poniedziałek, 18 maja 2015

Zdobądź faceta książkowo, czyli recenzja: "Mężczyźni wolą uwodzicielki".






Ciekawy fakt o mnie: jestem w związku ponad 3 lata, ale wciąż czuje się bardzo związana z grupą singli. Może dlatego, że mam masę wolnych przyjaciółek, które szukają swojego księcia? A może po prostu bardzo dobrze pamiętam jak sama się czułam, będąc singielką?

Zabawne jest to, że jak ognia unikam wszelkich poradników dotyczących związków, uznając je za stek głupot i słodkich do bólu frazesów, po których masz ochotę rzygać tęczą. Za to dosyć chętnie sięgam po książki typu "przeczytaj mnie, a NA PEWNO znajdziesz swoją drugą połowę". Do tego typu książek zalicza się właśnie pozycja "MĘŻCZYŹNI WOLĄ UWODZICIELKI. Jak ich zdobywać?". Większość moich czytelniczek to kobiety, więc w ramach odpoczynku od oszczędzania, ciuchów i minimalizmu, postanowiłam zaserwować Wam małą recenzję w ten śliczny poniedziałek.

Zacznijmy od tego, że mam tą książkę już dobrych kilka lat i pierwszy raz czytałam ją jeszcze za czasów singielskich. Robiłam też na marginesach sporo notatek z przemyśleniami, które teraz bawiły mnie do łez. Przykład: coś tam o tym, że większość mężczyzn nie przeczytała książki o uwodzeniu kobiet i obok mój dopisek "mężczyźni nie czytają, potrafią tylko oglądać obrazki" :D Teraz nie pojmuję tego hejtu, bo nie brakuje facetów z którymi mogę dyskutować o przeczytanych książkach godzinami. Ale przynajmniej mogłam się pośmiać sama z siebie.

Powrót do książki po dłuższym czasie i zmianie mojej sytuacji osobistej pozwolił w miarę praktycznie ocenić, czy w ogóle coś mi się przydało w zdobyciu mojego własnego Księcia :) I o dziwo okazało się, że jest kilka takich rzeczy, chociaż zabierając się za lekturę myślałam, że będzie dokładnie odwrotnie.







Kilka mocnych założeń z tej książki:
  • przygotowanie planu podrywu włącznie z wyznaczeniem daty ślubu - to mi się mniej podobało, bo książka jest pełna stereotypowego myślenia, że faceci chcą tylko seksu, a kobiety spędzają całe swoje życie marząc o ślubie. Niemniej za pierwszym razem zanotowałam sobie taki plan z wyznaczeniem dat chodzenia na randki aż do wejścia w związek (odpuściłam sobie planowanie daty ślubu) i wiecie co? Pomyliłam się dokładnie o rok :)
  • spisanie cech wymarzonego faceta - to fajna część, bo autorzy dobrze opisują jak dokonać selekcji cech najważniejszych do tego, żebyśmy z danym facetem były szczęśliwe. Znów na marginesie znalazłam listę i ku własnemu przerażeniu odkryłam, że mój facet ma 90% tych cech, łącznie z cechami wyglądu. Normalnie samospełniająca się przepowiednia.
  • randkowanie to statystyka, umawiaj się na możliwie największą ilość randek - z tym nie mogę się zgodzić, bo kurde jak na moje oko to miłość wymyka się statystykom. Możesz umówić się na tysiąc randek i nic. A potem wbiegniesz zasapana do tramwaju (znając życie z rozmazanym makijażem i w rajstopach w których poszło oczko) i wpadniesz na miłość życia.
  • nie przejmuj się odmową - tutaj też mamy szeroki opis tego, dlaczego nie warto się przejmować i jak sobie pomóc w tym nieprzejmowaniu. Przydatne. W randkowaniu i w pracy, kiedy na przykład spotykasz się z odmową ze strony klientów.

Ogólnie książka pełna jest porad różnego typu od przygotowania inspirującego moodboardu, przez poprawienie własnego wizerunku, aż po listę miejsc gdzie możesz spotkać faceta. Niektóre rzeczy bardzo praktyczne, inne wzięte z kosmosu. Nie podoba mi się mocno amerykański styl pisania książki, gdzie sporą część zajmują przechwałki autorów, jakimi to specami od związków i podrywu oni nie są i jakich to sztuczek Ci nie zaserwują. Normalnie będziesz chodziła po dywanach z mężczyzn i tak dalej... Konkrety, panowie, konkrety!

No właśnie, autorami są faceci i dlatego mamy tu trochę odmienny punkt widzenia. Zero użalania się i wpajania, że zasługujesz na miłość, tylko typowo męskie podejście: idź, zagadaj, zaproś na randkę. Odmówił? Idź do kolejnego. Nie będę się kłócić, czy taka statystyczna metoda jest dobra, ale zawsze to coś nowego.

Ogólnie książka jest lekką i zabawną lekturą na weekend - chociaż moja wersja z notatkami jest o wiele zabawniejsza :D Prawdziwej uwodzicielki z Ciebie nie zrobi, bo jest do bólu metodyczna, praktyczna i oparta na statystyce, co jak dla mnie niewiele ma wspólnego z prawdziwym uwodzeniem. Ale pomoże pewne rzeczy przemyśleć i trochę bardziej się otworzyć. Jakby nie było to ja też pierwsza zagadałam do mojego Księcia, więc chyba ta lektura odrobinę na mnie wpłynęła.

Książkę dostaniecie w necie w cenie około 40zł. Autorzy: David Copeland i Ron Louis. Wydawnictwo Helion.

P.S. Niech nikomu nie przyjdzie do głowy wykorzystywać słowo w słowo testów w niej zawartych. W sensie wypowiedzi kierowanych do faceta. Naturalnością dorównują dialogom w programach typu "Trudne sprawy" i "Dlaczego ja?".

4 komentarze:

  1. Jako singielka chyba powinnam się zaopatrzyć w tą lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko jeśli lubisz statystykę :) Lektura ciekawa, ale i bez niej można znaleźć swojego księcia :)

      Usuń
  2. Nigdy nie czytałam tego typu książek i pewnie nie przeczytam, bo niedługo trzecia rocznica ślubu;D Ale wydaje mi się, że jak nie zaiskrzy, to nawet przeczytanie setek książek nic nie da. Po prostu trzeba trafić na swoją drugą połówkę i już;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię je czytać dla rozrywki i czasem nawet trafi się jakaś dobra rada, ale zgadzam się, że miłość wymyka się wszelkim teoriom i po prostu trzeba trafić na odpowiednią osobę :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...