Kolejne dni mijają, ale musze przyznać, że w główce coś zostało z
Miesiąca Bez Zakupów. Jak do tej pory kupiłam tylko dżinsy (H&M, proste
ciemnogranatowe rurki, cena 50zł, więc warto skorzystać), sweterek z
ciucholandu (Marks&Spencer za 20zł, wygląda jak nienoszony, w Galerii
podobny kosztował stówę) i balsam do ciała (30zł, ale porządny i dosyć
wydajny). Zatem wydałam całe 100zł.
Do tuszu wciąż dolewam soli fizjologicznej, w ten sposób przedłużam jego
życie od jakiegoś miesiąca. O dziwo tusz dalej działa jak nowy. Polecam ten
sposób, szczególnie jeśli trafi się Wam taki, który szybko zasycha. Co nie
zmienia faktu, że żywot mojego dobiega powoli końca, czekam jedynie na jakąś
sensowną promocję w SuperPharm.
Co do ostatniej ciucholandowej wizyty, to stwierdzam, że już nigdy nie
kupię swetra w Galerii. Wszystkie są drogie i raczej kiepskiej jakości.
Tymczasem po wejściu do lumeksu odkryłam trzy długie wieszaki pełne swetrów w
każdym możliwym fasonie i kolorze. Do tego marki pokroju Rivier Island,
H&M, Marks&Spencer. Koszt: maksymalnie 25zł.
Temat rzeczy z drugiej ręki mnie zainteresował nie tylko z puktu widzenia
mojego portfela (chociaż to też ważne, że portfel luuubi ciucholandy), ale
również z punktu widzenia etycznego. Zamiast płacić jakiemuś gigantowi, kupując
rzecz która i tak wytrzyma jeden sezon i trafi na śmietnik, daję drugie życie
innej rzeczy. O dwie rzeczy mniej na śmietniku :) Pewnie każdy kojarzy ten mam z parą staruszków i tekstem: „Za naszych czasów
jak coś się zepsuło, to się to naprawiało”. Naprawiało zamiast wyrzucić na
śmietnik i kupić nowe. Może warto by się do tego stosować i trochę racjonalniej
gospodarować zasobami?
Odnośnie zasobów, strasznie spodobał mi się projekt Nie marnuje. Tyle
jedzenia się marnuje tylko dlatego, że mamy manię kupowania. Nie chce się do
tego przyczyniać. W niewielkim gospodarstwie moim i Połówka najgorzej było z
pieczywem i mięsem. Więc znacznie ograniczyliśmy zakupy w tej kwestii-tylko
tyle, ile zjemy, ile potrzebujemy.
A na
koniec fotki z Ojcowa :) W weekend zamiast na sklepy, wyciągnęłam Połówka do Ojcowa. Zamiast do Zary
poszliśmy do muzeum mieszczącego się w komnatach zamku w Pieskowej Skale.
Troche intelektualnej rozrywki czasem daje więcej radości niż nowa bluzka…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz