PISANE W NIEDZIELĘ:
Dużo piszę o tym, żeby pozbyć się dziurawych dresowych gaci i
innych paskudztw ze swojego życia i korzystać z tego co najlepsze. Ale szczerze
– siedzenie w domu powoduje, że różnie z tym u mnie bywa.
Owszem czasem popijam
wodę z cytryna z kieliszka (jakie to fancy), albo spryskuje się perfumami. Ba,
czasem uda mi się pomalować paznokcie. U stóp. Przez cały 2014 nie miałam siły
ani czasu na malowanie paznokci u stóp!
Tyle, że spójrzmy prawdzie w oczy, a prawda jest nieładna.
Rozregulował mi się zegar biologiczny, co oznacza że bardzo późno w nocy ja
wciąż leżę i gapie się w sufit. Za to zwlekam się z łózka najwcześniej o 9:30.
A miałam ambitny plan wstawania razem z Ukochanym mym i jedzenia wspólnych
śniadań. Niestety kończy się na ignorowaniu jego porannego budzika.
Potem najczęściej zakładam coś wygodnego. Na szczęście ilość
rzeczy „po domu” mocno zmalała i zazwyczaj kończy się na sportowych leginsach i
bluzce. Układanie włosów? Makijaż? W sumie na co mi to, potem trzeba zmywać.
Szpilki? Wygodniej mi boso. Muszę wyjść z domu? Dżinsy, płaskie buty i sportowa
kurtka. Muszę wyjść do ludzi? No dopiero tutaj zaczyna się strojenie.
Toteż wprowadzam eksperymentalny tydzień. Wstaję o 7 i od
razu ubieram się, maluję i czeszę. Ubieram się w najlepsze ciuchy i zakładam
szpilki. Tak, siedząc w domu.
Wyjątkiem niech będą 3 dni w których zamierzam ćwiczyć. Wtedy
planuję wstać, zjeść śniadanie i przebrać się w strój do ćwiczeń. Najpóźniej o
10 prysznic, malowanie i ubieranie.
Liczę, że publiczne zobowiązanie się zmobilizuje moje leniwe
cztery litery, którymi rządzi prokrastynacja. Pora na mentalne ruszenie się! W
końcu powoli dryfujemy w kierunku wiosny :)
Pyszne poniedziałkowe latte z cynamonem, czekoladą i cukrowymi płatkami śniegu, bardzo zbliżonymi do tych, które aktualnie tonami spadają z nieba.
PISANE W PONIEDZIAŁEK:
Z małą obsuwą, ale jestem. Jest przed 11, kiedy to piszę i jestem już poćwiczona, umyta, ubrana i umalowana. I z mokrymi włosami, ale mniejsza z tym.
Zerwanie się 7 z łóżka nie wypaliło, ale o 7:10 zaczęłam proces rozklejania powiek. Tylko tak miły było pod kołderką. Ale jakoś się zwlekłam. Na dzisiaj wybrałam niebieską koszulę Benetton, którą już kiedyś pokazywałam, dżinsy i najwyższe szpilki znalezione na półce z butami.
Pełne sprawozdanie z informacją, czy od wtorku po prostu nie wróciłam do rytuału spania ile się da pewnie w niedzielę. Nie omieszkam również sprawdzić, czy wpłynie to w jakikolwiek sposób na moją produktywność :)
Edit: Wszystkim narzekającym na poniedziałek polecam przeczytać ten tekst z bloga Przecudnie. Gwarantuję, że po przetrawieniu go zamiast stękać docenisz smak pysznej poniedziałkowej kawy, widok padającego śniegu, a nawet babcie w autobusie.
Edit: Wszystkim narzekającym na poniedziałek polecam przeczytać ten tekst z bloga Przecudnie. Gwarantuję, że po przetrawieniu go zamiast stękać docenisz smak pysznej poniedziałkowej kawy, widok padającego śniegu, a nawet babcie w autobusie.
Dziękuję za polecenie mojego tekstu.... a przy okazji trafiłam na świetnego (Twojego!) bloga! :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) A tekst jest tak dobry i zmuszający do refleksji, że nie mogłam nie polecić :)
Usuńoch znam to:) 'e, co się będę malować, nikt mnie nie widzi'. myślę, że wpadłaś na ciekawy i dobry pomysł na zmotywanie sie:) ja staram się na każdy dzień zaplanować coś do załatwienia, jakieś sprawunki. to mnie wyciąga z domu i motywuje do działania. od dużych rzeczy (odkładanych od dawna), do małych jak np. pójście do biblioteki czy poszukanie dobrego sklepu ze zdrową żywnością;)
OdpowiedzUsuńMam w planie jeszcze wyzwanie polegające na codziennym wychodzeniu gdzieś, bo jednak zdarza mi się zalegać przed kompem :) Wyjście do ludzi to dobra rzecz :)
UsuńW zasadzie dobry pomysł. Sama gdy pracuję w domu i siedzę w dresie to spada moja produktywność. Biorę przykład z Ciebie! Koniec z noszeniem byle czego po domu :D
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że dresy, chociaż takie wygodne i milutkie, rozleniwiają :D Szpilki i koszula trzymają biednego człeka bardziej w ryzach :)
Usuńtylko te szpilki mnie przerażają. Koszula spokojnie, lubię je nosić, ale szpilki w domu? Trochę szkoda mi kręgosłupa ;p
UsuńTo mnie właśnie w domu najmniej przerażają - podłogi są takie równe, odległości do przejścia niewielkie, a i tak w większości się siedzi :) Nie to co walka z kilometrami dziurawych chodników :)
UsuńMotywację do tego wyzwania rozumiem, tyle że w domu najwygodniej w dresach, albo przynajmniej w wygodnych ciuchach... Inaczej to prawdziwa męka, chyba, że tego dnia nie musiałabym się dosłownie niczym (żadnymi pracami) w domu zajmować. Chociaż i wypoczywanie łatwiej przychodzi w luźnych ubraniach :-)
OdpowiedzUsuńNajwygodniej, to fakt :) Tak wygodnie, że nie chce mi się ruszać z łóżka :) Poza tym posprzątać można z samego rana, a te lżejsze rzeczy jak mycie naczyń to spokojnie da się zrobić na szpilkach :)
UsuńZatem powodzenia w wyzwaniu :-)
Usuń