czwartek, 19 lutego 2015

3 wartościowe aktywności, które zastąpiły mi robienie zakupów

A oto moje najnowsze zakupy. Żartuję, żadna z tych rzeczy nie została kupiona w 2015. No dobra, jedna - mleko w kubku. Warto też wspomnieć o lakierze do paznokci ESSIE, który będzie pierwszym lakierem zużytym przeze mnie do końca. Co potwierdza, że dla mnie lepiej kupić jeden droższy porządny lakier, niż kilka bubli po 3zł.

Siedzę na kanapie i myślę. Myślę i myślę. Coś mnie w głowie uwiera, zaczynam obliczać, przypominać sobie, i no tak! Uświadamiam sobie, że nie pamiętam żadnych styczniowych zakupów. Może poza złotym pisakiem (świetny do urozmaicenia rysunków) i szamponem do włosów (poprzednik się skończył, kupiłam kolejną butlę tego samego, sprawdzonego egzemplarza). Reszta moich zakupów to jedzenie, bilet do kina i kilka butelek winka na spotkania towarzyskie. Zrobiło mi się Półtora Miesiąca Bez Zakupów, chociaż nawet sobie tego nie uświadomiłam :)

Przyznam, że bezrobocie daje sporo wolnego czasu, który można marnować. Niestety wizyty w sklepach już mnie nie cieszą (co widać powyżej), zakupów online się wystrzegam (zaraz pojawiłaby się jakaś zachcianka – a po co mi to, skoro mam wszystko, co potrzebne?). 


Jeśli jesteś z Krakowa, jest piękny słoneczny dzień i nie masz co robić, to polecam wybrać się do Balic w okolice lotniska i poobserwować startujące i lądujące samoloty. Widoczki fajne i można poznać ciekawych ludzi. Tylko zostaw samochód gdzieś dalej, bo za parkowanie na dróżce prowadzącej do miejsca widokowego przyznają w nagrodę mandat na 500zł. Najwięcej samolotów zobaczymy w niedzielę między 10-11 rano :)

Ba! Porzuciłam nawet Pudelka (a także wszelkie Zeberki, Kozaczki, Papiloty i inne puste pożeracze czasu). Więc po przeczytaniu kilku wartościowych wpisów na innych blogach i przejrzeniu fejsa zostaje mi jeszcze sporo dnia do wykorzystania.

Co zaczęłam robić w miejsce bezmyślnego kupowania oraz konsumowania zbędnych treści?

Gotuję
Może to za wielkie słowo. Czasem chodzi tylko o przygotowanie pysznej kanapki, wypchanej warzywami po brzegi. Niemniej opanowałam kilka nowych przepisów. Coraz więcej staram się przygotowywać sama, wypleniając produkty „w proszku”. To radość dla kuchennego dyletanta: własnoręcznie przyrządzony kurczak w szynce schwarzwaldzkiej, domowy pudding czekoladowy, własnej roboty powidła śliwkowe, mmmmm… Szykuje się nawet na domowe lody. Nowe smaki i kolorowe potrawy mają mi oddać trochę bodźców, których wcześniej szukałam w zakupach. To się nawet sprawdza. Nie mówiąc już o tym, że lepiej się czuję i zaczynam chudnąć.

Oto luksusowe danie godne Gordona R. i Atelier Amaro! A tak na poważnie, to chodziła za mną Smakija, ale zerknęłam na skład i coś mi nie spasowało, więc zrobiłam własną kaszkę. Słodzona miodem i cukrem z prawdziwą wanilią (a nie waniliną). Pycha.

Tworzę
Coraz więcej rysunków. Posty na bloga na zapas. Zdjęcia. Pomysły. Powoli odwracam spiralę, w której siedzi statystyczny współczesny człek z w miarę bogatego kraju. Spiralę konsumpcji. Skoro nie konsumuję nałogowo, zaczęłam nałogowo tworzyć coś własnego. Z tego też płynie satysfakcja, może nawet większa. Nową bluzką cieszysz się ze dwa dni, świadomością, że wykonany przez Ciebie rysunek został oprawiony i wisi w czyjejś kuchni cieszysz się bez przerwy. Tak samo komentarzem do napisanego posta, czy wykonanego zdjęcia. Coś Twojego służy komuś innemu – to wspaniałe uczucie. Zrobiłeś coś, co innym się przydaje!


Rysunek inspirowany Kariną z bloga Karina in Fashionland, który obecnie jest zawieszony :( Ktoś znał i czytał? Nie obserwuję zbyt wielu blogów ze szmatkami, ale ten Kariny jest tak piękny i profesjonalny, że wciąż od czasu do czasu zaglądam, licząc na reaktywację.

Ćwiczę
W 2014 niezbyt mi było po drodze z aktywnością ruchową. Wracając z pracy po 18stej marzyłam tylko o tym, żeby zjeść cokolwiek, byle co i wyłożyć się na kanapie z kompem na kolanach. Nie dziwi mnie fakt, że zaczęłam przypominać galaretę. Zasłużyłam sobie na bycie skinny fat (czyli ubrana może i w rozmiarze S, ale tego co chowa się pod ubraniem już nie chcesz oglądać ). W 2015 powoli wracam do ruchu. Nic na siłę. Odpuściłam sobie miesiąc z Insanity, czy codzienne nawalanie Chodakowskiej. Czasem zrobię kilka przysiadów, czasem pójdę na spacer, czasem odpalę na kompie jogę albo zumbę. Zależy od aktualnych sił i chęci. Powoli będę likwidować galaretę.

PIJ MLEKO I NOŚ BRYLE! Jednym okiem oglądałam mecz, a w międzyczasie wywijałam cienkopisem :)

Czy jestem nieszczęśliwa w związku z faktem iż na ostatnich zakupach ciuchowych byłam w grudniu?

Nie. Nie odczuwam tego. Poza tym coraz więcej radości znajduję w tworzeniu, coraz mniej w bezmyślnym konsumowaniu. Coraz mniej mam potrzeb, coraz więcej pomysłów. Co najśmieszniejsze – częściej się stroję teraz, niż kiedy nałogowo kupowałam kosmetyki i ubrania. Bardziej doceniam piękne szpilki na nogach, smoliście czarne rzęsy i czerwoną szminkę na ustach. To też tworzenie. Tworzenie własnego wizerunku, zamiast bezmyślnego konsumowania trendów i nowości.



17 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobają Twoje dzieła.
    Wyobraź sobie, że ja też dawno nic sobie nie kupiłam, nie licząc lnianej bluzki na lato za 2 zł.
    Zakupy zwyczajnie mnie już nie kręcą. Męczę się w sklepach. Wczoraj byłam z rodziną w Pepco i stwierdziłam, że niczego ale to absolutnie niczego nie potrzebuję do szczęścia. Cieszy mnie fajne spędzanie czasu a nie nowe nabytki.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jakby na to spojrzeć tak bez emocji, to zakupy są strasznie nudne. Ot, tracisz sporo czasu na przechadzanie się pomiędzy półkami i wieszakami pełnymi różnych rzeczy, które w większości wcale nie są potrzebne. Chociaż dawniej strasznie się tym emocjonowałam, a teraz tego nie rozumiem.

      Usuń
  2. Dobre przemyślenia. Ja mam podobne i jest mi z tym coraz lepiej.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też jakoś coraz łatwiej i lepiej się żyje :)

      Usuń
  3. Dobre wnioski. Sama wprowadziłam projekt: 3 miesiące bez zakupów ubraniowych i powiem CI szczerze, że wcale mi tego nie brakuje. Co więcej bardziej odczuwam nawet radość z tych rzeczy, które już posiadam.
    Jedynie co kupuję na bieżąco to kosmetyki i jedzenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, też bardziej mnie cieszą rzeczy, które już mam od kiedy nie gonię w kółko, realizując kolejne wishlisty.

      Usuń
  4. Ja ostatnio byłam przykuta do łóżka z gorączką i tak wracam teraz do normalności i jakoś mi się nie chce kupować, szukać, spędzać czasu na necie... Mam z powrotem więcej czasu, który mogłabym wykorzystać ćwicząc np. albo gotując - i wczoraj właśnie przypomniało mi się, dlaczego nie gotuję... bo nienawidzę tego robić. Czuję takie obrzydzenie do tego. Nie mam do tego talentu, a zmuszanie się i jedzenie tego miernego jedzenia mnie demotywuje jeszcze bardziej. ;) Dobrze, że wiosna idzie, będzie chciało mi się ruszać bardziej :))) Gratuluje 1,5 miesiąca bez zakupów! Ja na razie cieszę się niezmiernie z mojego konta oszczędnościowego. Nie wiedziałam, że nie wydawanie kasy może tak człowieka uszczęśliwiać :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli czegoś nie lubisz, to też nie ma sensu się z tym użerać. Ja kucharzem jestem marnym i czasem stanie przy garnkach, to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę. Ale chciałam sobie udowodnić, że dam radę zrobić coś bardziej skomplikowanego od wody na kawę, co będzie smakowało innym i czym nikogo nie otruję. Dobrze mieć kilka takich własnych przepisów-pewniaków na w razie czego, a na co dzień jeśli się gotować nie lubi, to można poszukać innych rozwiązań.
      A co do oszczędności, to rosnąca sumka może dać sporo szczęścia :)

      Usuń
    2. Hihi, no niestety wolę zjeść sałatkę albo kanapkę i owoce i orzechy. Jak stoję przy garach to krew mnie zalewa. Jeszcze jak gotuję z moim chłopakiem to pół biedy, bo jestem zajęta gadaniem i nie skupiam się na tej okropnej czynności :) Lubię za to konsumować to, co on zrobi na kolację do wina. Zazdroszczę Ci samozaparcia :) Ja jestem mistrzem tłumaczenia sobie, że nie ma sensu na coś tracić czasu, czego się nie lubi :P Ale masz rację, kilka dań popisowych jest wskazanych, jak się kiedyś chce zaprosić gości. Ale myślę, że na to też da się znaleźć rozwiązanie, zamówić zestawy sushi z 40 rolkami? :)

      Usuń
    3. Dobra sałatka to świetny posiłek, to samo kanapka :) Nie zawsze musi być super wymyślny obiad z trzech dań. Ogólnie to też bardzo lubię, jak mój facet gotuje, a ja mogę się delektować gotowym daniem. Co do sushi to wśród znajomych widzę modę na przygotowywanie domowego, ale to chyba jeszcze nie jest mój level :)

      Usuń
    4. U mnie "teściowie" się w to bawili. To tez nie mój lvl. :P Wolę pójść do Domu Sushi i nacieszyć się pływającym stołem. :P

      Usuń
  5. Jaki masz kolor essie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się skończył i go wyrzuciałam - nie pamiętam numerka, ale w nazwie miał coś z balleriną :)

      Usuń
  6. Karola, piszę tu pierwszy raz i chcę Ci podziękować za ten blog. Czytam Cię już od jakiegoś czasu i jesteś nieliczną osobą, u której z niecierpliwością czekam na kolejny wpis. Twoje podejście do tematu bardzo mi odpowiada, mam podobne ale nie do końca, dzięki czemu mnie inspirujesz. A to za co szczególnie chciałam napisać ten komentarz to to, że dzięki Tobie powróciłam do rysowania. Kiedyś bardzo to lubiłam, potem natłok nauki, studia, inne pasje, rysowałam bardzo okazjonalnie. Dopiero twoje wyzwanie z zeszłego roku tknęło mnie by też coś takiego zacząć. Fakt że postanowiłam rysować z mniejszą częstotliwością ale wystarczyło by zainteresowanie podtrzymać. Z każdym rysunkiem jest lepiej z czego się bardzo cieszę. Założyłam wczoraj konto na deviancie i komentarze są bardzo motywujące. Twoje rysunki też podziwiam. Dzięki jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :) Pochwalisz się rysunkami? U mnie chwilowa przerwa, ale już się nie mogę doczekać, kiedy znów będę mogła usiąść nad kartką białego papieru i coś nowego zrobić :)

      Usuń
    2. http://longgreenribbon.deviantart.com/ przedostatni nieopublikowany, a ostatni się rysuje - pierwszy facet ;) też zawsze rysuję kobiety, łatwiej, a ten facet nawet nawet wychodzi czemu się bardzo dziwię ;) pozdrawiam

      Usuń
    3. Podziwiam! Szczególnie spodobało mi się oczko :) A co do facetów, to jeszcze nie znalazłam w sobie tej odwagi, żeby ich rysować :) Moja ręka jakoś tak przywykła do tych delikatnych "kobiecych" kresek :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...