Moje podejście do podarunków jest
dziwne, przyznaję bez bicia. Bo ja nie znoszę dostawać prezentów, a już w szczególności
prezentów niespodzianek. Dlaczego?
Bo mam upierdliwy gust. Po prostu.
Mało rzeczy mi się podoba. A jak coś się podoba to zazwyczaj jest drogie. Do
tego nie znoszę bibelotów. A najgorsze jest to, że mam takie poczucie, że
praktycznie wszystko mam i niczego nowego do szczęścia mi nie potrzeba.
Dodatkowo mam traumę z gimnazjum,
gdzie moja ówczesna „najlepsza przyjaciółka” na Mikołajki dała mi kosmetyki
przeciwzmarszczkowe. Od tego momentu nie znoszę prezentów robionych na
odczepnego, bo tak wypada. ( A z „przyjaciółką” jakoś kontakt się urwał…)
Niestety zbliża się ten okres w
roku, gdzie lada moment wszyscy wpadną w szał zakupów prezentowych. Dlatego
musiałam stworzyć strategię obronną przed stertą bezsensownych upominków. Może
i to trochę niewdzięczna postawa – kręcić nosem na podarunki. Ale z drugiej
strony nie chcę, żeby ludzie marnowali swoją kasę na coś bezużytecznego dla
mnie. Wolę, żeby sami sobie za to jakiś prezent kupili.
Co więc robić, kiedy „nie musisz
mi dawać żadnego prezentu” nie działa? Powiedzieć, co się chce dostać! Robię
tak od kilku lat i jakoś nikt jeszcze nie obraził się śmiertelnie. Czasem mam
wrażenie, że ludzie z ulgą przyjmują takie podanie konkretnej informacji na
tacy. Zawsze też pytam o to, jakim budżetem dana osoba dysponuje i staram się
coś wymyślić w ramach tej kwoty. Przecież nie poproszę mojej Babci emerytki o
perfumy za trzy stówy. Ale zawsze może mi upiec ten genialny sernik, zamiast
kupować zestaw żel pod prysznic+dezodorant.
A teraz najmilsza część, czyli trochę
o tym, co by się znalazło w moim liście do Św. Mikołaja :)
Kaszmirowy szal – bo uwielbiam
szaliki. Uwielbiam to jak wyglądają. Uwielbiam to jak chronią przed chłodem i wiatrem. Uwielbiam czuć
delikatny materiał na policzku. Kaszmirowe cudeńka można znaleźć już za 40zł,
jeśli tylko wiesz gdzie szukać (ja nie wiem, ale mój niby-Teść już tak!)
Perfumy – moja słabość. Zawsze
znajdę jakiś nowy zapach, który potem za mną chodzi. Na chwile obecną chodzi za
mną J’dore. Jeśli Mikołaj jest bogaty, to nie wahaj się i proś o wymarzone
perfumy.
Dobry alkohol – dobry patent dla
pełnoletnich. Butelka dobrej whisky (bądź whiskey :P) raczej się nie zmarnuje.
Wyroby w ładnych, stylizowanych butelkach mogą śmiało służyć za ozdobę.
Kredki i inne przybory rysunkowe –
dla ludzi takich jak ja, którzy mentalnie wciąż nie wyrośli ze szkoły
podstawowej i lekcji plastyki. Opcjonalnie każda inna rzecz związana z twoim
hobby.
Zegarek – nie kryje się z faktem,
że właśnie o to poprosiłam Mikołaja. Mam już upatrzony piękny i bardzo subtelny
egzemplarz marki Fossil. Na szczęście Mikołaj dostał premię przedświąteczną,
więc nie mam wyrzutów sumienia, a wiem, że ten prezent będzie namiętnie
używany.
Dotacja na schronisko dla zwierząt
– alternatywa dla prezentu gotówkowego. Jeśli nie umierasz z głodu, nie masz
długów u mafii i tym podobnych, to możesz poprosić o przelew. Ale nie na swoje
konto. Ja zawsze chętnie wspieram zwierzaki, bo serce mi pęka na myśl o ich
krzywdzie. Ty możesz wspomóc dzieciaki z domów dziecka, albo jakąś fundację.
A no i jeszcze słówko o akcji z
tego posta – na chwile obecną uzbierało się 350zł. Zatem sama też zabawie się w
Mikołaja i bardzo się z tego cieszę. Prezent oczywiście przemyślany, chociaż na
ten wymarzony jeszcze nie wystarczy.
Co znajdzie się w waszym liście do
Mikołaja?
P.S. Najlepszym prezentem świątecznym od Was jest to, co piszecie o moim małym i skromnym blogu. Dziękuję bardzo za komentarze i maile, a także za wszystkie polecenia. Nie należę do nadmiernie wzruszliwych osób, ale jednak łezka się w oku kręci, jak czytam, że korzystacie z moich rad, cenicie je i polecacie innym. To zaszczyt dla mnie - małego trybiku w wielkiej machinie.
P.S. Najlepszym prezentem świątecznym od Was jest to, co piszecie o moim małym i skromnym blogu. Dziękuję bardzo za komentarze i maile, a także za wszystkie polecenia. Nie należę do nadmiernie wzruszliwych osób, ale jednak łezka się w oku kręci, jak czytam, że korzystacie z moich rad, cenicie je i polecacie innym. To zaszczyt dla mnie - małego trybiku w wielkiej machinie.
Prezenty jedni je kochają inni nienawidzą:-) Prezent z pomysłem np. karnet na masaże, sesja zdjęciowa itp chyba najbardziej by mnie ucieszył. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż fajny pomysł! :) Mojemu facetowi chce kiedyś zafundować jazdę Porsche po torze wyścigowym ;) Niestety cena trochę zaporowa i chyba od stycznia muszę zacząć odkładać kasę, żeby w grudniu móc sprawić prezent.
UsuńUdało się. Przeczytałam całego bloga. To pierwszy blog, który przeczytała od deski do deski (w wolnym czasie wolę filmy na YT), ale tutaj jest tak miło, przytulnie i... mądrze. Masz bardzo zdrowe podejście do zakupów - fajnie, że jeden zakład przerodził się w bloga o świadomym kupowaniu.
OdpowiedzUsuńMogę sie dowiedzieć jaki kierunek studiów skończyłaś? Ja jestem po kulturoznawstwie i temat konsumpcjonizmu jest mi bliski (licencjat pt. "Konsumpcjonizm XXI wieku na przykładzie kanałów urodowych na YT") :) ale z drugiej strony pracujesz w korporacji, więc jestem ciekawa co skończyłaś :)
Pozdrawiam,
Ciemna
Świetny temat pracy! Chętnie bym poczytała, bo to zjawisko, które coraz bardziej rzuca się w oczy. Co filmik to nowe cienie, nowe szminki. Oczywiście niezbędne do życia. Niestety pewnie wiele osób się łapie na taki lajfstajl.
UsuńJa skończyłam turystykę. Magisterkę pisałam o... pracy w korporacji ;)
Ja też już zrobiłam listę dla Mikołaja. "To nie są tanie rzeczy" - jak to się mawia ostatnio, więc pewnie będę te prezenty musiała sobie sprawić sama, za jakiś czas (zaraz po tym jak napadnę na bank ;). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa w większości też sama muszę być swoim Mikołajem. Rodzina i przyjaciele zawału dostają, jak gdzieś w sklepie pokazuje co mi się podoba. Śmieją się, że mam jakiś radar wykrywania tego co najdroższe. Ale na szczęście w tym roku nie mam większych potrzeb, to nie zbankrutuję sama na siebie :)
UsuńOgólnie to dzięki wielkie za wszystkie komentarze :) Co do tej kwestii z opakowaniami - to po prostu jeszcze jeden powód do ograniczenia zakupów. Bo i zawartość opakowania musi być świetna i zewnętrzna oprawa ładna i trwała. Ta zasada to pamiątka po kilku cieniach i różach, które były świetne, ale pęknięte opakowanie spowodowało masakrę w kosmetyczce :)
oooo widzę, że moje wirtualne koleżanki już skomentowały ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i sympatyczny blog, przeczytałam prawie cały i czekam na kolejne notki :)
Pozdrawiam,
Aga
Mam motywację do pisania po takich komentarzach :)
UsuńWow, przeczytałam od wczoraj cały blog, a musisz wiedzieć, że nie jestem jakąś ich fanką.
OdpowiedzUsuńAle Twój będzie czwartym, do którego będę regularnie zaglądała. Trafiłam do Ciebie od Marii...
Mam bardzo podobne do Ciebie zapatrywania na to co ważne i ważniejsze.
Uwielbiam wycieczki, nawet gdzieś blisko, ale takie na spokojnie, z aparatem.
Z wakacji przywożę kamyki, miód, wspomnienia smaków
Prezenty najchętniej to wino, świeczki zapachowe, herbatki owocowe. Nienawidzę durnostojek. A na pytanie co ci kupić? odpowiadam, że mam wszystko. Czym niezmiernie ludzi wkurzam. No bo jak można mieć wszystko?
No bo mam wszystko: kochanego męża i syna, wygodne łóżko, ciepło w domu, kawałek balkonu, na którym od wiosny do jesieni wisi hamak, a zapomniałam jeszcze - trzy koty. Więc czego do szczęścia jeszcze trzeba?
Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy.
Zazdroszczę kotów ;) Właściwie to podsunęłaś mi odpowiedź na pytanie, czego mi brakuje: psiaka. Niestety tryb życia i wielkość mieszkania powodują, że muszę się ograniczyć do przelewów na schronisko. Ale przyjdzie taki wesoły dzień :)
UsuńKoty są bezobsługowe prawie, więc polecam ;)
UsuńWsypiesz karmę, sprzątniesz w kuwecie, a mruczenie bezcenne...