czwartek, 5 grudnia 2013

Projekt: odgracanie. 7 dni/20 rzeczy mniej




Kiedy na blogu Minimalist Beauty przeczytałam post zatytułowany 33 Days Decluter Project coś mnie „tknęło” w środku. Pozbycie się 100 gratów w 33 dni – kuszące. Z drugiej strony pojawiły się miliony „ALE”. 

Ale idą święta i komu chce się poświęcać czas na szukanie gratów do wyrzucenia.
Ale 100 to za dużo, pół szafy musiałabym wyrzucić.
Ale ja nie znoszę wyrzucać swoich rzeczy!
Ale 33 dni to masa czasu, zaczynam nową pracę i niepotrzebne mi dodatkowe „głupie obowiązki”. I tak dalej.

Prawda w oczy kole: w niewielkim mieszkanku, które dzielimy z Połówkiem znajduje się cała masa moich gratów. Często są to rzeczy dobre i niezniszczone, ale kojarzą mi się powiedzmy z dość paskudnym okresem mojego życia. Nie używam ich, bo przywołują wspomnienia. Ale zajmują miejsce. A przy przegrzebywaniu szuflad i półek i tak zawsze na którąś z nich trafię. Dużo jest też rzeczy z których „wyrosłam” mentalnie, albo rzeczy do których mam sentyment, ale są już w kiepskim stanie (ukochane trampki :( ). Do tego papiery, książki do pracy magisterskiej, kosmetyki, ciuchy…
źródło obydwa grafik: pinterest.com

Postanowiłam w nowy rok wejść już bez tego nadbagażu. Ale nie chcę określać dokładnie liczby. Nie wiem, czy pozbędę się 100 rzeczy, czy 50, czy 30. Zakładam minimum 20. W 7 dni. Tydzień to akurat dobry czas na przegrzebanie się przez własne dobra materialne. Dla wszystkiego, co jest w miarę w dobrym stanie chciałabym znaleźć nowy dom – niech służy komuś innemu, może z lepszym skutkiem niż mnie.

Przypuszczam, że każda z nas ma takie rzeczy. Choćby jakiś prezent od „ex”, który wywołuje nieprzyjemny skurcz w żołądku i chwilowe zatrzymanie akcji serca. Akurat zbliża się Nowy, Na Pewno Wspaniały Rok. Więc pora pozbyć się balastu, zrobić miejsce na coś nowego :)

3 komentarze:

  1. Lubie i popieram tego typu akcje. Ja jestem w trakcie "10 rzeczy w kazdy dzien" -do swiat :-)). Robie to juz drugi tydzien. Nie zajmuje mi to duzo czasu bo robie to etapami np tylko bielizna lub dana szuflada. Czasami jest troche wiecej niz dziesiec, czasami mniej. Z ubraniami poradzilam sobie calkiem niezle. Te prawie nowe i w dobrym stanie, ktorych jest szkoda wyrzucic spakowalam w paczke do Kenii - 10 kg. Poznalismy w tym roku na urlopie pewna rodzine kenijska i stad adres.Tam przydaje sie wszystko, szczegolnie buty. Z ksiazkami tez nie mialam wyrzutow sumienia bo ciekawsze oddalam do szpitala. Zycze wiec powodzenia w akcji i pozdrawiam :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesli autorka bloga o odgracaniu byla jakas Amerykanka, to nie ma sie co sugerowac tymi stoma rzeczami, bo w tym kraju taka liczba zadnej kobiety nie przerazi:) Przeprowadzilam sie tu niedawno i doznalam szoku... konsumpcjonizm i marnotrawstwo przeroslo moje wczesniejsze wizje na ten temat. Wielu ludzi kupuje tu rzeczy na potege: ciuchy pomimo iz obowiazujacy tu styl to bluza od dresu i kraciaste spodnie od pizamy, zabawki dla dzieci, gigantyczne dekoracje na wszelkie swieta, bezmyslne prezenty...byle bylo fun i too much;) Wydatki czesto przekraczaja dochody, a domy tona w roznego typu gratach. Oczywiescie nie chce generalizowac, bo sa tez i oszczedni Amerykanie. Jednak z tego co widze, Polki, ktore znam sa o wiele bardziej oszczedne - mimo iz mysla, ze nie sa:) Pozdrawiam cieplutko i dziekuje za wszystkie ciekawe posty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj u nas też to już wchodzi, a mówiąc TO mam na myśli: jednorazowe ciuchy, tony kosmetyków, tony jedzenia (które potem są wyrzucane) i ogólnie tony rzeczy, które potem trzeba sprzątać, konserwować, czyścić, przekładać, a w końcu wyrzucać. Chociaż często wyrzucanie jest trudne pod względem psychicznym. Ja poczułam się przytłoczona ilością rzeczy, które posiadam :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...