29 listopada to Dzień Bez kupowania. Miałam go uczcić
osobnym wpisem, ale potem stwierdziłam, że w sumie dla mnie nie jest to nic
wielkiego. Wprowadziliśmy z Połówkiem zwyczaj cotygodniowego Dnia Bez Wydawania
Pieniędzy, który zazwyczaj wypada w niedzielę. O dziwo okazało się, że mojego
na pozór rozrzutnego faceta mogą cieszyć takie rzeczy jak oszczędzanie, czy
trzymanie się budżetu. Tak więc w nowy miesiąc wchodzi z trochę ambitniejszymi
celami :)
wehertit.com
A jeśli chodzi o LISTOPAD to:
Udało mi się wcisnąć w wykwintną różową kieckę (nigdy więcej kupowania na oko bez dokładnego zmierzenia!) i szorty, co oznacza, że dalej chudnę. Nie zmienia to faktu, że w obydwu tych rzeczach wyglądam niczym dobrze ubrany baleron. Także Tanie Odchudzanie dalej trwa :)
Wydałam niecałe 400zł na jedzenie, lekcje rosyjskiego, skarpetki, płyn micelarny, prezent dla kumpla i inne pierdółki. Dobry wynik!
Zrobiłam mostek! Według tych bardziej sprawnych pewnie nie ma się czym chwalić, ale przy moich upośledzonych pod względem umięśnienia i siły rączkach, to było nie lada wyzwanie. Jestem dumna!
Udało mi się przeprowadzić wartościową konwersację po rosyjsku, w której powiedziałam coś więcej niż „Я не знаю”, czyli „nie wiem”. Dyskutowałam O SZTUCE! PO ROSYJSKU! Toż to koniec świata! W kwietniu ledwie kojarzyłam te dziwne znaczki z cyrylicy. Czyli, że jednak własna praca i ślęczenie nad tomiskiem ćwiczeń grubszym niż Sienkiewiczowska Trylogia, zaczyna popłacać?
Druga pasja też się rozwija dzięki czytaniu książek i blogów: powstało kilka rysunków z których jestem zadowolona. Chociaż do poziomu jaki chcę osiągnąć jeszcze daleka droga. Ale może jakieś „dzieło” zawiśnie na ścianie.
Przekonałam się do picia koktajli z pietruszką. Póki co jeszcze nie widzę znacznych efektów, chociaż wydaje mi się, że moja prawie nieistniejąca odporność na wszelkie zimowe infekcje troszkę się poprawiła. Po raz pierwszy to Połówek chodzi i pociąga nosem, a nie ja.
Zakochałąm się w grze w Scrabble i w Domino-to o wiele lepszy i tańszy od zakupów sposób na spędzenie czasu ze znajomymi :)
Udało mi się wcisnąć w wykwintną różową kieckę (nigdy więcej kupowania na oko bez dokładnego zmierzenia!) i szorty, co oznacza, że dalej chudnę. Nie zmienia to faktu, że w obydwu tych rzeczach wyglądam niczym dobrze ubrany baleron. Także Tanie Odchudzanie dalej trwa :)
Wydałam niecałe 400zł na jedzenie, lekcje rosyjskiego, skarpetki, płyn micelarny, prezent dla kumpla i inne pierdółki. Dobry wynik!
Zrobiłam mostek! Według tych bardziej sprawnych pewnie nie ma się czym chwalić, ale przy moich upośledzonych pod względem umięśnienia i siły rączkach, to było nie lada wyzwanie. Jestem dumna!
Udało mi się przeprowadzić wartościową konwersację po rosyjsku, w której powiedziałam coś więcej niż „Я не знаю”, czyli „nie wiem”. Dyskutowałam O SZTUCE! PO ROSYJSKU! Toż to koniec świata! W kwietniu ledwie kojarzyłam te dziwne znaczki z cyrylicy. Czyli, że jednak własna praca i ślęczenie nad tomiskiem ćwiczeń grubszym niż Sienkiewiczowska Trylogia, zaczyna popłacać?
Druga pasja też się rozwija dzięki czytaniu książek i blogów: powstało kilka rysunków z których jestem zadowolona. Chociaż do poziomu jaki chcę osiągnąć jeszcze daleka droga. Ale może jakieś „dzieło” zawiśnie na ścianie.
Przekonałam się do picia koktajli z pietruszką. Póki co jeszcze nie widzę znacznych efektów, chociaż wydaje mi się, że moja prawie nieistniejąca odporność na wszelkie zimowe infekcje troszkę się poprawiła. Po raz pierwszy to Połówek chodzi i pociąga nosem, a nie ja.
Zakochałąm się w grze w Scrabble i w Domino-to o wiele lepszy i tańszy od zakupów sposób na spędzenie czasu ze znajomymi :)
:))))))
Raczej nie dostałam pracy o którą się starałam.
Prawdopodobnie zeżarta stresem sknociłam część angielskojęzyczną. Z tym, że
jeśli ktoś obiecuje, że zadzwoni do końca tygodnia niezależnie od wyniku i
przekaże jakiś niewielki chociaż feedback, to fajnie byłoby dotrzymać słowa. Po
raz kolejny przekonałam się, że korporacje lubią wielkie słowa, ale jak już
przychodzi co do czego, to mają problemy z szanowaniem zwykłego szarego
człowieczka.
Planem na grudzień jest znalezienie PRACY, opracowanie
sensownej wizji swojej szafy i sporządzenie listy rzeczy do kupienia (tak, tak w
styczniu czekają mnie ZAKUPY), wciśnięcie się w różową kiecę (bez efektu
balerona) w związku ze zbliżającym się przyjęciem weselnym, i oczywiście praca
nad zdolnościami-rysunkowo-rosyjskojęzycznymi .
A wracając do Dnia Bez Kupowania - świętowanie go co tydzień jest na serio fajnym pomysłem. Poza oszczędnością wzmaga zdolności kreatywne w kwestiach kulinarnych i organizacyjnych. A do listy planów na grudzień dopisuję jeszcze rezygnację z czytania Pudelka. Będzie ciężko, bo mój mózg uwielbia ogłupiać się czytając o Natalii S. i innych obdarzonych pasją i talentami celebrytach :))))
EDIT: Cofam całą wypowiedź o złych i niedobrych korporacjach. Zaliczyli wprawdzie lekkie opóźnienie, ale zadzwonili. MAM PRACĘ! I to taką jak chciałam. Warto było czekać, stresować się, warto było odmówić kilku innym pracodawcom, którzy chyba szukali bardziej niewolników, niż pracowników.
EDIT: Cofam całą wypowiedź o złych i niedobrych korporacjach. Zaliczyli wprawdzie lekkie opóźnienie, ale zadzwonili. MAM PRACĘ! I to taką jak chciałam. Warto było czekać, stresować się, warto było odmówić kilku innym pracodawcom, którzy chyba szukali bardziej niewolników, niż pracowników.
Gratuluje dyskusji po rosyjsku!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, chociaż pracę też w sumie udało się zdobyć :)
UsuńZdobycia pracy gratuluje szczegolnie !!! :-))))))
OdpowiedzUsuńGratuluję pracy! Świetne podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, choć ja dopiero zaczynam swoją przygodę z blogosferą. :)
Na pewno będę tutaj częściej zaglądać :D
Pozdrawiam :)
http://thisthingisgettingnoisier.blogspot.com/