poniedziałek, 16 lutego 2015
Podsumowanie Wyzwania, czyli tydzień szpilek i kawy
Okej, tydzień minął, wypada więc jakoś podsumować całe WYZWANIE: Tydzień w najlepszych ciuchach.
Zacznijmy od tego, że dużo się udało. Na wstępie zaznaczę, że nie liczyłam na 100% skuteczności. Szczerze, to myślałam, że we wtorek rano stwierdzę, że olewam to wszystko, śpię do 10 i siedzę w dresach. Ale jakoś się zwlekłam. Nie udawało mi się wstawać razem z moim Facetem, ale przed jego wyjściem do pracy byłam już zazwyczaj na tyle dobudzona i przytomna, żeby nawiązać jakąś w miarę logiczną konwersację.
Ciuchowo udało mi się na 5/7. Cały tydzień roboczy starałam się przywdziewać coś bardziej wyrafinowanego niż dżinsy i bawełniana bluzka w paski. Były szpilki, koszule, marynarki, nawet spódnice. I nie, nie umierałam z niewygody. Spokojnie dałam radę wykonać prostsze prace domowe, jak umycie naczyń, czy odkurzanie. Udało mi się nawet nie wypaprać. Cud.
Makijaż też wykonywałam sumiennie. Pojawiły się komentarze, że makijaż w domu to zbędne męczenie skóry. No cóż, powiem Wam, że od stycznia moja skóra miała raczej spokój i nie zauważyłam, żeby zrobiło jej to wielką różnicę. Inna sprawa, że mój makijaż jest raczej stonowany. Odrobina podkładu, muśnięcie różem, kreska na powiece i mocno wytuszowane rzęsy. W kwestii rzęs jestem akurat maksymalistką. Nie zmieniam się makijażem w kogoś innego. A te 10 minut spokojnego wmasowywania kremu i tworzenia w miarę równej krechy na powiece, to taki mój mały relaksujący rytuał, o którym zapomniałam.
Odpuściłam sobie weekend (tak, odpuściłam sobie w Walentynki). Pogoda była doskonała, więc zaplanowaliśmy kilka dłuższych spacerów i przejażdżek. Jakoś nie chciało mi się walczyć z krzywymi chodnikami na szpilkach, zresztą wiele bym w nich nie przeszła. Nie chciałam też odmrażać sobie tyłka. Więc zamiast kiecek i szpilek w weekend opatuliłam się najgrubszymi swetrzyskami i ubrałam najbardziej płaskie buty. I też było fajnie!
Jeszcze kilka spostrzeżeń co do całego wyzwania:
-nie przetrwałabym go, gdyby nie napój energetyczny bogów, którym jest kawa. Oczy mi się zamykały i ziewałam cały czas, ale warto było pocierpieć, bo takie wymęczenie się zlikwidowało mój problem z zasypianiem. Dzisiaj postaram się przetrwać już bez tej cudownej i ożywczej mocy i nie zasnąć w ciągu dnia.
-Produktywność rośnie! Dresy, rozścielone łóżko, spanie do 10 nie sprzyjają pracy. Zdecydowanie w zeszłym tygodniu zrobiłam więcej, niż wcześniej i bardziej mi się chciało.
-Mój facet zdecydowanie ucieszył się, kiedy wracając z pracy zobaczył kobietę, a nie dresiarza :)
Piszę to do Was w poniedziałkowy poranek. Na nogach już szpile, na twarzy makijaż. To Wyzwanie zostanie ze mną i mam nadzieję, że z czasem zacznę wstawać coraz wcześniej i dam radę robić coraz więcej. I oczywiście zminimalizuję udział dresów w moich codziennych stylizacjach. Bo rezygnować tak całkiem z tej milusiej wygody wcale nie zamierzam :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zainspirowałaś mnie i za Twoim przykładem postanowiła zmienić się w elegantszą kobietę i po raz pierwszy w życiu ( a żyję już 40 lat) przez tydzień miałam na twarzy makijaż :) i spodobało mi się to. Planuje przedłużyć eksperyment :) a może i zaszaleję i będę nosiła sukienki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Dzięki za komentarz :) Ja też przedłużam :)
UsuńHaha... Próbuję sobie wyobrazić, jak nadążam za moją Dwójką biegając na szpilkach... Prędzej bym sobie nogi połamała...
OdpowiedzUsuńA dresów nie lubię i nie noszę...
Makijaż tylko na wyjątkowe okazje...
Ale zadbać o siebie trochę muszę - moje minimum to zawsze czyste włosy, choć czasem siedząc w domu ma się ochotę zostawić takie byle jakie...
Z dziećmi na szpilkach to byłby niezły trening, z drugiej strony po takim wycisku żadna dziura w chodniku nie będzie już wyzwaniem :)
Usuńnajbardziej podziwiam Cię za to "pełne umundurowanie"!:) a wczesne wstawanie jest bardzo dobre, wtedy dzień jakoś od razu jest taki bardziej produktywny;) mój organizm już się przestawił na coś takiego i teraz już codziennie budzę się sama bez budzika ok. 8. ale musiałam to wypracować;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie pracuję i bywa ciężko :)
UsuńPodziwiam! Może sama spróbuję podjąć wyzwanie ;)
OdpowiedzUsuńPolecam :) +100 do produktywności i samopoczucia :)
UsuńW dresach nie chodzę co prawda ale i tak jestem znudzona swoim "domowym stylem". Ale z tymi szpilkami to bym jednak się zastanowiła - haluksy są dość nieestetyczne ....
OdpowiedzUsuńMyślę, że na moich 30m2 nie nachodzę się aż tyle w tych szpilkach, żeby dorobić się haluksów ;)
Usuń