Pamiętacie jak pisałam o tym, że nie potrafię ubrać się dobrze? Nie upłynęło aż tak dużo czasu od momentu kiedy wyskrobałam tego posta, ale jednak trochę się zmieniło. I to na lepsze. Usłyszałam już pierwsze komplementy :)
Czy to moja szafa aż tak się
zmieniła?
Czy kupiłam całą stertę nowych
ciuchów?
Czy nagle obudziła się we mnie
skrywana gdzieś w czeluściach Kasia Tusk?
Nie. Tak naprawdę wiele się nie
zmieniło. Wciąż mam rano jakieś pięć minut na ubranie się. Wstaję z łóżka
(przeklinając konieczność wstawania o 6 rano) i korzystając z ledwie otwartych
powiek lustruję szafę. Muszę wybrać strój, wyprasować go i założyć. Nie ma
czasu na komponowanie autfitów. Z drugiej strony jestem pracownikiem biurowym i nie powinnam wyglądać byle jak.
Co się zmieniło?
Większość z nas uważa, że chcą
wyglądać jak człowiek musieliby wymienić zawartość całej swojej szafy. I
zainwestować w klasyczne trencze, kaszmirowe swetry, jedwabne koszule i horrendalnie
drogą torebkę z logo projektanta. To czasochłonne. I drastycznie drogie. Znacie
kogoś, kto mógłby pozwolić sobie na wymianę całej garderoby w jeden dzień?
Ja nie należę do takich osób.
Muszę wszystko zaplanować, muszę zaoszczędzić. Nie mogę sobie pozwolić na
wielkie zakupy co miesiąc. Szczególnie, że nie lubię tandety. Wiem, że można
sprowadzić z Japonii tanie i modne ciuszki. Ale to nie ta jakość, która mnie
interesuje. Kupuję więc po trochu: w jednym miesiącu kaszmir, w innym torebka. Nie dałabym rady kupić tego wszystkiego naraz.
Chciałam coś poprawić, ale wielkie
zakupy odpadały. Zaczęłam więc intensywnie myśleć. W gruncie rzeczy posiadam kilka fajnych
rzeczy. Przecież można je jakoś inaczej pozestawiać. Z drugiej strony zapytałam sama siebie o to co powoduje, że
wyglądam źle? Byle jakie buty? Wysłużona torebka? Nieciekawy płaszcz z h&m?
Do tego dorzuciłabym braki w spodniach i koszulach.
Czy porządne skórzane buty, nowa
torebka, piękny wełniany płaszcz, nowa para jeansów i jedwabna koszula
odmieniłyby moją szafę? Pewnie, że tak! A to tylko pięć nowych rzeczy. Druga dobra
wiadomość: nie muszę kupować wszystkiego naraz.
W ostatnich dwóch skupiłam się na
nowych jeansach, jedwabnej koszuli (prezentowanej wcześniej) i na
najważniejszym – nowych butach. Na przyszły zostaje płaszcz i torebka.
Buty na jesień traktowałam po
macoszemu. To zawsze był ciężki zakup. Spójrzmy prawdzie w oczy, większość to
strasznie toporne brzydactwa. Cudem jest znalezienie ładnej i wygodnej pary.
Musiałam pogodzić się z faktem, że płaska podeszwa nie wchodzi w grę. Zaburza
proporcje sylwetki i wyglądam jakoś tak żałośnie. Zaczęły się więc poszukiwania
wygodnych obcasów – o dziwo zakończone sukcesem. Kobity w sklepie miały niezły
ubaw patrząc, jak podskakuję, czy stoję na jednej nodze w trakcie przymiarek.
Wnioski: chcesz lepiej wyglądać?
Nie musisz wyrzucać całej zawartości swojej szafy! Nie musisz brać kredytów na
wielkie zakupy. Wystarczy ok. 5 nowych rzeczy, żeby poprawić swój styl.
Przeanalizuj swoje potrzeby, swój styl życia. Wypisz na kartce to co chciałabyś
kupić. Potem skreśl połowę. Potem znowu. Zostaw samą esencję, najpotrzebniejsze
rzeczy. Teraz możesz zaplanować zakupy. Wybieraj najwyższą jakość na jaką Cię
stać. Porządne materiały, porządne wykonanie. I wygoda.
I ciesz się najwyższej jakości komplementami.
Gdy kupowałam botki w ecco, same sprzedawczynie poleciły mi się przebiec po sklepie :-) Buty kosztowały bardzo dużo, ale z perspektywy czasu było warto, bo nie czuję obcasów. Zazwyczaj chodzę w płaskim obuwiu, więc to ogromny plus.
OdpowiedzUsuńNie dałabym rady chodzić w niewygodnych butach - pewnie zostałyby w szafie.
Niewygodne buty to najgorsza zmora! Mogą być najpiękniejsze na świecie, ale co z tego skoro nie da się w nich zrobić kroku? Też zainwestowałam w takie, gdzie obcasy są mało wyczuwalne i ryzyko skręcenia nogi jest minimalne.
UsuńTeż ostatnio układam swoją szafę, żeby miało to wszystko sens i wygląd. Idąc Twoim tokiem myślenia stwierdzam, że spodnie, spódnice, marynarki mam ok - do kupienia głównie odpowiednie bluzki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pojawią się jakieś ładne w kolekcjach jesiennych :)
UsuńMala uwaga nt. Japonii i tanich ciuszkow; tanie ciuszki to bardziej Chiny i Korea, Japonia ma swietne wzornictwo, ubrania z tamtad sa tez najczesciej bardzo dobre jakosciowo ale nie tanie. Polecam obejrzec rzeczy z strony Muji, maja genialne ubrania, genialnej jakosci, ale cena...
OdpowiedzUsuńbloga uwielbiam ;)
Oj to lepiej nie patrzę :) Mikołaj się zbliża, to może mnie sprowokować do tego, żeby jednak czegoś sobie zażyczyć :)
UsuńHej piszesz bardzo mądrego bloga. Cieszę się że tu trafiłam. Przyznam się że chciałam podejrzeć jak wyglądają inne Projekty 333 i bingo tyle mądrych słów.
OdpowiedzUsuńOd lipca 2014 r. bawię się w projekt 333. Tylko mój jest chyba nieco łatwiejszy bo:
Zmieniam garderobę co 6 miesięcy używam max 5 kolorów, reszta ubrań czeka na swoją kolej w kartonach podzielona wg kolorów. Nie wyrzucam rzeczy dobrych nie uznaję drogi na skróty. Wszystko co kiedykolwiek kupiłam muszę użyć i zużyć (chyba że drastycznie zmienię wymiary). Obecnie używam/zużywam ubrania szare i czarne docelowo przejdę na brązy i beże. Do tego kolory akcentowe. Bawię się tym że wszystko mi do wszystkiego pasuje. Odkryłam w szafie prawdziwe perełki o ktorych już zapomniałam i polubiłam rzeczy które tylko leżały. Nie mam potrzeby dokupywania rzeczy.