Przyszedł czas, żebym spojrzała prawdzie w oczy. Pasowałoby
zrobić coś ze sobą. Oglądam te wszystkie „fitspiracje” (fitnesowe motywacje),
podziwiam zgrabne brzuszki, tyłki, uda. Czemu ja tak nie wyglądam? Okej, okej,
nie jestem gruba. Daleko mi do tego. Ale jak by nie patrzeć w ostatnich 10
miesiącach przywitałam dodatkowe 8kg siebie.
Mówcie, co chcecie, ale na lato 2014 tak właśnie planuję wyglądać! Albo nawet lepiej :)
Źródło: stylowi.pl
Postanowiłam zatem pozbyć się dodatkowego balastu.
Oczywiście w ruch poszedł internet. Chciałam sprawdzić wszystkie dostępne opcje.
I tu wyszły niezłe kwiatki. Dowiedziałam
się, że aby schudnąć potrzebuję:
- stosu książek o dietach (oczywiście każda dieta jest inna i każda przeczy pozostałym),
- stosu płyt dvd (po kilka od jednego trenera, każdy program jest oczywiście najskuteczniejszy…),
- kolejnego stosu książek z poradami tychże trenerów ( a także kalendarza na 2014 rok z poradami),
- markowych kolorowych ciuchów (najlepiej 5 par butów Nike Free Run, każda w innym kolorze, a do tego legginsy za 300zł),
- karnetu do najbardziej lanserskiej siłki w mieście (takiej, gdzie laseczki biegają w pełnym makijażu),
- stosu kosmetyków (peelingi, balsamy i sera do wszystkich części ciała z osobna),
- i kolejnego stosu suplementów diety, odżywek, odchudzaczy w tabletce i izotoników.
Kurde, trochę to wszystko drogie. Więc postanowiłam sobie,
że cała akcja odchudzania nie wyjmie z mojego portfela ani złotówki, a nawet pozwoli mi
zaoszczędzić. W końcu czego człowiek potrzebuje do odchudzania tak naprawdę?
Chyba tylko własnej determinacji, motywacji i siły.
A więc tylko ja, litry potu i jeden balsam ujędrniający.
Programy do ćwiczeń pożyczyłam od koleżanki. Czasem znajdę coś na Youtube. Poza tym można po prostu biegać.
Żadnych nowych ciuchów do ćwiczeń, żadnych balsamów wyszczuplających.
Musi wystarczyć to, co już mam w szafie i kosmetyczce. Do tego mineralna, zamiast izotoników (czy coś, co prawie świeci w ciemności, może w
ogóle być zdrowe?).
Zdjęcia niestety niewyraźne, poza tym efektu powalającego jeszcze nie widać :) Strzałki pokazują "kogo" najbardziej chce się pozbyć :)
Efekty po miesiącu? Na zdjęciach jeszcze praktycznie
niewidoczne. Do wagi nie mam zbyt często dostępu. Ale centymetr pokazuje
pierwsze rezultaty.
Talia: było 70, jest 66 cm
Biodra: było 94, jest 91,5 cm
Udo: było 54, jest 51,5cm
Pod względem kasy zamknęłam miesiąc wydając na zakupy 402zł :))))) Jak się człowiek ogranicza w kupowaniu ciuchów, kosmetyków, niezdrowego żarcia, słodyczy i pierdółek, to się okazuje, że nie potrzebujemy dużej ilości kasy :)))))
A tak będę skakać z radości, mając wymarzone ciałko :)
Źródło: stylowi.pl
Jest całkiem dobrze. Zresztą powiedzmy sobie szczerze, że
moje ciało nie jest podatne na żadne Całkowite Metamorfozy w Miesiąc. Wiem co
mówię. Robiłam ostre treningi cardio po 6 razy w tygodniu i dorobiłam się
jedynie lepszej kondychy, a potem ostrego przetrenowania. Także teraz na spokojnie: zdrowa dieta (wychodzi o
wiele taniej, niż żywienie się w fast foodach) i ćwiczenia 3-5 razy w tygodniu
(zazwyczaj darmowe, z przewagą zumby, która jest dla mnie zabawą). Nigdzie mi się nie spieszy, mam kilka miesięcy czasu. Ale w końcu
dorobie się tej wymarzonej i wypracowanej figury!
trzymam kciuki! :)
OdpowiedzUsuńPrzyda się :)
OdpowiedzUsuń