czwartek, 3 lipca 2014

Na co właściwie jest ten cały minimalizm?


Po co oszczędzać? Po co odmawiać sobie czegoś? Dlaczego niby mieć mniej, skoro można mieć więcej? Hmmm dobre pytanie!

Coraz więcej rzeczy znika z mojego życia. Bardzo stopniowo w prawdzie, ale jednak opuszczają je. Stare ciuchy, kosmetyki-buble, zbędne gadżety. Za tydzień sprzedaję kumpeli lokówkę. Trochę mi się serce wzdryga – ładny Remington, mało co używany. Ale szczerze? Zakręcenie moich długaśnych włosów zajęłoby godzinę. A efekt utrzymałby się może przez pół. Nie mam czasu jej używać.

Powoli nadciąga też przeprowadzka i z myślą o niej czujnym okiem przyglądam się napotkanym przedmiotom. Potrzebne? Niepotrzebne? Zajmie dużo miejsca w pudle? Jest sens dźwigać to ze sobą?

Z tą coraz mniejszą ilością rzeczy jest mi coraz lepiej. Łatwiej się ogarnąć. Łatwiej się poruszać. Wszystko się krystalizuje. Poranny makijaż, wybór ciuchów do pracy. Jest mniej sprzątania, mycia, odkurzania, czyszczenia, przekładania. Zostaje esencja.

Zostają też w portfelu. Pieniądze. Nawet sporo. Zaczyna się coś lepszego, niż życie od wypłaty do wypłaty. Pieniądze szczęścia nie dają, ale zaczątki wolności finansowej już tak. Coraz więcej rzeczy staje się możliwych. To dobrze. Może kiedyś na dłużej znajdę się w tym miejscu, które widzicie na zdjęciu, a które kiedyś totalnie mnie zauroczyło...

Czy czegoś sobie odmawiam? Odmawiam. Często kuszącej babeczki, czy porcji lodów. Nie do końca ładnej bluzki z przeceny, nie do końca wystrzałowej sukienki. Kremu w pięknym słoiczku. Nowej szminki. Ale po chwili nie czuję żadnej straty. Chronie w ten sposób swoje zdrowie, swój portfel i swoją szafę.

Czego nigdy sobie nie odmawiam? Luksusów życia. Smaków, zapachów, miłości, uśmiechu, piękna, radości, szczęścia. Tutaj obowiązuje pełny maksymalizm. I już.

I po to właśnie istnieje minimalizm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...