Jestem (nie ukrywajmy) normalną dziewczyną, standardową
wręcz. A normalna dziewczyna lubi zakupy, ładne rzeczy (często drogie) i
miejsca. Lubi się czasem polansować, polukrować delikatnie swoje życie.
Przegląda blogi, podziwia piękne zdjęcia jeszcze pachnące drogą lustrzanką…
Nie urywam tego, że zamiast dzieł wielkich filozofów, czasem
czytam plotki na pudelku. Nie ukrywam, że czasem zły humor leczę w najbardziej
trywialny sposób – zakupami. Z szafy wszystko już wypływa falami (szafa jest
mała i jeszcze dzielona z chłopakiem), a ja dalej nie mam się w co ubrać.
Standardowo.
Jeden (wredny i zgrzybiały, ale bądź co bądź mądry i życiowo
i genetycznie) wykładowca na uczelni mawiał, iż zabiera nam się wszystkie
prawdziwe wartości i próbuje zastąpić je konsumpcją. Trochę to smutne. Może
nawet bardzo. Nowe buty i puder nie wyleczą nas z kompleksów i nie pokochają, a
mimo to co jakiś czas wmawiamy sobie, że może jednak. Czy da się zrezygnować z
konsumpcji? Raczej nie. A czy da się ją zamknąć w klatce i wypuszczać tylko od
czasu do czasu?
Blog jest wynikiem zakładu pomiędzy mną, a moim facetem.
Zwyczajnie: ja za bardzo lubię zakupy, szwędanie się po galeriach handlowych i
bezsensowne trwonienie pieniędzy, a on za bardzo lubi piwo i inne wyroby
alkoholowe. Stąd pomysł miesiąca abstynencji alkoholowo-zakupowej. I stąd blog,
który zaprzecza trochę idei popularnych blogów, na których autorki chwalą się
co kupiły. Ja – lekka zdeklarowana zakupoholiczka – będę pisać o tym, czego
sobie nie kupiłam, jak się z tym czuję i czy to był dobry pomysł.
Zakład rusza jutro, czyli dokładnie 1.08.13r. i zakończy się 1.09.13r.
Fajny pomysl ! Trzymam za Was kciuki!
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
Usuń