środa, 7 stycznia 2015

5 rzeczy, których nie zrobię w 2015


Podświadomość podobno nie rozróżnia słowa "nie". Tak jakby w ogóle nie istniało, więc to trochę niebezpiecznie pisać o tym, że czegoś NIE zrobię. Aczkolwiek w przypadku kilku poniższych przykładów nawet moja podświadomość wie, że nie znaczy nie i tyle. Zresztą jeśli tak nie do końca wiesz czego chcesz, to warto zastanowić się nad tym czego bardzo nie chcesz. Jest to jakiś sposób na poprawienie swojego życia, bo jednak bardzo wielu ludzi robi dokładnie to, czego robić nie chce. A ja nie zamierzam być jednym z nich.

Nie wrócę na słuchawki

Jest coś kuszącego w ogłoszeniach o pracę, gdzie spełniasz praktycznie wszystkie wymagania. Masz to doświadczenie, zdolności, a i nowa praca nie byłaby czymś zupełnie nowym, obcym. W skrócie w ten właśnie sposób ponad rok temu wylądowałam w mojej korpo. Ale nie popełnię więcej tego błędu. Nie ważne, czy to klient indywidualny, biznesowy, czy arabski szejk – mam dosyć wysłuchiwania ludzkich narzekań, stękań i wynurzeń. No i mam serdecznie dość klientów, którzy nie płacą faktur, a potem wyżywają się na konsultancie. Mendy jedne. Ta praca zabierała mi wiarę w społeczeństwo i jego IQ. A jednak lubię lubić ludzi, a nie hejtować ich. Tak więc nie będzie powrotu do branży. Never, ever, ever!!! Wolę zginąć z głodu i nędzy.




Nie zrezygnuję z wakacji

Poważny błąd 2014 podyktowany moją głupią chytrością i chęcią oszczędzania kasy. Może od początku przeczuwałam szybkie zwolnienie się. Ale wiecie co Wam powiem: pieniądze nie cieszą. A wspomnienia tak. Brakuje mi z zeszłego roku wspomnień idealnie błękitnej wody i plaży, palm, zwiedzania starożytnych ruin i popijania drinka z palemką. W tym roku nie zamierzam pozbawiać się radości z życia. Bo to nie o to chodzi, żeby każdy dzień był podobny do następnego i żeby pół życie spędzać w robocie.




Nie wezmę kredytu hipotecznego

Pewnie nie wiecie, jak ważne kiedyś dla mnie było własne mieszkanie. Powiem Wam tak: nigdy nie miałam własnego pokoju. Od zawsze mieszkam z kimś. Więc myśl o własnej przestrzeni łazi ze mną chyba już od czasów podstawówki. Własne mieszkanie dla mnie było czymś niemal mitycznym, spełnieniem marzeń i snów. A ponieważ nie jestem żadną dziedziczką, to aby spełnić swoje marzenie zainteresowałam się tematem kredytów hipotecznych. Przyjęłam na klatę konieczność oddania bankowi haraczu, który przyprawia o zawał serca. Przyjęłam myśl o 30 latach zniewolenia. A potem poznałam ludzi, którzy tak właśnie „spełnili swoje marzenie o własnym M”. Przytłoczeni, przykuci do miejsca i do pracy, z grymasem na twarzy kiedy pada słowo na R. „Nie pojadę w podróż Karola, przecież mam RATĘ. Nie rzucę tej znienawidzonej roboty, w końcu KREDYT sam się nie spłaci”. Wtedy zrozumiałam, że parę metrów podłogi i kilka ścian nie jest tego warte. Zresztą odmawiając przyjęcia umowy na czas nieoznaczony aktualnie skreśliłam swoją szansę na 30 lat niewoli.




Nie będę narzekać

Jeszcze do końca nie wiem, co ze mną będzie. Dobrze byłoby coś wymyślić w przeciągu najbliższych 3 miesięcy. Ale nie zamierzam stękać. Wierzę, że przy odrobinie pracy i otwartości jakieś rozwiązania się pojawią. W końcu to ja decyduję, jak ma wyglądać moje życie. Ty tak samo decydujesz o swoim. Dotarło to do mnie podczas jakiegoś parszywego dnia w pracy, kiedy pytałam sama siebie co ja robię w tym dziwnym miejscu. Odpowiedź jest prosta: jestem tu bo najwyraźniej tego chcę. Gdybym to olała, to przecież nikt by mnie nie rozstrzelał, więc to moja decyzja. Więc jeśli stosujesz argument „jestem tu gdzie jestem, bo muszę” to lepiej to przemyśl. I nie narzekaj, działaj.



Nie będę chować się w tłumie


Trzymanie się przeciętności jest takie bezpieczne. Właściwie unikasz zbędnych kłótni, tłumaczenia się, większość jest z Ciebie zadowolona. Tylko nigdy nie jesteś zapamiętany, nic Cię nigdy nie wyróżnia. Jestem debilem w tej kwestii, istnym debilem. Potrafiłam nie malować ust czerwoną szminką, bo kolega z pracy, którego i tak nie znosiłam, stwierdził, że czerwone usta to ohydny wabik seksualny. Podrzucałam swoje pomysły bardziej pewnym siebie osobom, tak bardzo bałam się, że nikomu się nie spodobają. A potem oni zbierali pochwały. Przytakiwałam, żeby tylko z nikim się nie pokłócić. I zastanawiałam się, dlaczego Ci kłótliwi koniec końców wychodzą na tym lepiej. Byłam nijaka na własne życzenie. I mam tego autentycznie dosyć. Nie można przez całe życie starać się być taką papką pozbawioną smaku. Przełomem było pokazanie moich rysunków ludziom z otoczenia i decyzja o zwolnieniu się. Hej, jednak mam te jaja! Hej, jednak człowiek nie umiera, kiedy ktoś inny go skrytykuje! Pora, aby pokazać swoją twarz, zamiast tchórzliwie chować się za plecami innych.

Tak bardzo dotarło do mnie ostatnio, że nie ma czasu. No nie ma! Nie masz czasu na kompleksy, na tchórzostwo, na zastanawianie się "co by było gdyby". Tik tak. Słyszysz, jak życie Ci mija? Idź i weź coś zrób :)

Tak z innej beczki: zajrzałam właśnie do tego posta i okazuje się, że jestem bardzo dobra w zakresie realizowania ubraniowych postanowień. Nie udało się tylko z butami - mierzyłam AirMaxy, ale jakoś tak głupio na mnie wyglądały, a beżowych ładnych szpilek nie znalazłam. Mimo wszystko miło mi, że chociaż jedna lista postanowień została skrupulatnie odhaczona w 2014.

8 komentarzy:

  1. Co do bycia papką pozbawioną smaku - ostatnio doszłam do wniosku, że skoro i tak każdy, niezależnie jak zachowawczo by postępował, ma od czasu do czasu problemy, to czemu nie robić tego, co się chce, czegoś dużego? Problemy może też będą, ale na tel satysfakcji, a nie grzeczności-bylejakości.
    Odwagi! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się to podejscie :) No niestety zachowawczość nie oszczędzi nikomu problemów, więc lepiej działać i robić wielkie rzeczy :)

      Usuń
  2. Twoje postanowienia są mi bardzo bliskie.
    Nie zrezygnuję z wakacji - gdzieś jadę, nawet żeby miało to być tylko 100 km ale zawsze coś zwiedzam, widzę coś innego niż na ogół mnie otacza.
    Nie wezmę kredytu hipotecznego - po 11 latach oszczędzania kupiłam działkę, wybudowałam dom, teraz wykańczam. Wiem, że znajomi już w domach mieszkają, a ja jeszcze chwilę nie, ale za momencik ja będę wolna, a oni nawet domu nie mają, bo dom ma przecież bank ;)
    Nie będę narzekać - próbowałam cały miniony rok, nawet się udawało, a i życie jakoś łatwiej i przyjemniej się toczyło.
    Nie będę chować się w tłumie - wyszłam kilka razy poza moją strefę komfortu i jestem z tego dumna.
    Mnie się udało, to i Tobie się uda.

    Powodzenia!
    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę domu :) Myślę, że wyjdziesz na tym o wiele lepiej, niż osoby uwikłane w kredyty.
      Będę brać przykład, żebym pod koniec roku też promieniowała taką energią jaka płynie z Twojego komentarza :)

      Usuń
    2. Karola, nie masz pojęcia jak ja bardzo pragnęłam tego domu, ale tak ok. 6 lat marzeń i jest.
      Więc nie zazrość tylko marz... :)

      Usuń
    3. Oj ja już tak marzę i marzę, ale jest kilka innych marzeń w kolejce :)

      Usuń
  3. Dobre przemyślenia.
    Pozdrawiam i życzę dobrego roku :)
    PS Trafiłam do Ciebie przypadkiem i myślę, ze zagoszczę dłużej :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...