do zbiegania, a teraz muszę kroczyć. Ale ludzie widzą zmianę i nawet komplementują.

Jeśli chodzi o kosmetyki, to kusił mnie zakup eyelinera, ale opamiętałam się. Najpierw zużyję ten od Bobbi Brown, a potem będę sprawdzać, czy może istnieje jakiś tańszy zamiennik. Uległam za to promocji na zestaw do wybielania zębów (z 40zł na 17!) i nie żałuję. Natura nie dała mi ślicznych białych ząbków, a ostatnie spożycie kawy w hektolitrach jeszcze pogorszyło sprawę. Po 3 dniach kuracji są odrobinę bielsze, a ja czuje się lepiej.

W kwestii książek i czasopism jestem najmocniej kuszona, ale stawiam twardy opór. Bo widzicie, ja uwielbiam słowo pisane. Czytam książki, blogi, gazety. To jest taki relaks po mojemu. I dziwnie mi z tym, że nie mogę sobie kupić gazetki z treningiem dla marines albo książki o kobiecej przedsiębiorczości. Mimo wszystko od 3 miesięcy tylko pożyczam, a nie kupuję. I dało radę! Ale kolejne 3 miesiące będą już gorsze, bo biblioteczki znajomych mam już przerobione. Chyba pora wreszcie zapisać się do biblioteki...

Graficznie moje potrzeby wyglądają jak wykresy funkcji sinus/cosinus. Albo chce kupić wszystko, albo mam wrażenie, że nic mi już nie jest potrzebne i posiadam aż za dużo. Kolejne 3 miesiące mogą być ciężkie - zawsze gorzej znoszę jesień, brak słońca i zimno. I chce to sobie odbijać zakupami. Więc trzeba będzie zebrać masę silnej woli, żeby dokończyć eksperyment :)

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

7 sposobów na to, żeby lepiej wyglądać, kiedy nie potrafisz dobrze się ubierać



Pisałam rok temu, że nie umiem się dobrze ubrać. No i faktycznie - mimo całkiem dobrego gustu mój wygląd był w raczej opłakanym stanie. Rzadko kiedy słyszałam jakikolwiek komplement odnośnie swojego stroju, ale to nie jest główny problem. Problemem było wrażenie, jakie wywierał mój strój. Wrażenie szarej myszki, którego tak bardzo chciałam uniknąć. Dlatego powoli zabrałam się za zmienianie swojego wizerunku i powoli prę do przodu. Na dzień dzisiejszy mogę się z Wami podzielić kilkoma sztuczkami, które na serio pomogły odmienić mój wygląd.


#Ogranicz zakupy!
Może się wydawać, że to raczej słaby pomysł, skoro w szafie masz same szmaty w których wyglądasz fatalnie. Ale skoro od X lat kupujesz sobie sama ciuchy i cały czas wyglądasz paskudnie, to gdzieś w procesie zakupowym najprawdopodobniej popełniasz błąd. Dlatego przestań wydawać gotówkę przynajmniej dopóki nie odkryjesz, co takiego robisz źle. 

#Ogranicz kolory!
Jeśli jest bardzo, bardzo źle ogranicz się do prostych ubrań w czerni i bieli. Pomyśl: prostota, czerń i biel - to nie ma prawa się nie udać. Może trochę nudno, ale przynajmniej stylowo. (Na potrzeby #KARIEROWNI zbieram sobie takie czarno-białe inspiracje, gdyby ktoś chciał podejrzeć, to znajdziecie je tutaj).

#Inspiruj się!

Poszukaj doskonale ubranej osoby, która ma podobny typ sylwetki i urody do Ciebie. Rozbierz jej styl na czynniki pierwsze. Poszukaj elementów charakterystycznych. Może to spodnie rurki, bardzo wysokie obcasy i charakterystyczne okulary? Może konkretna paleta kolorów? Albo dopasowane fasony sukienek? Postaraj się wyciągnąć coś stylowego dla siebie.



#Porzuć wygodę!
To jest mój grzech główny. Mam raczej dobry gust, przynajmniej jeśli bierzemy pod uwagę to, co podoba mi się na innych laskach. Bo kiedy patrzę na swoje wcześniejsze wybory, to płakać mi się chce. Dlatego, że ubierając się rano powtarzałam sobie, że płaskie buty są wygodniejsze od szpilek. Dżinsy od sukienek, czy choćby bardziej elegankich spodni. Tank top jest praktyczniejszy niż jedwabna bluzka. I wychodził z tego koszmarek. Mam wielkie tak dla wygody, ale nie dla wyglądania jak ofiara losu. Czasem warto założyć te cholerne obcasy!

#Wyciągnij z szafy najlepsze ciuchy
Zawsze mamy w szafie coś specjalnego, w czym wyglądamy cudownie, ale chowamy to na specjalne okazje. Jakąś boska kieckę, piękne buty, kaszmirowy płaszcz. Warto wydobyć te rzeczy z czeluści i zacząć je nosić również w te "zwykłe" dni. Mała czarna, piękny kardigan, czarne szpile doskonale odnajdą się w codziennych warunkach i sprawią, że będziesz wyglądać jak 1 000 000$.

#Kupuj tylko wspaniałe ciuchy
Test na wspaniałego ciucha składa się z kilku pytań:
czy bosko w tym wyglądam?
czy bosko się w tym czuje?
czy nie wyjdzie z mody za tydzień?
czy dotyk materiału jest przyjemny?
czy wykonanie jest perfekcyjne?
czy mogę i chcę nosić tą rzecz na co dzień i czy sprawdzi się też na specjalne okazje?
Jeśli TAK, to bierz :)

#Szukaj nowych zestawień
Zrób sobie tygodniowe wyzwanie: przez 7 dni zakładasz, to co masz w szafie, ale w takich zestawieniach, jakich nigdy wcześniej nie miałaś na sobie. To Cie zmusi do kombinowania i pomoże w wymyśleniu kilku fajnych kombinacji :)


Jakie są Wasze sposoby na to, żeby być zasypywana komplementami odnośnie swojego stroju?

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Konsumuj czas na maksa! Posumowanie wakacji 2015 :)



   Rzadziej tu ostatnio zaglądam, ale nie czuje się winna. Dlaczego? Bo mniejsza ilość postów nie wynika ze zniechęcenia, ale z całej masy ciekawych rzeczy do zrobienia.

Nie pamiętam dwóch rzeczy:
  • Kiedy ostatnio spędziłam weekend w domu?
  • Kiedy ostatnio marnowałam czas łażąc po sklepach?

No dobra - zajrzałam ostatnio do małego uroczego ciucholandu. Spokojnie, nic nie kupiłam, chociaż było kilka fajnych rzeczy. Za to upewniłam się w tym, że coraz mniej opłaca się robić zakupy w sieciówkach. Bo sieciówki są teraz w ciucholandach i to w o wiele przyjemniejszych cenach. Na przykład trafiłam na marynarkę, którą chyba dwa lata temu kupiłam w H&M za 150zł. Tutaj egzemplarz w innym kolorze, zero zniszczeń - 45zł. Wprawdzie ceny ubrań w szmateksach poszły w górę, ale to się dalej bardziej opłaca.




Foto pokazuje tylko maleńkie ujęcie miejsc odwiedzonych w te wakacje. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w swoim życiu tyle pozachwycała się światem, tyle naoddychała świeżego powietrza, tyle fot napstrykała, tylu dobrych rzeczy się nasmakowała. 

Jedyny minus to rachunki za paliwo - przyprawiają o dreszcze, a powiem Wam szczerze, że fanka komunikacji masowej nie jestem. Wiem, że bardziej ekologicznie i taniej, ale po licznych przygodach z awariami i bardzo, bardzo chamskimi współpasażerami wolę już jechać samochodem. Może jak poziom usług i ludzkiej kultury trochę wzrośnie, to będę mogła wrócić do pks'ów i pociagów. Chociaż do wielu fantastycznych miejsc nawet nie dojeżdżają, a szkoda!

Wyzwanie rysunkowe też idzie nieźle. Aktualnie jestem przy numerze 80/100 - stylizowany portret na zamówienie, jeszcze niepublikowany :)

Niemniej wakacje 2015 zaliczam do chyba najradośniejszych w moim życiu, szczególnie jeśli porównam je z "wakacjami" 2014 w klimatyzowanym biurowcu pełnym raczej smutnych twarzy, bez minuty czasu na to, żeby zerknąć na słońce za oknem. Idziemy ku lepszemu :)

Niby było minimalistycznie - brak jakichś spektakularnych zagranicznych wakacji all inclusive, brak ogromnych zakupów... A z drugiej mam wrażenie, że to jednak był konsumpcjonizm na maksa. O ile "konsumpcję" życia i świata możemy tak w ogóle potraktować :)

Jak tam Wasze wakacje?



P.S. Może mnie być tutaj trochę mniej w najbliższym czasie. Żałuję strasznie, że doba ma tylko 24godziny! Kto by chciał poczytać trochę więcej moich wpisów na różne tematy zawsze znajdzie mnie na moim drugim blogu, o TU.

P.S. 101 000 odsłon? Na blogu, którego właściwie nigdzie nie promuję i który nawet nie ma fanpejdża? Dziękuję Wam :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

2/6 Drugi miesiąc bez Kupowania



Zakończyłam blogowy urlop. Chciałabym powiedzieć, że przez ten czas znalazłam kilka odpowiedzi, ale zamiast tego mnożą się pytania. No cóż, to chyba oznacza, że na odpowiedzi muszę jeszcze poczekać.

Zanim zrobiłam sobie mały urlopik akurat zakończył się drugi miesiąc z mojego półrocznego wyzwania i o nim chciałam dzisiaj napisać. Lipiec to było jedno wielkie wyzwanie zakupowe. Nie dla tego, że jakoś strasznie kusiły mnie wyprzedaże, bo nie kusiły wcale. Ale dlatego, że nagle zniszczeniu uległo sporo rzeczy. I tak:

#podziurawiłam ulubione jeansy,

#zdarłam ukochaną torebkę,

#poplamiłam jeden z podstawowych białych t-shirtów,

# w niewyjaśniony sposób straciłam połowę skarpetek,

#baleriny zaczęły się zdzierać (to mnie akurat nie dziwi - łażę w nich wszędzie, w tym przykładowo po lesie i plaży; żadne buty tego nie przeżyją! )

#poparzyło mnie słońce (o ironio, w górach) i potrzebowałam mocnego nawilżacza,

#mój portfel był tak zmaltretowany, że wstyd było go wyciągać z torebki.

Zatem ciężko mi w ogóle pomyśleć o lipcu jako o miesiącu bez kupowania, bo musiałam kupić sporo. Z drugiej strony to są rzeczy potrzebne mi na co dzień. Zresztą i tak nie kupiłam jeszcze wszystkiego - noszę inne jeansy i obywam się bez białego podkoszulka. I liczę, że zaraz przyjdzie jesień i nie będę musiała kupować nowych balerin, ale tutaj to się chyba przeliczę.

Sierpień jest już o wiele spokojniejszy pod tym względem. Na szczęście, bo nie udźwignęłabym kolejnej fazy zniszczeń. To chyba kolejna odsłona prawa Murphy'ego: jeśli coś się psuje lub zużywa, to zawsze wszystko naraz. 



wtorek, 28 lipca 2015

Dwa lata z Exkonsumpcją




Witam w piękny wtorkowy poranek!:)

Dzisiejszym postem chciałabym przypomnieć, że blog Exkonsumpcja już za chwilkę skończy dwa lata. Dwa! W tym czasie powstało dla Was 155 postów i napisaliśmy 735 komentarzy!

Blog nie jest jakimś fejmem w internetach, ale jednak statystyki od jakiegoś czasu powoli i systematycznie drepczą w górę - dlatego dziękuję tym, którzy tutaj wracają i tym, którzy polecają mojego bloga innym i tym, którzy do mnie piszą z pytaniami. To dzięki Wam cały czas pojawia się w głowie myśl: napiszę dzisiaj posta!

Dzisiaj w ramach uczczenia tych dwóch lat przypominam 5 najpopularniejszych tekstów i 5 moich ulubionych postów.



5 NAJCZĘŚCIEJ CZYTANYCH:

1. Styl paryski, styl francuski...

2. 6 miesięcy bez zakupów - moje powody i zasady

3. Capsule Wardrobe i Project 333, czyli znowu zaczynam :)

4. Jak kupować mniej, a lepiej

5. MOJA SZAFA: ile mam ciuchów, ile kosztowały, czy chcę zmniejszyć tą liczbę?




5 MOICH ULUBIEŃCÓW:

1. 5 rzeczy, których nie zrobię w 2015 

2. Jak przez ROK nie musieć pracować

3. Byle do piątku?

4.5 powodów dlaczego kawalerki rządzą!

5. 5 składników luksusowego życia



I tak jakoś po cichu uświadomiłam sobie, że ten blog mnie więcej nauczył i bardziej zmienił, niż rok pracy w korpo. Tutaj nie ma miejsca na kopiuj-wklej, chcesz wszystko robić coraz lepiej, szybciej, ładniej. Gdyby nie blog, nawet bym nie wiedziała, jakie ustawienia ma mój aparat fotograficzny, ani co to jest Adobe Illustrator. Także opłacało się włożyć w bloga serce i pracę, nawet jeśli bezpośrednio na tym nie zarabiam.


Wiecie co sobie jeszcze sobie uświadomiłam? Że przez te dwa lata nigdy nie byłam na urlopie od blogowania! Nigdy chyba nie było na blogu przerwy dłuższej niż 9 dni, a wtedy po prostu rozwaliła mnie grypa. Więc nie ma lepszego momentu niż teraz, żeby oznajmić dwa tygodnie wakacji od Exkonsumpcji. Wracam koło połowy sierpnia z nowymi pomysłami :)



Jeśli ktoś będzie za mną bardzo tęsknił znajdzie mnie na #KARIEROWNI, szczególnie polecam ostatnio popełniony post O TALENCIE i karierowniowego Insta, na którym znajdzie się sporo fot z naszych podróży :)

Trzymajcie się ciepło :)



środa, 22 lipca 2015

Jak kupować mniej ubrań?




Zauważyłam ostatnio sporo wejść na bloga z hasła "ile ubrań potrzebuje człowiek?".
Po przekopaniu się przez spory kawałek internetu stwierdzam, że to zależy od człowieka. W końcu są mnisi, którym wystarcza kawałek tkaniny przewieszony przez ramię. Są członkowie projektu 333, którzy w szafie mają czasami kilkanaście ciuchów.
Uczciwie przyznam, że w naszym klimacie to spore wyzwanie, kiedy z jednej strony potrzebujesz szortów, a z drugiej puchowej kurtki. Co nie zmienia faktu, że spora część z nas zmaga się z przepełnioną szafą i nałogiem (tak, nałogiem!) kupowania coraz to nowych ubrań i dodatków. Dlatego dzisiaj dzielę się moimi sposobami na to, jak zwyczajnie zacząć kupować mniej ubrań.


# Wybieraj trendy dla siebie

Na każdy sezon proponują nam coś innego. Zazwyczaj w tym "czymś" dobrze wygląda jedynie ułamek ludzkości, dlatego nie rzucaj się na każdą przelotną modę. Oceń na chłodno, czy dana tendencja w ogóle do Ciebie pasuje i czy ma szansę utrzymać się dłużej niż miesiąc.


#Albo całkiem zrezygnuj z trendów

Bardzo dobra strategia. W końcu szkoda być kopią kopii kopii. Wiele osób wychodzi z założenia, że jeśli coś mają wszyscy, to oni będą się od tego trzymać z daleka.


# Wymyśl 20 nowych zestawów z ciuchów które już masz

Najprawdopodobniej w zawartości Twojej szafy drzemie spory potencjał. Musisz tylko wyjść poza utarte schematy zestawów, które narzucasz na siebie codziennie rano. Najprawdopodobniej okaże się, że możesz przez miesiąc ubierać się inaczej nawet nie zaglądając do sklepów.


# Odrzucaj kiepską jakość

Jeśli kupujesz, kupuj tylko to, co ma najlepszy fason, krój, materiał i jakoś wykonania. Po pierwsza dobra rzecz wygląda o wiele lepiej. Po drugie wystarczy na o wiele dłużej, więc rzadziej będzie trzeba wybierać się na zakupy, żeby poszukać następcy. Po trzecie o wiele trudniej ją dostać, a to powoduje, że częściej rezygnujesz z zakupów, ale też bardziej cieszy Cię wybranie nowej rzeczy.


#Opracuj plan

Dlaczego kupujemy kolejny ciuch, który do niczego nam nie pasuje? Zazwyczaj dlatego, że nie wiemy, jak chcemy wyglądać. Dobry plan nie jest zły. Sama zrobiłam to w ten sposób, że poszukałam zdjęć pokazujących mój wymarzony styl, wybrałam sobie paletę kolorów, materiały i kilka fasonów, w których dobrze się czuję i wyglądam. Kiedy rozważam zakupy sprawdzam, czy dana rzecz spełnia narzucone kryteria.


# Nie łaź tyle po sklepach

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Odklej się od galerii handlowych i przeglądania zasobów sklepów internetowych. Jest cała masa rzeczy bez których możesz żyć, dopóki ich nie zobaczysz i jakiś spec od reklamy nie wmówi Ci, że jednak ich potrzebujesz. Pozbaw go tej okazji, idź na spacer do lasu.


#Powymieniaj się z kumpelami

Dobry sposób bo wychodzisz na zero. Ty dajesz swoje niechciane ubrania, Twoje przyjaciółki swoje. Pozbywasz się gratów (które dla kogoś mogą stać się użyteczne) i zaspokajasz swoją potrzebę nowości w szafie. A portfel pozostaje nietknięty.


poniedziałek, 20 lipca 2015

30 moich celów na lato









     Na samym początku lata zaczęłam sobie tworzyć w głowie listę rzeczy, które fajnie byłoby zrobić korzystając z ciepła, błękitu nieba i bardziej uśmiechniętych ludzi. Lista rosła i rosła, aż w końcu zaczęłam mieć trudność z zapamiętaniem wszystkich tych rzeczy i postanowiłam ją spisać. A że pomysł wydał mi się pozytywny - postanowiłam ją spisać na blogu i przy okazji gorąco Was ponamawiać do zrobienia swojej listy. W końcu jeszcze sporo lata przed nami i warto je wykorzystać tak, żeby było potem co wspominać.

P.S. Tytuł kłamie! Załapało się trochę więcej niż 30 celów :)
P.S. 2 Kursywa i pogrubienie to znak, że daną rzecz już zrobiłam :)


1. Przejść się po molo w Sopocie.
2. Zobaczyć zachód słońca na plaży.
3. Zobaczyć wschód słońca.
4. Wypić piwko na Gubałówce.
5. Wybrać się do Doliny 5 Stawów.



6. Przejechać się kolejką na Kasprowy.
7. Schronisko na Kalatówkach.
8. Imprezować do samego rana.
9. Wybrać się na plaże nad Wisłą.
10. Obserwować spadające gwiazdy w sierpniu.



11. Pojechać nad Zalew Czorsztyński...
12. I do Szczawnicy.
13. I do Krynicy Zdrój po wodę mineralną.
14. A jak starczy czasu to na Słowację - Szczyrbskie Pleso.
15. Objeść się owocami (truskawki, poziomki, arbuzy, czereśnie, nektarynki, ananasy).



16. Zrobić konkurs na najlepszą krakowską lodziarnię w którym będę głównym sędzią.
17. Przejechać się do Katowic.
18. Pojechać na piwko do Dworku Białoprądnickiego.
19. Spacerować po Puszczy Niepołomickiej.



20. Czillować w hamaku.
21. Iść na jogging o 5-6 rano.
22. Pójść do Ogrodu Botanicznego i ukradkiem podotykać czułka wstydliwego.



23. Pójść do kawiarni/restauracji, które znajduje się na dachu.
24. Pojechać nad rzekę.
25. Wybrać się na Kazimierz na jakieś dobre żarcie.
26. Pójść na elegancką kolację.



27. Wstać w sobotę o wschodzie słońca i wybrać się na grzyby.
28. Przerobić znowu kurs Adobe Illustratora.
29. Narysować ogromną kwiatową mapę świata.
30. Pójść na jakiś fajny targ staroci.



31. Odwiedzić Zalipie - wioskę malowanych domków.
32. Upiec ciasto. Jakiekolwiek.
33. Wdrapać się na Turbacz.
34. Wypić pyszną mrożoną kawę na plaży.




Ktoś ma jakieś fajne letnie cele? Podzielcie się!



środa, 15 lipca 2015

Poradnik Córki Młynarza - czyli jak przetrwać lato będąc Bardzo Bladą Osobą





Lato to ciężki moment dla bladziochów. Jak to nie możesz wysiedzieć na słońcu przy czterdziestostopniowym upale? Jak to się nie opalasz?! Jak to w cieniu?! I jak to, że SPF 50?! Żarty sobie robisz?
Sprawa jest prosta, chociaż dla niektórych taka trudna do zrozumienia: istnieją ludzie, którzy się nie opalają. Tylko tyle.

Dzisiaj oddaję hołd wszystkim bladziochom - wiem, że czasem macie ochotę wybić zęby setnej osobie, która pyta "A coś Ty taka blada?" - więc na osłodę dzielę się moimi sposobami przetrwania lata.

Jeśli należysz do klubu BBO (Bardzo Bladych Osób) i masz własne patenty, to podziel się nimi w komentarzu. Niech i inni skorzystają :)

#Mentalność

Najbardziej wkurza mnie zawsze bycie swoistym "miernikiem opalenizny". Czemu ludzi tak jara przykładanie ich przedramienia do mojego i stwierdzanie, że są opaleni? Czy ja podchodzę do kogoś i porównuję to, że mam dłuższe nogi, lepszą talię, albo gęstsze włosy? Wkurzają mnie komentarze w stylu "O! Jaka opalona!" i wysyłanie mnie na solarium. Nikt nie ma prawa mówić ani mi ani Tobie, jak mamy wyglądać. Możemy sobie być tak blade jak tylko chcemy. Ba! Możemy nawet oślepiać swoją bladością i nikomu nic do tego.


#BB do ciała

BB, albo CC, chociaż DD też widziałam. Zazwyczaj zawierają trochę pigmentu, ale nie na tyle żeby narobić sobie paskudnych plam i smug jak w przypadku samoopalaczy. Ten, który obecnie posiadam jest... różowy. Ładnie wyrównuje koloryt i dodaje skórze satynowego blasku, ale nie próbuje mnie przerobić na Mulatkę. Dobre są też rajstopy w spreju, chociaż tutaj aplikacja wymaga już trochę więcej roboty.


#SPF 50

Większość bladziochów ma problem ze słońcem - na chwilę się zapomnisz, nie posmarujesz, nie zakryjesz, nie schowasz w cieniu i po kilku godzinach zamiast skóry masz piekący czerwony twór. Filtry mają różną prasę (że rakotwórcze, że ograniczają produkcje witaminy D), ale jeśli mam wybierać pomiędzy smarowaniem się białą mazią, a bólem poparzonej skóry, to... chyba wiecie, co wybiorę?



#Bycie FIT

Opalenizna jest świetnym filtrem dla braku jędrności, dla cellulitu, rozstępów i innych małych defektów. Opalone ciało wygląda szczuplej, jędrniej, apetyczniej. Niestety my nie mamy co liczyć na ten filtr, dlatego musimy być bardziej zadbane niż koleżanki, które wyjdą na godzinkę na słonko i będą wyglądać jak boginie.


# Ciuchy z naturalnych materiałów

Jeśli lekko się przysmażysz, to pierwszym krokiem planu naprawczego powinno być osłonięcie skóry. Możesz schować się w cieniu, możesz też narzucić na siebie bawełnianą bluzkę. Wbrew pozorom w długich ciuchach możesz wcale nie odczuwać większego gorąca - jeśli tylko nie są wykonane ze sztucznych i ciemnych tkanin. A najlepszym patentem kiedy za oknem upał, a Ty musisz się zakryć jest długa kiecka! Modnie, ładnie i wygodnie!


#Balsam z mocznikiem

Na poparzenia słoneczne wszyscy polecają D-Panthenol, ale szczerze mówiąc wypróbowałam już z milion produktów aptecznych i nie tylko i nigdy nie czułam jakiejś większej ulgi. Za to pewnego razu w Hiszpani nie miałam dostępu ani do apteki, ani nawet do zwykłego sklepu. Miałam tylko próbkę balsamu z mocznikiem, więc wysmarowałam się nim ile się dało. I dla mojej skóry to niesamowita ulga. Patent stosowałam teraz po tym, jak spiekło mnie słońce w górach i znowu się udało :)

#Kapelusz

Lato i wisząca na niebie nieubłagana lampa to idealny pretekst, żeby się schować pod kapeluszem. A przy okazji możesz rzucać tajemnicze spojrzenia spod szerokiego ronda albo zawadiackie uśmiechy wprost spod lekko przekrzywionej fedory. Każda znajdzie coś dla siebie.






Czego się wystrzegam?

#Samoopalaczy

Problem nr 1 to plamy. Nawet jeśli równo się posmaruję to i tak potem pójdę popływać, albo zwyczajnie pod prysznic. I wyjdę ze skórą w ciapki.
Problem nr 2 to kwestia tego, że i tak nie uda mi się wysmarować równiuteńko całego ciała. Nogi, ręce, szyja, twarz, kolana, stopy, łokcie. Zawsze coś się pominie, co zdradzi, że jestem bladziochem. Będę wyglądać tylko dziwniej.


# Smutnych odcieni beżu i łososiowych

Unikam kolorów zbliżonych do skóry, bo zauważyłam, że wyglądam w nich trupio. Dobrze za to prezentują się kolory jaskrawe, które mocno odcinają się od skóry, a przy tym są wesołe. Niektórzy będą Was przestrzegać przed czernią, ale według mnie jesli lubisz i pasuje do Twojego stylu, to możesz ją nosić ile chcesz.


#Smutnej miny

Tak, chciałabym się opalać na śliczny złotobrązowy odcień. Przyznaję. Zamiast tego po wyjściu na słońce wyglądam jak polska flaga. Biało-czerwona. Ale nie zamierzam się tym zamartwiać. W końcu tylko idioci oceniają człowieka po kolorze skóry.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...