Nowy, coraz ładniejszy brzuszek :)
A więc jakie zmiany zauważyłam?
Talia: 65cm (z 70cm)
Biodra: 90cm (z 94cm)
Udo: 50,5 cm (z 54cm)
Miałam też okazję zważyć się.
Robię to raczej rzadko, ponieważ po pierwsze nie mamy w mieszkaniu wagi, bo
drugie ćwiczenie rozbudowało mi mięśnie. Nie do końca więc ufam temu, co
pojawiło się na wyświetlaczu. Przy ostatnim ważeniu wyszło 61kg. W tym momencie
wróciłam do 5 z przodu, waga wynosi 58kg. Nie pogardzę wynikiem 55kg, ale jak
już pisałam, nie wierzę w stu procentach w kilogramy. Wolę dobre wrażenia wizualne.
Więc jeśli nie dobiję 55 to z okna nie wyskoczę.
Balsam ujędrniający, centymetr i wydobyte z dna szafy lekkie ciężarki to moja Grupa Wparcia.
Drugą ważną rzeczą jest
niesamowita poprawa samopoczucia i odporności, kiedy jem zdrowo. Złamanie reguł
zdrowego odżywiania skutkuje „dołem” następnego dnia i dodatkowo wysypem
pryszczy. Jeśli trzymam się zasad, to energia dosłownie mnie roznosi.
Zaczynam powoli czuć się w swoim
ciele jak dawniej. Po przytyciu 10 kg było mi nieswojo. Dla kogoś kto większą
część życia był szczupły, a rozmiar 34 bywał za duży, dziwne jest nagle nie móc
się dopiąć w ulubionych dżinsach. Dziwnie jest mieć fałdki i cellulit. Teraz
znowu czuje się „sobą”, chociaż chudnąć do wcześniejszych 51 kg nie zamierzam.
Wystarczy mi wypracowanie „ciała marzeń” :)
Zamiast chipsów i cukierków :)
Jedyne koszty, jakie pojawiły się
od początku odchudzania, to koszty dwóch gier w sqasha (razem około 50zł).
Reszta (jedzenie, programy treningowe, kosmetyki, ubrania sportowe i tak dalej)
nie kosztowały mnie ani złotówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz