Akurat tak się złożyło, że kolejny Miesiąc Bez Zakupów
wypadł w samym szczycie sezonu weselnego. Wśród moich znajomych moda na śluby
nie osiągnęła jeszcze apogeum i chwała Panu za to. No ale bliską koleżankę z
liceum dopadł stan zwany zakochaniem, a że utrzymywał się już praktycznie od 4
lat to nie zdziwiło mnie zaproszenie na weselicho.
Chętnie pójdę uczcić jej szczęście J
Już od maja mojego fejsa bombardowały reklamy kiecek na
wesele. Nie powiem – śliczne to, pastelowe, zwiewne i nawet ceny nie zabijają.
Ale w ciągu najbliższego roku mam tylko to jedno wesele. Nie uśmiechało mi się
kupowanie kiecki na jedną okazję.
Zaczęłam więc przegrzebywać własną szafę. Nie powiem, żebym
była w stu procentach zadowolona. Moja ulubiona sukienka jest… biała. Ubranie
jej oznacza wzrokowy lincz ze strony Panny Młodej i wszystkich jej ciotek. A ma
ich sporo. Zresztą gdyby to był mój ślub, to pewnie gołymi rękami zadusiłabym
laskę, która robiłaby mi kolorystyczną konkurencję.
Drogą eliminacji pojawiły się trzy wybory:
-jasnoróżowa i wielce obcisła kreacja z Zary - kupiona „na
oko” jeszcze za czasów zakupoholizmu, zapina się owszem, ale mogłabym wyglądać
w niej lepiej L
Niestety plany odchudzania się wyszły jak wyszły (Milko to wszystko twoja
wina!!!). Teoretycznie najlepsza, a z drugiej strony nie wiem…
-granatowa i bandażowa- lubię ją, ale nie wiem, czy się nadaje do końca
na takie okazje. I trochę się podwija…
-klasyczna mała czarna – tak, wiem, czarna to na pogrzeb, a nie na
wesele, ale coraz więcej osób ignoruje te idiotyczne zasady, więc może do nich
dołączę. To taki bezpieczny wybór.
Powiem Wam, że czuję presję. Wesele to przecież dla
większości nowa kieca, nowe buty (o butach nawet nie chcę myśleć i o torebce w sumie też), fryzjer i te
sprawy. Wymóg wyglądania dobrze na imprezie kogoś innego, gdzie nawet nie wiesz
jeszcze, czy będziesz się dobrze bawić. Idiotyzm.
W gruncie rzeczy nie ja tu mam być gwiazdą. Chętnie zrzeknę
się tego statusu na rzecz Panny Młodej. Niech ona błyszczy w swojej sukience, w
końcu to jej wieczór. Ja wybiorę coś ze swojej szafy. Może nie będzie to nic
wystrzałowego. Może mnie obgadają. Ale nie przytargam kolejnego zbędnego ciucha
i już.
Zaszaleję dopiero kiedy to ja będę szukać pięknej białej kiecy i welonu do kompletu :) A mam już swoją wizję :)
EDYCJA: Wygrała jednak mała czarna. W niej najlepiej się czułam. Okazało się, że więcej babeczek olało tradycję, że "w czarnym to tylko na pogrzeby, a na ślub nie wypada". Włosy wyprostowałam, na nogi przywdziałam wiekowe ale megawygodne buty, a na ramię zarzuciłam swoją zwykłą acz pojemną torebkę. Bawiłam się świetnie nawet pomimo serii pechowych zdarzeń, która prześladowała mnie i Połówka do samego końca. Oszczędne podejście do szykowania się na wesele zdało egzamin na 6+ :)
EDYCJA: Wygrała jednak mała czarna. W niej najlepiej się czułam. Okazało się, że więcej babeczek olało tradycję, że "w czarnym to tylko na pogrzeby, a na ślub nie wypada". Włosy wyprostowałam, na nogi przywdziałam wiekowe ale megawygodne buty, a na ramię zarzuciłam swoją zwykłą acz pojemną torebkę. Bawiłam się świetnie nawet pomimo serii pechowych zdarzeń, która prześladowała mnie i Połówka do samego końca. Oszczędne podejście do szykowania się na wesele zdało egzamin na 6+ :)