Mój cień macha do Was :)
Zbliża się czas podsumowań i rozliczeń.
Patrzenia na listy postanowień noworocznych z dumą lub rozczarowaniem. Za
chwilę większość z nas stworzy kolejne. Facebook za moment pewnie udostępni możliwość
zamienienia wszystkich Twoich postów w krótki filmik, który następnie zaspamuje
ludziom walla. Na blogach, w radio, w plotkarskich portalach pojawią się listy
wszystkiego, co było na TOPie w mijającym roku.
Dla mnie 2014 to było 12 miesięcy poświęcone
ludziom. Ludzie zmienili ten rok. Ludzie z którymi pracuję, przyjaźnie się. Ludzie
którzy coś tworzą. Ludzie, których „czytam”.
Nigdy nie byłam typem ludziolubnym. Daleko mi
do ekstrawersji. Wszystko chowam do siebie. Nie przyjmuję opinii, bo jednak ja
wiem lepiej. Ale w 2014 otworzyłam się na ludzi i pozwoliłam im zmienić swój
świat. I siebie. Myślę, że na lepsze.
Kto najbardziej odmienił mój rok?
Ania z bloga ANIAMALUJE
Z którą często się nie zgadzam, a czasem wręcz
mnie wkurza. Ale jednak – kilka jej postów i książka zasiały w moim mózgu
ziarno. Ania zabiła moją chęć niewyróżniania się z tłumu. Zniszczyła moją chęć
do płynięcia z prądem. Wytknęła mi boleśnie moje malkontenctwo i lenistwo.
Otworzyła mi oczy. Gadanie, stękanie, obgadywanie, narzekanie, że inni mają
lepiej. Nie jest łatwo się do tego przyznać. Jeszcze gorzej z tym walczyć.
Zaczynałam rok jako osoba, która potrafiła dobić zdrowego psychicznie człowieka
J Kończę, jako osoba, która również potrafi dobić, ale robi to
o wiele rzadziej. Ania wywala człowiekowi flaki na wierzch, bezczelnie wytyka
wady. Uczy zastanawiać się nad sobą i światem, pytać, próbować, działać. Uczy,
żeby nigdy się nie poddawać.
Ania – moja koleżanka z pracy
Druga Ania, której przez ten rok udało się coś,
czego nie dokonał jeszcze żaden człowiek. Wyleczyła mnie z narzekania dla
samego narzekania. Po prostu odmawiała słuchania tego. Ale że jest osobą
ciekawą, z którą zdecydowanie CHCIAŁAM rozmawiać przez cały ten rok, musiałam
wycinać z konwersacji 90% negatywnych rzeczy. Doszło do tego, że chciałam
wysłać jej wiadomość pełną narzekania, ale w trakcie kasowałam treść i pisałam
o tym, że niebo ma dzisiaj piękny kolor. Do tego dorzucałam linka do czegoś
motywującego. W poniedziałek rano W PRACY wychwalałam pyszne śniadanie, a po
wyjściu na przerwie na zewnątrz zachwycałam się zapachem stojącej obok choinki.
To ogromna zmiana!
Łabędzie to wyjątkowo wredni modele...
Brooke Saward z bloga World of Wanderlust
Kolejna blogerka, którą się dosłownie
zaczytuję. Dla mnie dziewczyna z nieziemską odwagą, bo trzeba mieć odwagę, żeby
spełnić swoje marzenie, spakować walizkę i wyjechać samotnie w podróż po
świecie. Pokazała mi, że istnieje coś poza standardem. Coś poza korpo i pokornym
znoszeniem szarego życia, bo przecież „tak musi być, wszyscy tak żyją i nie można inaczej ”.
Okazało się, że można. Dzięki niej wróciłam do marzeń. Przypomniałam sobie, że
chcę zobaczyć Disneyland i zorzę polarną, chcę kupić psa i wynieść się z
Krakowa. To ona i jej pełne optymizmu i energii posty z drugiego końca świata
upewniają mnie, że dobrze robię zwalniając się. Że warto krok po kroczku iść w
kierunku swojego wymarzonego życia. Na przekór wszystkim. Przypomniała mi, że świat
jest miejscem pełnym cudów i warto robić wszystko, żeby je zobaczyć, zamiast marnować
swoje najlepsze lata uderzając palcami w klawiaturę i zarabiając forsę dla
jakiegoś nienażartego giganta biznesowego.
Moja kierowniczka
Fajnie i miło jest, kiedy mamy styczność z
osobami, które lubimy i z którymi łatwo nam się pracuje. Niestety o mojej
obecnej przełożonej nie mogę tego napisać. Od początku nie rozumiałam jej
podejścia, stylu pracy, sposobu zachowania. Kiedy została moim bezpośrednim
szefem przeczułam, że oto nadciąga koniec mojej kariery i wiele się nie
pomyliłam. Ale nigdy nie powiem, że jest zła w tym, co robi. Widać, że to kocha
i że bardzo się stara. To po prostu różnica charakteru i życiowych wartości
pomiędzy nami - stoimy po dwóch różnych stronach barykady. Ale praca z nią
wiele mi dała. Zawsze dobrze dogadywałam się ze swoimi przełożonymi – tutaj musiałam
pracować nad relacją. Czasem uznać jej racje, czasem gdzieś wewnętrznie
zupełnie je odrzucić (otwarte odrzucenie czasem mogłoby się ciężko skończyć).
Podrzuciła mi kilka dobrych pomysłów, na koniec współpracy podzieliła się
szczerą opinią, którą muszę uznać za najbardziej konstruktywny feedback jaki mi
się w życiu trafił. Trudny szef to trudna sprawa, ale czasem można się dzięki
niemu wiele nauczyć o sobie samym.
Grudniowa "plaża"
Mój guru rysunkowy. Nie wiem jaka jest, jaki ma
charakter i co lubi jeść na śniadanie. Wiem za to, że tworzy coś pięknego. W
liceum straciłam wiarę w sens rysowania – moja Dziewczyny wydały mi się takie
bezsensowne. Nie warto, nikt tego nie doceni, nikomu to przecież niepotrzebne.
W 2014 narzuciłam sobie wyzwanie 50 Tygodni, które w części rysunkowej (i tylko
w tej) udało mi się zrealizować. W międzyczasie zobaczyłam gdzieś rysunki Elle
i od tego momentu wiem, że JA TEŻ TAK CHCĘ. Przywróciła mi moją pasję, nadała
jej konkretny cel. Czasem to aż boli, że ona coś potrafi, a mi wychodzi
szkarada, ale biorę ołówek, zaciskam zęby i rysuję. Wierzę, że każdy jeden
rysunek, nawet ten totalnie zmaszczony to jeden maluteńki kroczek w stronę
takiego poziomu. Może kiedyś i moje wypociny sprawią komuś radość.
A kto odmienił Wasz 2014?
Ani z aniamaluje też raz mnie wkurzy, a raz zmotywuje. A u mnie w tym roku, jeśli chodzi o zmiany, wywołane przez ludzi, wszystkich innych detronizuje Dziecko :) Wiele wielkich zmian z jego powodu w mojej głowie, sposobie funkcjonowania, w domu, relacjach. Jest bosko!
OdpowiedzUsuńOj tak, Dziecko - niby taka mała osóbka, ale zmienia całe życie :)
UsuńTo dobrze, ze nie jesteście bezkrytyczne, klaniam się nisko :)
OdpowiedzUsuń