Akcja "Tanie odchudzanie" nieco przycichła ostatnimi czasy. Winę zwalam na świąteczny grudzień, kiedy mój żołądek co chwilę raczony był jakimś przysmakiem. Niestety nie wpadłam jeszcze na to, jak odmawiać rodzinie i znajomym trzeciej dokładki, piątego kawałka ciasta i nie pamiętam już którego drinka. Taką jakąś mamy kulturę gościnności, gdzie NIE rozumiane jest jako zakamuflowane, nieco wstydliwe TAAK.
Najważniejsze, że w różowej sukience się dopięłam. Do wyglądu Aniołka VS miałam daleko, a po wchłonięciu kolejnej porcji ciasta siostrzeniec Połówka zapytał w którym miesiącu ciąży jestem (złośliwiec!), ale ogółem jest dobrze.
Zaczynam mieścić się w moje stare ciuchy. Dzięki czemu praktycznie nie potrzebuję kupować nowych. Niezwykła oszczędność :D
Niestety wymiary trochę mi się pogorszyły i póki co za bardzo nie mogę z tym walczyć. W trakcie zeszłego weekendu nadwyrężyłam kolano. Jestem w stanie chodzić, ale już z robieniem przysiadów i innych ćwiczeń wolę nie ryzykować. Za to staram się trochę nadrabiać dietą.
JAK JEM?
Około 4 razy dziennie.
Wtedy, kiedy jestem głodna.
W pracy zaczęłam dzielić obiad na dwie porcje (co pozwala uniknąć ataku poobiedniej senności).
Prosto (kurczak + kasza + warzywka, owsianka, owocowy koktajl), raczej odrzucam wszystko, czego skłąd brzmi jak tablica Mendelejewa.
Bez syropu glukozowo-fuktozowego (ogółem to syf, który wciskają teraz do większości jedzenia, a który może nas podtuczyć o wiele bardziej niż zwykły cukier).
Czekolada z 78% masy kakaowej + suszone morele (niesiarkowane, do zdobycia choćby w Rossmanie) to moje ulubione "zdrowe" słodycze.
Piję sporo wody, wody z cytryną i zielonej herbaty.
Często pijam koktajle owocowe z pietruszką, lub burakiem (świetne na odporność, po raz pierwszy jest zima, a ja nie leżę z gorączką!)
Do tego dochodzi prysznic z mydełkiem z borowiną i masaż przy użyciu nawilżającego musu do ciała. I chociaż wymiary zatrzymały się w miejscu, to podczas ostatniej wizyty na basenie popatrzyłam w lustro z zadowoleniem. Cellulit znikł, brzuch jakiś bardziej płaski, figura ogółem smuklejsza. Bez rujnowania się na balasamy wyszczuplające, bez glodzenia się. I sporo oszczędzam na słodyczach i na piwie (w ulubionym odkryłam wspomniany syrop g-f :/). Do lata cały nadprogramowy balast pewnie zniknie i to bez wielkuch męczarni.
A jak tam Wasza noworoczna dieta?
A jeśli chodzi o kolejny rysunek z cyklu 50 Tygodni, to tym razem padło na znienawidzone przeze mnie rysowanie włosów. Kiedyś w końcu trzeba poćwiczyć technikę, szczególnie że do ideału sporo jeszcze brakuje...
A jeśli chodzi o kolejny rysunek z cyklu 50 Tygodni, to tym razem padło na znienawidzone przeze mnie rysowanie włosów. Kiedyś w końcu trzeba poćwiczyć technikę, szczególnie że do ideału sporo jeszcze brakuje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz