Wiesz, jak to jest być kobietą idealnie piękną? Zakładać na siebie za duży sweter i wyglądać lepiej niż odpicowane koleżanki? Mieć twarz tak piękną, że makijaż może co najwyżej oszpecić? Czuć na sobie nieustannie te zachwycone męskie spojrzenia?
No cóż, ja szczerze mówiąc nie wiem. I przez długi czas
strasznie mnie to martwiło, bo żyłam w iluzji, że tylko chodząca 10/10 może być
szczęśliwa i kochana. W moim nastoletnim
postrzeganiu świata nie było miłości dla brzydkich ludzi i ten świat był
cholernie smutny.
Ostatnio natknęłam się na pseudo-motywujący cytat:
„Kobieta powinna być zawsze wystrojona, bo nigdy nie wiadomo
kiedy spotka księcia, albo wroga”.
I to też jest cholernie smutne. Zawsze wystrojona. Zawsze
piękna. Zawsze wyszczerzona. Bez prawa do jednego dnia grypy żołądkowej, kiedy
czujesz się jak kupa. Bez prawa do czerwonej jak burak twarzy po treningu i
spoconych dresów. I to tylko dlatego, że na horyzoncie może pojawić się
przystojny koleś, albo cizia, która obrabia Ci tyłek? Serio?
25 rysunek, co oznacza, że mam już gotową 1/4 z zakładanych 100 rysunków w tym roku. Nieźle. Rysunek inspirowany teledyskiem do "Style" T. Swift.
W czasach nastoletnich i tych zaraz-po-dwudziestce zgłębiłam
całą wiedzę zawartą w prasie kobiecej, a potem dokopywałam się do czeluści
internetu. Gapiłam się na zdjęcia kobiet zrobionych na idealne, podpatrywałam
koleżanki 10/10 i szukałam metody na dołożenie sobie kilku punktów na skali.
Nie chcę liczyć ile przepieprzyłam w ten sposób czasu i kasy, pewnie sporo, ale
cóż – to se ne vrati. Tylko czułam, że zamiast pięknieć, z tej frustracji i
rosnących kompleksów, pikuję w dół niczym orzeł ze złamanym skrzydłem.
W końcu stwierdziłam, że nie ma dla mnie nadziei - nie będę dziesiątką, nie będę ideałem. Może zabrzmieć pesymistycznie, ale w gruncie rzeczy to
była jedna z lepszych rzeczy, bo zamieniłam podglądanie doskonałości na
podglądanie podobnych do mnie. A niektóre z nich całkiem nieźle sobie radziły w
życiu i miały powodzenie wśród facetów.
Spełniłam jedno ze swoich marzeń na 2015 i pojechałam na łyżwy pod Tatry. Mam tylko to jedno zdjęcie, bo zamiast skupić się na podbijaniu Instagrama, wolałam ratować swój tyłek przed upadkiem. Nie umiem za bardzo jeździć, ale mój Facet dzielnie mnie wspierał i nawet poczyniłam jakiś postęp :)
Że jak? Powodzenie? Z nadwagą? Z pryszczami jak kratery
wulkanów? Z płaskodupiem i bez odrobiny cyca? Serio złamano mi mój marny i
smutny światopogląd. Bo z tych lasek z przedziału 4-6 bił czasem taki
niesamowity blask, chociaż przecież nieraz usłyszały, że są za mało ładne, żeby
do nich podejść, zagadać i poprosić do tańca. (Często mówili im to przedwcześnie łysiejący kolesie z piwnym brzucholem albo pryszczate suchoklatesy-samokrytyka u niektórych facetów wymyka się wszelkiej logice) Ale przestały się tym załamywać. Zaczęły
robić swoje, zajmować się pasjami. Nie bały się pobrudzić, nie bały się pokazać
z czerwoną od wysiłku twarzą, nie bały się szczerzyć w uśmiechu krzywych zębów.
Wyrzuciły do kosza przykazanie bycie zawsze idealną i gonienia za mitycznym
pięknem. Pozbyły się całej tej idiotycznej presji.
Może dlatego, że nie słyszały ciągle, że są piękne i
wspaniałe, a często słyszały, że są brzydkie – przestały się bać własnej
niedoskonałości. Przestały się bać bycia brzydkimi. I wtedy stały się piękne.
Wpadła mi raz w ręce książka "Beauty Myth" i o ile nie przepadam za nadmiarem feministycznej propagandy, to znalazłam tam jedno mocne stwierdzenie. My kobiety mogłybyśmy o tyle więcej zrobić i osiągnąć, gdybyśmy tylko przestały gonić króliczka o imieniu Piękno. Ale niektórym zależy, żeby ten wyścig trwał w nieskończoność, skoro za obietnicę bez pokrycia zamkniętą w słoiczku gotowe jesteśmy zapłacić małą fortunę. Szkoda, że dla wielu z nas "brzydka" to nadal najgorsza obelga i będziemy sobie wypruwać żyły, żeby tylko jej nie usłyszeć.
Wiem, że zdjęcia w tym poście nijak nie pasują do tematu. Mogłam pewnie wstawić fotkę Terri Calvesbert albo Lizzie Valasquez, ale nie każdy mógłby zrozumieć dlaczego. Jeśli Was to interesuje, to poszukajcie w necie historii obydwu dziewczyn. Dla mnie są sporą inspiracją do tego, żeby przestać rozkminiać taką głupotę jak wygląd, a zamiast tego wyjść do ludzi i działać. Są przykładem ile siły i piękna może czaić się w człowieku.
Czy proponuję Ci spalenie stanika i zapuszczenie warkoczy pod pachami? Broń Boże! Po prostu od czasu do czasu wrzuć na luz. Rób swoje, walcz o własne szczęście, dużo się uśmiechaj, szczególnie jeśli masz krzywe zęby. A jak ktoś Ci powie, że jesteś brzydka, to uśmiechnij się tym swoim najsłodszym uśmiechem i poproś, aby wsadził sobie swoją opinię tam, gdzie jej miejsce.
*P.S. Jeśli jesteś 10 to zazdroszczę, tak pozytywnie :) Ale pamiętaj, że też masz prawo do gorszego dnia i możesz
mieć w dupie całe to olśniewanie. Szczególnie jeśli masz grypę żołądkową. Tobie
pewnie też jest ciężko żyć z presją zawsze pięknej i idealnej.
Według mnie trochę jest tak, że świat wmawia nam od dziecka, jakie mamy być i że jeśli nie jesteś "dziesiątką" to nigdy nie będziesz szczęśliwa. Skupiamy się więc codziennie na dążeniu do doskonałości, ale to błędna droga, tylko pogłębiająca frustracje. Trudno jest przejść na inny sposób myślenia, ale jak to się uda, życie nabiera zupełnie innego smaku. Polecam książkę"Biegnąca z wilkami", mi pozwoliła zmienić trochę myślenie o byciu piękną. A najważniejsze to codziennie rano uśmiechać się do siebie w lustrze :)
OdpowiedzUsuńZgadza się - zasługujemy na ten poranny uśmiech do własnego odbicia :)
UsuńNa chwilowego doła proponuję pooglądać w necie zdjęcia gwiazd bez makijażu. Tych na prawdę olśniewających jest przecież garstka. Podobnie jak dookoła nas. Osobiście znam tylko dwie na prawdę piękne dziewczyny. Dlaczego porównujemy się do tych paru procent kobiet skoro tych "normalnych" jest więcej ? To niestety efekt gazet, tv i innych mediów, które wmówiły nam co jest piękne. A co z poczuciem humoru ? Inteligencją ? Poukładaną głową ? Poza tym powiedzmy sobie szczerze - każda kobieta ma w sobie coś pięknego tylko na ogół tego nie dostrzega :)
OdpowiedzUsuńBea
Wydaje mi się, że właśnie poczucie humoru, inteligencja i urok osobisty są najważniejsze :) Ale nie sposób pokazać innym jakie mamy wspaniałe wnętrze, kiedy zamartwiamy się kompleksami.
UsuńDzieki Bogu miałam siostrę bliźniaczkę i zawsze sobie nawzajem powtarzałyśmy jakie jesteśmy zajebiste . ;) A tak serio, myślę że każda kobieta w pewnym wieku odpuszcza tą chorobliwą troskę o piękno. Dojrzewasz i widzisz, że każdy jest piękny na swój sposób. Nie warto spełniać cudzych oczekiwań, trzeba troszczyć się tylko o to, żebyś ty sama czuła się z sobą super. To wystarczy :)
OdpowiedzUsuńTaka bliźniaczka to skarb :) Żaden wewnętrzny krytyk nie ma szans przy takim wsparciu :)
UsuńMyślę, że akceptacja siebie jest najważniejsza, czasem przychodzi to z wiekiem czasami z nabytym doświadczeniem ale po przejściu tej bariery jesteśmy tylko piękne:-)
OdpowiedzUsuńA przydałoby się zaaplikować troche tej pewności nastolatkom :) O ile spokojniejsze byłoby życie z tą akceptacją :)
Usuńmasz totalnie rację z tym, że kobiety najbardziej boją się być uznane za "brzydkie". jak to jest, że właśnie tego określenia tak bardzo się boimy? kiedyś jeden chłopak na fb napisał mi, że jestem tak brzydka, że nie powinnam pokazywać swoich zdjęć w internecie. kiedy opowiadałam o tym koleżance, to ona powiedziała, że nie pozbierałaby się po czymś takim, usunęłaby swoje zdjęcia i wszelkie konta na różnych portalach etc. a co ja zrobiłam? no cóż, po prostu usunęłam ten komentarz. nie pierwszy i nie ostatni raz coś takiego usłyszałam;) kiedy człowiek oswoi się z tym słowem i z faktem, że nie jest 10/10 to okazuje się, że to wcale nie jest takie strasznie;) to całkiem ożywcze uczucie;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie jest taka reakcja jakby słowo "brzydka" rujnowało cały nasz świat. A to tylko głupie słowo. Bojąc się go pozwalamy sobą manipulować. Dobrze, że nie usunęłaś tych kont, pokazałaś że nie dasz sobą rządzić! :)
Usuń