piątek, 3 kwietnia 2015

Czy przedmioty panują nad Tobą i Twoim nastrojem?


Jedną z niewielu rzeczy, które kupiłam w zeszłym roku był boski strój kąpielowy. Boski! Piękny odcień ciemnoniebieskiego. Fajna, podkreślająca biust góra. Prosty dół, w którym mój tyłek wyglądał w miarę zgrabnie. Wysoka jakość i całkiem spora cena.

Poszłam w nim raz na basen. Raz. I wygląda na to, że zostawiłam majty w przebieralni. Muszę mówić, że praktycznie trafił mnie szlag?

Tak się czułam wczoraj po zjedzeniu połowy słoika Nutelli, kiedy to dopadł mnie cukrowy dół.


Druga rzecz to nasze piękne i uwielbiane przeze mnie autko. No właściwie to auto mojego faceta (co jest zupełnie normalne, zważywszy fakt, że bronie się rękami i nogami przed zrobieniem prawka), ale to ja podsunęłam ten model. I kocham je.


Niestety w ostatnim czasie więcej stoi u mechanika, niż jeździ. A jak już jeździ to prawie wstrzymujemy oddech, czekając jak zapali się kontrolka, a auto zatrzyma się. Oczywiście na środku najruchliwszego w mieście skrzyżowania.


Mamy do dyspozycji auto służbowe. Brzydkie jak noc, ale jeździ i utrzymanie go nic praktycznie nie kosztuje. Stąd decyzja, że ukochane autko po gruntownych naprawach idzie na sprzedaż. A mi serce się trochę łamie. Szczerze. Człowiek przywiązuje się do samochodów. Nawet jeśli sam jest nimi tylko wożony.



Pierścionek to DYI w moim wykonaniu. Na dłoni wygląda 100 razy lepiej i o dziwo przetrwał w nienaruszonym stanie zakupy w markecie budowlanym. O dziwo ostatnio bywam w nich częściej niż w Zarze i świetnie się bawię poszukując idealnej deski :)


Te dwie rzeczy mocno mnie wkurzyły, a z drugiej strony zaczęłam myśleć o tym, jak wielki wpływ przedmioty mają na nas. Na nasz humor. Przywiązujemy się do nich, polegamy na nich, nawet opieramy na nich swoje plany. I kiedy coś nie wychodzi, bierze nas cholera. Dobry nastrój pryska, a my złorzeczymy na cały świat.


A przecież to tylko rzeczy. Można je zastąpić innymi. Ktoś powie, że wszystko fajnie, ale te rzeczy kosztują i trzeba było na nie zapracować. Ok, ale kasa to też tylko kasa. Można ją zarobić znowu, dostać, wygrać. To tylko rzeczy i kasa. To nie to samo co utrata zdrowia, miłości, marzeń. To pierdoły.
Czemu więc tak bardzo pozwalamy im rządzić naszym życiem? Czemu pozwalamy im wpływać na nasz humor? Na nasze zdrowie?






Dlatego machnęłam ręką na to wszystko. Trudno – w tym roku kupię nowy strój. Trudno – za parę lat pójdziemy do salonu po nowiutkie auto. Może nawet wtedy sama będę mogła je prowadzić (chociaż nikt o zdrowych zmysłach nie da nowego auta jeszcze nowszemu kierowcy, ale pomarzyć można :D).


Więc generalnie jeśli coś Wam się ostatnio: zepsuło, zniszczyło, zgubiło, potłukło, złamało, poplamiło, podarło, rozciągnęło lub skurczyło, to pamiętajcie, że to tylko rzecz. I głupio dać się zalać tym wszystkim negatywnym uczuciom z powodu przedmiotu.


Wesołych Świąt J

5 komentarzy:

  1. Powinnam sobie to powtarzać jak mantrę, a jednak czasem ciężko nie pacnąć się w głowę kiedy przez nieuwagę zniszczę coś na co ciężko pracowałam. Przecież o to chodzi, żeby nie wydawać dwa razy na to samo. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, czy zdradzisz jakie to auto takie awaryjne?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog! Bardzo inspirujący :) Ja też chciałabym jak najmniej wydawać kasy na pierdoły, a jeśli kupować już to raz na ruski rok coś porządnego. I szczerze współczuję stroju kąpielowego. Znalezienie tego idealnego to niezłe wyzwanie.
    Będę tu wracać, żeby znaleźć motywację do poprawy jakości życia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. oj powinnam to sobie wbić do głowy... najbardziej wkurzam się kiedy coś dzieje się z laptopem, wtedy dosłownie rwę sobie włosy z głowy;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...