niedziela, 9 lutego 2014

Moje sposoby na podrażnienia od kranówki.


Mam sporo szczęścia jeśli chodzi o moją skórę. Wprawdzie przetłuszcza się lekko, no i muszę unikać słońca (albo smarować się litrami balsamu z filtrem 50+), ale nie imają się jej żadne podrażnienia. A raczej nie imały się. Nie szkodziły mi praktycznie żadne kremiki, balsamiki i toniki. Zaszkodziła mi kranówka.
Odkąd mieszkam w Krakowie jakoś mnie nie dziwią takie rzeczy jak włosy wyglądające na niedomyte i bardzo wysuszona skóra. Ale tym razem jest dużo gorzej. Oszczędzę Wam widoku czerwonej swędzącej wysypki na łydkach, przedramionach, brzuchu i dekoldzie. Powiem tylko, że jestem wkurzona, że nawet na wodę w kranie trzeba uważać. Wszędzie wciskają nam jakiś syf!
Z racji tego, że nie miałam nigdy takiego problemu, to i moja kosmetyczka jest uboga w preparaty łagodzące podrażnienia. Czym się więc ratuję? 

Na szczęście ostatnio skończył mi się mój zwykły szampon i postanowiłam wypróbować rossmanowy szampon dla dzieci (chociż Połówka bardzo to rozbawiło, że taka dorosła baba będzie szamponu dla dzieci używać :)). Tyle o nim gadają, że chciałam rozeznać się w sytuacji. Póki co do włosów użyłam go dwa razy i za wiele nie mogę powiedzieć, może poza tym, że wreszcie przestała mnie swędzieć skóra główy. Za to fajnie się sprawdził jako żel pod prysznic. Bałam się sięgać po zwykły żel, czy mydło. Tym szamponem mogłam się umyć, nie pogarszając sytuacji, a nawet lekko kojąc skórę.

Ze smarowania się balsamem do ciała też przezornie zrezygnowałam. Zamiast tego gruba warstwa masła shea, które jest przyjemnie natłuszcza skórę. Do tego odkopana w czeluściach kosmetyczki maseczka z La Roche. I tak planuję zużyć swoje kosmetyczne zapasy, więc spokojnie smaruję nią ciało. Nawilża i póki co nie pogarsza sytuacji (nie wypowiem się co do składu - pudełko z opisem już dawno wyrzuciłam).

A na koniec chyba najlepszy sposób, którego nie pokazałam na zdjęciach: OKŁAD Z PŁATKÓW OWSIANYCH. Dwie duże łyżki płatków zawijam w ręczniku i zabezpieczam gumką przed wysypywaniem. Potem taki "stempelek" moczę w ciepłej wodzie, a następnie przykładam do skóry. Takie proste, a przynosi ulgę na naprawdę długooooo. Póki co objawy łagodnieją. Przynajmniej nie musze się cały czas drapać. Mam nadzieję, że wizyta u dermatologa nie będzie konieczna.

Znacie jeszcze jakieś domowe sposoby na podrażnienia?

A tutaj rysunek numer 5. Pomysł należy do bardzo utalentowanej polskiej rysowniczki. Niestety uciekło mi jej nazwisko :( Moje wykonanie o wiele gorsze od oryginału, ale może kiedyś... W każdym razie ten tydzień był ciężki i potrzebowałam czegoś lekkiego w temacie. Ten rysunko-malunek taki właśnie jest :)

4 komentarze:

  1. Jejku, to straszne co piszesz o krakowskiej wodzie ;/ Dobrze, że udało się opanować sytuację. Ja bardzo rzadko mam podrażnienia, a jeśli już to stosuję olejek kokosowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć :) już na szczęście praktycznie zniknęło całe podrażnienie, ale woda jest niestety czasami bardzo kiepska

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety na Śląsku woda nie lepsza. Zimą najgorzej moja skóra znosi wodę+ogrzewanie. Stosuję do mycia Babydream z Rossmana i jest ok.
      Podobno Cetaphil jest super.
      Olejki wcierane w mokrą skórę też są rewelacyjne :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...