Czekam jeszcze na ostatnią korporacyjną wypłatę
(kasa za urlop+premia za ostatni kwartał), więc nie mam pełnego obrazu
sytuacji. Natomiast ostatnio odpaliłam konto i rozpoczęłam obliczenia pod
tytułem „do kiedy muszę znowu zacząć zarabiać?”.
Wyszło, że od przyszłego roku. Dlaczego to dla
mnie takie ważne? Bo ściąga presję szukania czegoś na już-natychmiast. Robienia
czegoś na już-natychmiast. Szczególnie, że należę do grona tych osób, któ re nie
doznały oświecenia. Do dzisiaj nie do końca wiem, co chcę w życiu robić.
Pociesza mnie fakt, że sporo starszych osób dalej nie wie. Ale staram się
szukać swojej drogi, a łapanie pierwszej lepszej roboty (pewnie na słuchawkach)
raczej by mi w tym nie pomogło.
Obniżaj koszty życia
Nie powiem, czasem pojawia się pokusa, żeby to
wszystko po prostu wydać. Kupić tyle butów, ile nawet nie zmieści się w naszym
maleńkim mieszkanku. Do tego torebki i masa szminek od YSL. Piękna wizja, ale
nigdy bym tego nie zrobiła. Od pierwszego Miesiąca bez Zakupów uczyłam się
jednej rzeczy: jak żyć szczęśliwie, wydając jak najmniej pieniędzy. Co nie
oznacza, że mam nie wydawać ich wcale. Po pierwsze nie wypada biegać z gołym
tyłkiem, po drugie czasem człowiek po prostu MUSI napić się wina, kupić nowe buty,
iść do restauracji. I to też nie chodzi o to, żeby wszystkiego sobie odmawiać.
I jestem w stanie tak żyć dysponując kwotą plus
minus 1100zł miesięcznie. Zapas na rok bezpieczeństwa zbierałam z przerwami przez 3 lata. W
2013 trochę go uszczupliłam – nie pracowałam przez pół roku.
Dlaczego nie zamierzam tego robić?
Wizja jest bardzo fajna… na pierwszy rzut oka.
Szczerze? Szlag by mnie trafił od nic nierobienia. Poza tym rok mija i co
dalej? Znowu trzeba iść do pracy. I od początku zbierać oszczędności. Raz można
sobie pozwolić na odrobinę luksusu, ale drugi raz już nie zamierzam się lenić.
Koszty mojego rocznego utrzymania tak naprawdę są malutkie. Niektórzy przez
miesiąc zarabiają więcej. Mieszkania za to nie kupię. W hotelach ****** nie
pomieszkam. Mogę tą kasę przejeść, mogę potraktować jak inwestycję. I to właśnie
chcę zrobić. Moja laba zakończy się w marcu/kwietniu. Wcześniej zrobię sobie
jakieś krótkie „wakacje” – muszę gdzieś pojechać chociaż na chwilę. Pooddychać
innym powietrzem. Zobaczyć coś nowego. Potem możliwe, że pierwsza własna firma
i (bo jestem realistką) etat w miejscu, gdzie czegoś się nauczę. Choćby
zagadnień księgowych. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to nawet za bardzo
nie nadszarpnę oszczędności.
Co jeśli Ty chcesz to zrobić?
Jeśli nie marzysz o niczym innym, to ok. Zrób
to. Zaszalej. Ale dobrze zaplanuj ten rok. Gdzie chcesz być? Co chcesz robić?
Przy jakich projektach chcesz działać? Jakie
doświadczenie/umiejętności/spełnione marzenia chcesz mieć za rok? Siedzenie w
domu przed Pudelkiem lub konsolą szybko Cię znudzi, gwarantuję. Więc musisz
wiedzieć co, gdzie i jak. Musisz mieć w głowie lub na papierze listę rzeczy,
które koniecznie muszą stać się rzeczywistością w przeciągu najbliższych 12
miesięcy.
Ale tak poza tym, to możesz to zrobić. Są ludzie, którzy co jakiś czas fundują sobie dłuższe laby. I nie mówię tutaj o prezesach wielkich firm. Zwykli ludzie. Więc Ty też możesz.
Jak to osiągnąć?
Zacznij od wyliczenia swojej podstawowej kwoty
miesięcznego utrzymania. Za ile możesz spokojnie przeżyć? Opłacić rachunki,
kupić jedzenie? Pomnóż razy dwanaście i dolicz 5-10% kwoty jako zabezpieczenie
od nagłych wydatków. Chcesz podróżować? Kupić rasowego pasa? Zapisać się na
jakiś szalony kurs? Dolicz kolejne kwoty. A teraz wyznacz sobie czas na
zebranie wymaganej kwoty i wylicz, ile miesięcznie musisz odkładać. Dużo? Masz
jeszcze drugą drogę: dorabianie. Polecam korzystać z obu. Oszczędzaj ile się
da, a jak pojawi się okazja zarobienia dodatkowej gotówki nie rezygnuj z niej.
Poniżej kilka info o tym ile zaoszczędzisz
rezygnując z kilku drobiazgów:
Paczka fajek za 14zł raz na tydzień – po roku
728zł
Duży zestaw (za ok. 20zł) w którymś z fast foodów
dwa razy w miesiącu – po roku 480zł
Duża kawa (15zł) w modnej kawiarni raz w
tygodniu – po roku 780zł
Trzy piwka raz w tygodniu – po roku 468zł
Codziennie słodka przekąska (3zł) – po roku
1092zł
100zł miesięcznie wydawanych na głupoty – po roku
1200zł
4748zł możesz mieć dzięki rezygnacji z rzeczy,
które wcale nie są niezbędne. Kawę możesz zrobić w domu, słodkie ograniczyć, stówkę przelewać na konto oszczędnościowe. Dla mnie ta kwota to już 4 miesiące spokojnego życia. Albo
wypasione wakacje.
Przemyślenia końcowe
Jeśli to Twoje marzenie, chciałbyś pobyczyć się
przez rok, to zacznij oszczędzać. Pamiętaj tylko, żeby z całej tej przygody
wynieść coś wartościowego dla siebie. Bezczynność nikomu nie służy, nawet leniwce
czasem muszą się ruszyć. Przygotowanie sobie takiego rocznego (albo
przynajmniej kilkumiesięcznego) kapitału polecam też tym, którzy pracy
zostawiać nie planują. Nigdy nie ma pewności, co los przyniesie. Zabezpieczenie
finansowe uwalnia od przymusu i strachu o jutro. Więc warto przemyśleć kolejne
zakupy.
Miał być poniedziałek, wiem, ale ten wpis tak sobie leżał i patrzył na mnie smutnymi oczkami. Nie mogłam kazać mu czekać. Poza tym to przyjemny temat na weekend i mam nadzieję, że te kilka fotek z moich podróży umiliło Wam czytanie.
Przeczytałam i coś mi chyba drgnęło w głowie. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :)
UsuńJa właśnie porzuciłam korporacyjne życie i zgadzam się, że trzeba sobie wszystko dokładnie zaplanować bo inaczej bezproduktywnie zmarnujemy czas. To jest bardzo, bardzo kuszące. Czas tak szybko płynie, że bez planu po prostu nic się nie wydarzy. Ja teraz uczę się konsekwencji by nie marnować czasu.
OdpowiedzUsuńLenistwo kusi, a z drugiej strony szybko się człowiekowi nudzi :) Ale dobry plan to podstawa!
Usuń