sobota, 28 czerwca 2014

8 sposobów na to, jak przestać być wiecznie SPŁUKANĄ


Cofnijmy się w czasie do roku 2010. Jestem wesołą studentką. Mieszkam w akademiku, dostaję stypendium w wysokości około 400zł. Akademik kosztuje 330zł. Utrzymuje się z kasy zarobionej w wakacje i z tego, czym wspiera mnie rodzina. A, że nie pochodzę z rodu bogaczy, to wiecie jak jest…
Mam Przyjaciółkę. Przyjaciółka dostaje stypendium Rządu Polskiego dla zagranicznych studentów (które wynosi dla odmiany 900zł-Rząd Polski jak widać woli studenów zagranicznych od własnych) i od rodziców dostaje 300zł miesięcznie. Żyje więc za średnio 3 stówy miesięcznie więcej niż ja.

Czemu więc pod koniec miesiąca czasem przychodziła z pytaniem: Karola masz pożyczyć stówę?

I jak to się stało, że ja byłam w stanie zjeść, od czasu do czasu coś sobie kupić, a nawet coś zaoszczędzić, a ona często wyczekiwała dnia stypendium z 2 złotymi w portfelu?

Są ludzie, którzy cały czas chodzą spłukani. Choćby nie wiem ile zarabiali, zawsze roztrwonią wszystko. U mojej Przyjaciółki zresztą dalej jest podobnie – wydaje wszystko, mimo że zarabia więcej ode mnie.
Ale nie ma rzeczy niemożliwych. Można dodać swojemu portfelowi trochę grubości, można zwiększyć liczbę cyferek na koncie. Nawet jeśli nie masz za dużo kasy. A nawet SZCZEGÓLNIE jeśli nie masz za dużo kasy.



1.  Budżet.
To absolutna podstawa podstaw. Tak, też mnie to trochę nudzi – to całe spisywanie paragonów, podliczanie i kalkulowanie, ale bez tego się nie da. Skąd masz wiedzieć gdzie się podziały wszystkie Twoje pieniądze, skoro tego nie zapisujesz? Szybka analiza ujawni 3 kolejne sukienki, piąty tusz do rzęs, jedenasty błyszczyk. A no i wyjdą na jaw wszystkie grzeszki imprezowe. 5 drogich drinków i paczka fajek? Really? Tak to właśnie wygląda u mojej Przyjaciółki. Tu 5 zł, tam 5 zł i po wypłacie. Niepilnowane pieniądze nie trzymają się portfela.
Jeśli uda Ci się wyprzeć niekontrolowane zachcianki, możesz zmienić system na trochę prostszy. Weź pulę pieniędzy jakimi dysponujesz na miesiąc. Odejmij wydatki ( akademik, mieszkanie, raty, rachunki, większe zakupy), odejmij kwotę oszczędności (tak, od razu możesz zrobić przelew na konto oszczędnościowe). To co zostało podziel przez liczbę tygodni. Od dzisiaj to jest Twój nieprzekraczalny budżet na tydzień. Na jedzenie, bilety MPK, na imprezę. Tyle wypłacasz z bankomatu i zapominasz o tym, że istnieją jakieś pozostałe pieniądze. Pamiętaj! Budżet tygodniowy jest nienaruszalny!

2.Telefon.
Moja Przyjaciółka jest przyssana do telefonu. Tryliardy smsów i przegadanych minut, to norma. Rachunki od 60 do 150zł to też norma. Zgadnijcie ile ja płacę miesięcznie za telefon?
Tadadadam. 5zł. I to też nie zawsze. Plusy telefonu na kartę J W dobie internetów, fejsbuków i Vibera nie widzę sensu płacenia za telefon. Mam go tylko na wypadek sytuacji awaryjnych.
Ale co jeśli posiadasz super extra smartfona z milionem aplikacji? Szkoda przecież, żeby taki sprzęt się marnował. No cóż, jeśli podpisałeś cyrograf z operatorem to zorientuj się na ile miesięcy. W większości przypadków już na 3-6 miesięcy przed końcem umowy można ją renegocjować. Złóż rezygnację z umowy ze skutkiem na koniec okresu oznaczonego (to ważne! Rezygnując od razu możesz zapłacić karę, ale rezygnację skutkującą na koniec umowy możesz złożyć nawet zaraz po jej podpisaniu i nie zapłacisz nic) i negocjuj z Działem Utrzymania Klienta :D Być może nawet nie wiesz jakie cuda mogą tam zaoferować. To samo tyczy się telewizji na abonament, internetu i innych takich pierdółek.
Więc posłuchaj koleżanki, która pracowała ciężko w tym biznesie, a teraz zdradza Ci jego tajemnice! :D Jeśli nie możesz żyć bez danej usługi, to nie rezygnuj z niej. Ale rezygnację z umowy składaj zawsze, kiedy jest taka możliwość. Przecież zawsze można od niej odstąpić.

3. Ciuchy.
Kolejny pożeracz kasy. Moja Przyjaciółka wyznawała zasadę, że na każdą większą imprezę pasuje mieć nowe ciuchy. Korzystała zazwyczaj z najtańszych sieciówek. Nie patrzyła na materiał. Byle cos było modne i tanie. O borze szumiący, ile ona potem miała tych szmatek, A i tak nie miała się w co ubrać. Zapamiętaj sobie dobrze: o ile nie jesteś blogerką modową, a Twoje przeżycie nie zależy od tego ile nowych szmat sfotografujesz, nie potrzebujesz tira nowych ciuchów co tydzień.
Zaplanuj sensowną Capsule Wardrobe (jeszcze napiszę o metodach jej tworzenia). Postaw na jakość ciuchów i na klasyki. Wystarczy to uzupełnić fajnymi dodatkami. W ten sposób znika problem „nie-mam-się-w-co-ubrać”, ale znika też konieczność chodzenia na zakupy co weekend. Co przestaje znikać? Twoje pieniądze!

4. Kosmetyki.
Kocham moja Przyjaciółkę. I to bardzo. Ale przez nią znienawidziłam różowe błyszczyki do ust. Były wszędzie. 5 w torebce, 3 na biurku, jeden w kieszeni, 4 w łazience i pewnie z 15 pod łóżkiem. Kupowała je nałogowo. Chociaż według mnie w większości nie różniły się od siebie. A już na pewno żaden facet nie byłby w stanie dostrzec różnicy.
Może komuś wydaje się to śmieszne, ale tak właśnie ucieka od Ciebie kasa. Wydajesz ja na pierdoły, bardzo dużo pierdół w przeciągu miesiąca. Nawet jeśli w skali miesiąca zmarnujesz w ten sposób „tylko” 50zł, to w skali roku jest to już 600zł. Za to można kupić lot tam i z powrotem w jakieś fajne miejsce. Możliwe, że zostanie jeszcze na nocleg.
Wracając do mojej Przyjaciółki – pomimo codziennego ataku błyszczyków, rzadko kiedy widziałam u niej jakiś lepszy krem do twarzy. Mówiąc lepszy mam na myśli taki, który nie jest tablicą Mendelejewa w słoiczku, tylko czymś co ma szanse zadziałać. Czy to ma sens? Czy nie lepiej już byłoby postawić na solidną pielęgnację i wyglądać dobrze bez tego przeklętego błyszczyka? Poza tym (analogicznie do punktu 3), jeśli nie jesteś blogerką kosmetyczną, to nie potrzebujesz sterty kosmetyków. Wystarczy Ci dobra pielęgnacja i kilka kosmetyków do makijażu, które wydobędą Twoje atuty. I NIE – setny lakier do paznokci, piąty tusz i dwudziesta szminka NIE UCZYNIĄ CIĘ szczęśliwszą, piękniejszą, bardziej pożądaną. Po prostu. To tylko chwyt marketingowy.

5.  Jedzenie.
Na jedzeniu teoretycznie nie warto oszczędzać. Teoretycznie, bo chodzi o to, żeby nie oszczędzać na jego jakości. Moja Przyjaciółka w akademiku żywiła się serkiem wiejskim i tostami z nutellą. Ale na mieście… oj na mieście… Kebaby, pizze, fundowanie obiadów w restauracji bogatszym koleżankom (zastaw się a postaw się). Nie ma się co dziwić, że mimo dużej ilości jedzenia przywiezionego z domu (bycie słoikiem to jednak jest boska sprawa!), czasami do jedzenia zostawał jej ryż z ryżem. W kwestii jedzenia mam kilka żelaznych zasad. Jedzenie na mieście to absolutne minimum – nie potrafię z niego całkiem zrezygnować, uwielbiam wyjścia do restauracji! Najczęściej jednak korzystam z tej przyjemności, kiedy płaci… mój szacowny pracodawca :D Po drugie ograniczam marnowanie jedzenia do minimum, chociaż jeszcze nie udało mi się go całkowicie zlikwidować. Jedzenie wyrzucone do kosza, to jak pieniądze wyrzucone do kosza. No i taki trochę brak szacunku, dla czegoś, czego niektórym brakuje. Trzecia i ostatnia wskazówka to planowanie posiłków. Mając menu na tydzień łatwiej zrobić zakupy i nie wydać kasy na coś zbędnego. Polecam też gotowanie na 2 a nawet 3 dni z rzędu (proszę tu nie wybrzydzać, że to nudne, Twoje kubki smakowe to za przeproszeniem nie jakieś księżniczki) i mrożenie czego tylko się da. A no i bycie okazjonalnym słoikiem to też świetny patent – pyszny domowy obiad za darmo. Co za okazja!

6.  Dodatkowa kasa.
Jeśli kasy masz tak mało, że nie możesz z niej wycisnąć ani złotówki oszczędności, to nie ma innej rady. Blogi finansowe promują „oszczędzanie przez zarabianie”. Skorzystaj z tej pięknej idei i poszukaj jakiejś dodatkowej pracy, albo nie odmawiaj, kiedy to praca znajdzie Ciebie. Może to być nawet jednorazowa zabawa. W trakcie bezrobocia pomagałam pisać projekt o dofinansowanie z unii. Te dwie stówy uratowały mi życie. Przyjaciółka robiła tłumaczenia. To też uratowało jej życie. Żadna praca nie hańbi. Więc zacznij szukać pomysłów na dodatkowy zarobek.

7.  Przekonania.
Moja Przyjaciółka często powtarza tą głupią wyświechtaną frazę, że „pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy”. Szczerze to nie zauważyłam tego porażającego tabunu szczęścia, nawet jeśli wracała z pięciogodzinnych zakupów. Do tego ten idiotyzm, że raz się żyje. Tfu. Szczęście jest wtedy, kiedy może się walić i palić, a Ty wiesz, że w razie czego sobie poradzisz. Mogą na przykład zwolnić Cię z pracy, odebrać stypendium, rodzina może się obrazić i już nie robić Ci przelewu – a Ty wiesz, że dasz sobie radę nawet jeśli przez pół roku nie zobaczysz ani złotówki. To jest szczęście. Albo kiedy możesz rzucić wszystko w diabły i pojechać na koniec świata. Bo Cię stać. Szczęście to przyjaciele, rodzina, podróże. Szczęście to wolność od przymusu kupowania. Szczęście to przeżycia, a nie przedmioty. Jeszcze nigdy nie widziałam kobiety, która doznałaby trwałego szczęścia z powodu kiecki, czy szminki.

8. Wolny czas.
Dla mojej Przyjaciółki wolny czas często oznaczał albo imprezy, na które trzeba było wyposażyć się oczywiście w alkohol i często paczkę fajek. Nie mówię, często zdarzało mi się dołączyć do tego :D Albo wypad na maraton zakupowy. Zawsze wiązało się to z wydawaniem jakiejś kasy. Nie chcę myśleć ile kasy w ten sposób przebimbałyśmy. We dwie – nie jestem tu bez winy! Przekichane jeśli jeszcze obracasz się w towarzystwie ludzi bogatszych od siebie, co to piją zawsze droższe alkohole (piwo jest dla biedaków, kupujemy whisy/ey), palą droższe papierosy i jedzą droższe kebaby. Jak tu nie zbankrutować? Hmmm szoppingi proponuję zamienić na spacery, pikniki, wyjścia na basen, czy gdziekolwiek. Palenie najlepiej rzucić –da się to spokojnie, mówię to ja, były palacz! Obecnie wypalenie połówki papierosa powoduje u mnie silny odruch wymiotny, a kiedyś żywiłam się dymem. A alkohol i imprezy? Cóż, nie będę propagować idei zabawy na trzeźwo, bo połowa mnie wyśmieje, chociaż tak, da się bawić bez piwa i drinków. Od czasu do czasu dobra zabawa połączona z butelką czegoś dobrego nie zaszkodzi. Ale od czasu do czasu. A nie co tydzień. Od czwartku do niedzieli.


Życzę mojej Przyjaciółce, żeby było ją kiedyś stać na wymarzony bajerancki samochód i na te wszystkie planowane podróże. Życzę tego wszystkim Przyjaciółkom. Może chociaż jedna posłucha J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...