Czy uważacie, że jesień to dobry
czas na minimalizm? Bo ja uważam, że jesienią odmawianie sobie czegokolwiek
jest do bani.
Nadchodzą złe dni. Dni
szczękających zębów. Zimnego wiatru. Dni kiedy wstajesz rano i jest ciemno,
wracasz z pracy/szkoły/zajęć na uczelni i dalej jest ciemno. Zastanawiasz się,
czy naukowe przepowiednie nie sprawdziły się o kilka miliardów lat wcześniej i
czy słońce aby nie zgasło. Już nawet nie wspominam o marznięciu na przystankach... Znikąd ratunku.
Jesienią mam ochotę:
-wykupić cały zapas pachnących
świeczek,
-nastawić kaloryfery na maksa,
kupić palmę w Ikei i wysypać piasek na podłodze (plażowe klimaty),
-wyjechać najlepiej do
Australii, gdzie chyba powoli zaczyna się lato,
-nagradzać sobie każdy pochmurny
i deszczowy dzień zakupami, co oznacza zakupy codziennie,
-brać godzinne gorące prysznice,
-wykupić cały zapas pachnących
produktów do mycia, żeby mieć w czym brać te prysznice,
-kupić co najmniej pięć nowych
płaszczy ( a właściwe to chętnie kupiłabym dwa płaszcze, kurteczkę, granatową parkę
i coś a la kożuch – uwielbiam okrycia wierzchnie! Takie eleganckie, cieplutkie
i milutkie) i szalików (szalików nigdy dość!),
-codziennie przynosić z
kwiaciarni bukiet świeżych kwiatów,
-wyruszyć na poszukiwanie nowego
kocyka i szalika i rękawiczek(albo co tam, niech będzie po pięć, do kompletu z
kurtałkami),
-ponownie wyjechać tam, gdzie
ciepło.
Wszystko, byleby zapomnieć o
tym, co zobaczę za oknem. Złota polska jesień to bujda, która potrwa ledwie kilka dni.
Potem zacznie się pogoda z piekła rodem. Szczerze? Nie umiem się przed tym
bronić. To jest okres mojej zwiększonej podatności na zakupowe bodźce. Sztuczne
światło, kolory, bodźce, to balsam dla mojej duszy. Ciemność i zimność to najgorsze zło. Jesienne chandra powoduje, że mam ochotę robić zakupy. Po prostu. Bo nie mogę pojechać nad jezioro, ani pójść na piknik. Nawet na balkon nie wyjdę, żeby w spokoju wypić kawkę.
Czekam na jakąkolwiek poradę, która uratuje moją premię przed czeluściami Zalando...
Rozumiem chandre, ale i na to jest sposob.
OdpowiedzUsuń1. Sport- bieganie/ fitness/ basen ----> zwiekszy sie poziom endorfin, najlepszy lek na chandre.
2. Czytanie ksiazek/ czasopism/ przegladanie katalogow biur podrozy i szukanie przyszlego miejsca na wakacje :)
3. Swieczek zapachowych nigdy dosc- to kupuj smialo.
4. Gotowanie w domu/ eksperymentowanie z przepisami/ pieczenie aromatycznych ciast z cynamonem i jablkami itp.
5. 5 plaszczykow ciezko zmiescic w przecietnej domowej szafie, ale 1 nowy jak najbardziej mozna przygarnac ;)
Glowa do gory, premie mozesz od razu wplacic na konto oszczednosciowe i zapomniej o niej :)
6. Kazda ladna pogode mozna wykorzystac wtedy na porzadny dlugi spacer.
7. Romantyczne wieczory z polowkiem :))
Pozdrawiam,
Justyna
Wszystko bardzo fajnie, tylko mózg i ciało wykończone po pracy, stąd pragnienie szybkiej i łatwej przyjemności :P Jakkolwiek głupio to brzmi :P Trzeba będzie wygrać ze zmęczeniem i zmotywować się przede wszystkim do sportu - może dawka endorfin potreningowych pomoże.
UsuńJa też mam manię płaszczową. Uwielbiam je. Mam kilka ulubionych fasonów i chciałabym je mieć w kilku kolorach, ale jak to się wpisuje w wizję minimalizmu? :(
OdpowiedzUsuń