poniedziałek, 17 sierpnia 2015

2/6 Drugi miesiąc bez Kupowania



Zakończyłam blogowy urlop. Chciałabym powiedzieć, że przez ten czas znalazłam kilka odpowiedzi, ale zamiast tego mnożą się pytania. No cóż, to chyba oznacza, że na odpowiedzi muszę jeszcze poczekać.

Zanim zrobiłam sobie mały urlopik akurat zakończył się drugi miesiąc z mojego półrocznego wyzwania i o nim chciałam dzisiaj napisać. Lipiec to było jedno wielkie wyzwanie zakupowe. Nie dla tego, że jakoś strasznie kusiły mnie wyprzedaże, bo nie kusiły wcale. Ale dlatego, że nagle zniszczeniu uległo sporo rzeczy. I tak:

#podziurawiłam ulubione jeansy,

#zdarłam ukochaną torebkę,

#poplamiłam jeden z podstawowych białych t-shirtów,

# w niewyjaśniony sposób straciłam połowę skarpetek,

#baleriny zaczęły się zdzierać (to mnie akurat nie dziwi - łażę w nich wszędzie, w tym przykładowo po lesie i plaży; żadne buty tego nie przeżyją! )

#poparzyło mnie słońce (o ironio, w górach) i potrzebowałam mocnego nawilżacza,

#mój portfel był tak zmaltretowany, że wstyd było go wyciągać z torebki.

Zatem ciężko mi w ogóle pomyśleć o lipcu jako o miesiącu bez kupowania, bo musiałam kupić sporo. Z drugiej strony to są rzeczy potrzebne mi na co dzień. Zresztą i tak nie kupiłam jeszcze wszystkiego - noszę inne jeansy i obywam się bez białego podkoszulka. I liczę, że zaraz przyjdzie jesień i nie będę musiała kupować nowych balerin, ale tutaj to się chyba przeliczę.

Sierpień jest już o wiele spokojniejszy pod tym względem. Na szczęście, bo nie udźwignęłabym kolejnej fazy zniszczeń. To chyba kolejna odsłona prawa Murphy'ego: jeśli coś się psuje lub zużywa, to zawsze wszystko naraz. 



2 komentarze:

  1. Widzzialabys moj portfel :) mam juz nowy ale nie moge z sentymentu jakos przelozyc wszystkiego ze starego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój był straszny - a kiedyś był piękny, biały...

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...